Strona główna
Aktualności
Wywiady
Fotoreportaże
Filmy


Historia klubu
Sala Chwały
Sukcesy
Kędzierzyński Panteon Sławy
Skład
Nasi zawodnicy
Grali u nas
Trenerzy ZAKSY
Ciekawostki
Hala Azoty


Terminarz 2023/24
Tabela (2023/24)
Sezon 2022/23
Sezon 2021/22
Sezon 2020/21
Sezon 2019/20
Sezon 2018/19
Sezon 2017/18
Sezon 2016/17
Sezon 2015/16
Sezon 2014/15
Sezon 2013/14
Sezon 2012/13
Sezon 2011/12
Sezon 2010/11
Sezon 2009/10
Sezon 2008/09
Sezon 2007/08
Sezon 2006/07
Sezon 2005/06
Sezon 2004/05
Medalisci MP


Puchar Polski 2024
Puchar Polski 2023
Puchar Polski 2022
Puchar Polski 2021
Puchar Polski 2020
Puchar Polski 2019
Puchar Polski 2018
Puchar Polski 2017
Puchar Polski 2016
Puchar Polski 2015
Puchar Polski 2014
Puchar Polski 2013
Puchar Polski 2012
Puchar Polski 2011
Puchar Polski 2010
Puchar Polski 2009
Puchar Polski 2008
Puchar Polski 2007
Puchar Polski 2006
Puchar Polski 2005
Zdobywcy PP


Liga Mistrzów 23/24
Liga Mistrzów 22/23
Liga Mistrzów 21/22
Liga Mistrzów 20/21
Liga Mistrzów 19/20
Liga Mistrzów 18/19
Liga Mistrzów 17/18
Liga Mistrzów 16/17
Puchar CEV 14/15
Liga Mistrzów 13/14
Liga Mistrzów 12/13
Liga Mistrzów 11/12
Puchar CEV 10/11
Puchar CEV 09/10


O nas
Wygaszacze ekranu
Puzzle
Tapetki na pulpit
Galeria
Karykatury
Zawodnik miesiaca
Sondy

Do mistrzostwa potrzeba dwunastu

Dan Lewis o swojej roli

/FRAGMENTY/



Zuzanna Dulnik: Wracasz właśnie do treningów z reprezentacją?
Dan Lewis: Mieliśmy małą przerwę po Lidze Światowej i zaczęliśmy nowy etap – 8 tygodni przygotowań do mistrzostw strefy NORCECA. Jeśli zakończymy turniej ze złotem, co oznacza pokonanie Portoryko, Kuby i USA, to zakwalifikujemy się do Pucharu Wielkich Mistrzów. Kanada nigdy nie grała w tym turnieju, więc to nasz tegoroczny cel.

Z. Dulnik: Do kadry powrócimy za chwilę, chciałabym cię na początku zapytać o sezon klubowy. Po kilku latach powracasz do ZAKSY Kędzierzyn-Koźle. Dlaczego zdecydowałeś się właśnie na ten klub?
D. Lewis: Ostatnim razem klub z Kędzierzyna podpisał ze mną umowę po operacji kolana. To był mały zabieg, ale na końcu okazało się, że moja rekonwalescencja zajęła dłużej niż się tego spodziewałem. Nie byłem gotowy do gry na lewym skrzydle w tamtym roku. Zasugerowałem więc, by rozwiązać umowę, ponieważ czułem fizycznie, że nie byłem wtedy gotów. Jednak klub był pomocny i powiedziano mi, że chcą, abym został i przedłużył umowę. Że ponegocjujemy nad wysokością kontraktu i dostanę więcej czasu na powrót do zdrowia. To był wspaniały gest ze strony klubu. Teraz jednak cieszę się na powrót do zespołu, chcę znów grać jako przyjmujący. Gram na pozycji libero już od 4 lat, co jest trochę zabawne, ponieważ nigdy nie zamierzałem grać na tej pozycji. Jednak z powodu tamtej operacji kolana mogłem powrócić do gry znacznie szybciej właśnie na tej pozycji. Nasz zawodnik w reprezentacji doznał kontuzji i nie mieliśmy kim go zastąpić. Wszedłem więc w rolę, żeby ustabilizować nasze przyjęcie i obronę, bo to było istotniejsze od tego co mogłem wnieść do gry w pierwszej linii. Powiedziałem więc Glennowi (Hoagowi – trenerowi reprezentacji Kanady - przyp. red.), że powinien na mnie postawić. Trener zgodził się ze mną, pomysł wypalił i tak już pozostało (śmiech). Wracając jednak do Zaksy, to w tym roku chcę powrócić na przyjęcie, bo wiem, że wciąż mogę grać na tej pozycji i mieć z tego trochę większą frajdę. Pozycja libero jest bardzo obciążająca psychicznie i, mimo że potrafię to udźwignąć, nie bawię się tym aż tak. Pozostało mi kilka lat gry i chcę je spędzić grając na lewym skrzydle w zorganizowanym klubie, który rywalizuje o najwyższe cele, rozumie siatkówkę i posiada dobry system gry. Nie miałem również wiele opcji do wyboru, bo niewielu ludzi uważa, że jestem w stanie grać na przyjęciu

Z. Dulnik: Zetknęłam się z opiniami, że to ryzykowne brać libero w wieku 37 lat i pozwolić mu grać z powrotem na przyjęciu. Jednak o ile się nie mylę, to prezes Sabina Nowosielska stwierdziła, że może właśnie gra na pozycji libero pozwoliła twemu organizomowi odpocząć od kontuzji.
D.Lewis: Tak, o to również chodzi. W swojej karierze nie czułem się zdrowszy niż teraz, nawet kiedy byłem sporo młodszy. Nawet wtedy miałem trochę problemów, ponieważ w Kanadzie nie ma nacisku na pracę na siłowni aż do późniejszego wieku, dlatego teraz czuję się silniejszy niż kiedykolwiek. Oczywiście, jestem już 37-letnim facetem i nie mam takiej dynamiki i wyskoku jak w wieku 25-30 lat. Za to moje doświadczenie jest znacznie większe i rozumienie siatkówki również. Dzięki grze u Glenna przez ostatnich 6 lat, zrozumiałem w pełni co to znaczy współzawodnictwo. Jedno jest istotne – wiele klubów w Europie nie bardzo rozumie siatkówkę i mówię to ogólnie, bo grałem w wielu klubach, przeciwko wielu ekipom i widzę, że sporo z nich nie wie jak stworzyć zwycięski zespół. Kluby mają jedną dynamikę, szukają indywidualistów, ale nie wiedzą jak ich zgrać. Nie jestem typem siatkarza, i powiedziałem to sztabowi ZAKSY, że jeśli chcą zawodnika, który będzie zdobywał masę punktów, to to nie jestem ja. To nie moja rola. Kiedy byłem młodszy, to mogłem coś takiego robić. Teraz muszę grać dla klubu, który pojmuje, że do mistrzostwa potrzeba nie 7, a 12 zawodników. Potrzebuję drużyny, która wie jakie jest moje zadanie, i że wykonam je dobrze. Nie będę zdobywał ogromnej ilości punktów, ale dam wiele okazji ku temu, by je zdobyć, bo jestem w stanie dostarczyć dobre piłki, zwolnić je i to jest to, czego Sebastian potrzebuje. On rozumie, że mogę pomóc zbudować nie tylko zespołowość i ducha walki, ale i pracowitość w grupie i to też coś, czego chciał. Część z tych facetów wie ile trzeba pracy, by być w zespole, który kończy dobrym rezultatem. Grałem już z wieloma z nich. Dominik Witczak, Pilarz i Michał Ruciak wciąż są w składzie. Zagumny również zostaje, prawda?

Z. Dulnik: Tak, Paweł Zagumny zostaje w Kędzierzynie.
D.Lewis: To dobrze. Nawet mam małą anegdotę z nim związaną. Kiedy przyjechaliśmy w kadra w 2006 roku na Memoriał Huberta Wagnera w Olsztynie, to był najprawdopodobniej najszczęśliwszy moment w mojej karierze sportowej, ponieważ zarówno Skra jak i Olsztyn potrzebowały lewoskrzydłowego, a ja miałem wtedy naprawdę dobry turniej, po którym podpisałem umowę z Bełchatowem. Paweł grał wtedy w Olsztynie i owszem chciałem z jednej strony grać w Skrze, bo mieli niezły skład, Ligę Mistrzów, ale myślałem wtedy "nie, ja chcę grać z Zagumnym!” (śmiech). Dlatego jestem podekscytowany grą z tym doświadczonym facetem, bo on również wie ile trzeba pracy, by zdobyć złoto. Zrozumie, co mogę wnieść, by mu pomóc, by mógł rozgrywać swobodnie. Sebastian jest młodym trenerem, ale również rozumie siatkówkę i to sprowadza mnie do głównej myśli – ZAKSA reprezentuje dla mnie kompletny program. Od początku do końca, z może jedną nowością w postaci młodego szkoleniowca. Myślę, że spoczywa na nim spora presja i on wie, że mogę go wesprzeć w tej roli i wprowadzić stabilizację. Bo będą gorsze momenty podczas sezonu, będą momenty kiedy nie będziemy grali dobrze, a wtedy ja pomogę zespołowi obrać dobry kierunek. W najlepszych momentach, kiedy nikt nie będzie w stanie nas tknąć, bedę z tyłu po prostu upewniając się, że obronię kilka piłek (śmiech). Nie muszę grać pierwszych skrzypiec, inni siatkarze mogą to robić. To będzie świetny rok. Coś ci powiem – na pewno podjęli spore ryzyko biorąc mnie do zespołu, ale będą bardzo mile zaskoczeni i będzie kilka innych zespołów, które powiedzą sobie "mogliśmy wziąć tego faceta!”. Ale to nic, tak to działa. Ile klubów wygrywa mistrzostwo rok za rokiem? Nie dlatego, że mają najwieksze budżety, bo wiele zespołów płaci dużo. Spójrz na Turcję, w tamtejszej lidze zobaczysz wiele takich, a czy cokolwiek kiedyś wygrali? Zwycięskie drużyny wiedzą jak zbudowac skład, by wygrać. Dlatego wybrałem Zaksę. Chciałem wrócić do Polski, zawsze lubiłem tu grać i potem podczas Ligi Mistrzów, kiedy tu wracałem, to było tak szalenie eskscytujące. Mam nadzieję, że będziemy mieli równie ekscytujący sezon w Kędzierzynie i damy kibicom wszystko, na co zasługują. Nasz styl gry będzie interesujący, bo mamy troche niższą linię, zwłaszcza na lewym skrzydle, więc będziemy musieli grać sporo blokiem-obroną, to nasz jedyny sposób.

Z. Dulnik: Kędzierzyn postawił raczej na przyjmujących lubiących szybkie piłki.
D.Lewis: Mamy Michała Ruciaka, mnie, Dicka Kooy’a i młodego Wojtka Ferensa, tak? Najprawdopodobniej więc będę walczył o bycie trzecim. Jednocześnie będzie też wiele szans, by wejść do szóstki, bo będę testował Ruciaka codziennie na treningach. Nawet Dick Kooy, mimo że ma rakietę zamiast ramienia, będzie musiał wykazać się wszechstronnością, a nie być jedynie siłą w ataku i zagrywce. Potrafię podbić wysokie piłki, więc jeśli będziemy mieć kłopoty, Sebastian może mnie wpuścić, by utrzymać piłkę i możemy pozwolić chłopakom zrobić wielkie "bum"!

Z. Dulnik: Doświadczenie trenera ma dla ciebie jakiekolwiek znaczenie?
D.Lewis: Jest mnóstwo doświadczonych trenerów, którzy wciąż są dość kiepscy. Jest taka grupa około dziesięciu szkoleniowców na świecie, którzy czują się lepsi od wszystkich innych. Cieszę się, że będę pracować ze Świderskim. Nie interesuje mnie czy mój trener ma kolejne 10 lat warsztatu, jeśli nie jest dobry. Sebastian kręci się wokół "trenerki" od jakiegoś czasu, był asystentem Daniela Castellaniego, więc wie jak kierować chłopakami. Ale to na pewno będzie interesujące zobaczyć, co Sebastian wniesie do naszej gry każdego dnia. Mam wobec niego spore oczekiwania, ale, tak jak wspomniałem, to wszystko jest w procesie budowania mocnej drużyny. Pomimo wszystko on to wie, bo wziął mnie do siebie. Trener i klub, którzy tego nie rozumieją, nigdy nie podpisaliby ze mną umowy. Bo jest to ryzykowne posunięcie, ale Sebastian wie jak zbudować zespół i poprowadzić go.

Z. Dulnik: Dołączysz więc do zespołu po mistrzostwach strefy NORCECA?
D.Lewis: To trochę irytujące, że ten turniej jest tak późno w tym roku. Będę miał po nim 2 dni wolnego i pojadę prosto do Polski i dołączę do zespołu na turnieju towarzyskim w Warszawie.

Z. Dulnik: Wróćmy zatem do mistrzostw NORCECA. Zwycięstwo to oczywiście wasz cel, a największym wyzwaniem w tej chwili jest już tylko drużyna Stanów Zjednoczonych. Kuba pozbawiła się najlepszych zawodników, a i tak wygrywaliście z nimi już wcześniej. Patrząc na obecny skład Amerykanów, jakie widzisz szanse w starciu z nimi?
D.Lewis: Amerykanie przechodzą właśnie przez sezon przebudowy składu, my przechodzimy przez dekadę. Siatkówka w Kanadzie była przed Glennem niemal w ciemnych wiekach - nie mielismy porządnej struktury szkolenia. Od kiedy dołączył w 2006 roku, to jest jego projekt – przebudowa siatkówki w Kanadzie. Teraz w końcu dochodzimy do momentu, kiedy możemy powalczyć z każdym na arenie międzynarodowej, udowadniliśmy to w ostatnich 2 latach. Pozostaje kwestia tego, by z każdym wejściem na boisko prezentować wysoki poziom gry. Począwszy od treningów, od podejścia mentalnego. Myślę, że teraz w starciu z każdym takim rywalem jak USA, mamy równe szanse. Będziemy grać u siebie, więc to może być nasza przewaga. Jak mówiłem, Amerykanie są w trakcie przebudowy, mają kilka nowych twarzy w zespole i nowego trenera. Nie wiem czy starsi zawodnicy wrócą do składu po nieobecności w Lidze Światowej?

Z. Dulnik: Ty pracujesz z Glennem od 2006 roku i miałeś okazje współpracować z nim również w klubie. Dla trenera prawie 7 lat to sporo czasu, a jednak w zespole wciąż widać "chemię" między wami a trenerem. Jak udaje się wam ją utrzymać, bo niewiele jest drużyn, gdzie przez lata wciąż wszystko by grało. Chyba tylko u Brazylijczyków potrafi dalej iskrzyć po ponad dekadzie wspólnej pracy.
D.Lewis: By odpowiedzieć na to pytanie opowiem ci pewną historię. Kiedy Glenn przejmował reprezentację, moja kariera zmierzała na dno, zamiast się rozwijać. Czułem, że gram coraz gorzej i mentalnie byłem gdzieś poza grą. Nie byłem również w dobrych relacjach z ówczesnym szkoleniowcem kadry i zostałem usunięty ze składu. Sam też chciałem wtedy odejść, wiec to była decyzja za obopólną zgodą. Chciałem grać w siatkówkę plażową, ale w Kanadzie nie było odpowiednio rozbudowanej struktury, by móć się tym zająć. Wtedy Glenn przejął zespół, a ja śledziłem jego pracę w Paryżu, Wiedziałem, że to trener, dla którego muszę grać i jeśli kiedyś będzie ku temu okazja, to jest to facet, którego mi potrzeba. Nie wysłał mi zaproszenia na treningi. Rozmawiałem z wieloma zawodnikami z innych krajów i oni czesto mówią, że trener do nich nie zadzwonił. A ja myślę, że to jest niedorzeczne – trener nie wpisał mnie na listę, nie zadzwonił. To jakiś absurd! Jeśli chcesz grać, ty powinieneś dzwonić do trenera. U Glenna nikt nie ma gwarancji gry w kadrze, absolutnie nikt. Pokazałem się na próbnych treningach, zadzwoniłem do menedżera reprezentacji i powiedziałem, że przyjadę. Każdego roku mamy otwarte treningi, nawet jeśli Glenn wie, że nie ma nikogo konkretnego, kto mógłby dostać sie do składu, zawsze warto dać im szansę i zrobić taki trening. Pojechałem więc i zanim w ogóle pozwoliłby mi trenować, Glenn poprosił o spotkanie. Poszedłem do jego biura, zostałem posadzony w rogu pokoju, trener spojrzał mi w oczy i zapytał dlaczego tu jestem. Miałem pewne wyobrażenie na temat tego spotkania, myślałem, że będzie chciał zadać jakieś ciekawe pytania, a on po prostu zapytał dlaczego przyjechałem. Powiedziałem mu więc dokładnie jak się wtedy czułem. Powiedziałem, że wiem, że ostatnie lata były kiepskie i jestem tu z dobrych powodów i jestem w stanie wnieść coś do programu. Powiedział mi, że miałem pewną reputację, ale nigdy tak naprawdę mnie nie poznał i ma swoją opinię na mój temat i nie porzuci jej dla opinii innych ludzi o mnie. To dało mi szansę obrania dobrego kierunku. Tak własnie traktuje każdego siatkarza. Wyrabia sobie własną opinię o zawodniku i to ważne, bo każdy czuje, że ma u niego prawdziwą szansę. Trenuje i traktuje wszystkich z takim samym szacunkiem. Będzie traktował mnie, Freda, Gavina tak samo jak kogoś pracującego na zapleczu. Bo wie, jak ważny jest każdy punkt w naszym programie. I to jest zaraźliwe, to podejście pozostaje nawet jeśli wyjeżdża, tak jak teraz. Większość z nas w ośrodku treningowym ma takie podejście, bo on pozostawił nam przykład i wie, jak ważne jest przywódzctwo, i że nie można niczym zastąpić lat spędzonych na i poza boiskiem. Mamy więc kilku takich siatkarzy pełniących role liderów. Jeden z nich własnie odszedł na emeryturę. Nie był zawodnikiem, który wiele grał, jednak jego umiejętności przywódcze poza boiskiem były niezastąpione. Glenn rozumie to wszystko i kiedy daje ci ten szacunek, a ty tego nie odwzajemniasz wobec niego czy zespołu, to potrafi się z tobą skonfrontować. Konsekwencja w reprezentowaniu kraju i tego zespołu pozwala tej "chemii" się rozwijać, spajac skład i wzmacniać nas. Jego umiejętność dotarcia do każdego siatkarza jest kluczem do jej utrzymania. To nie znaczy, że nie potrafi się zezłościć i nawet nawrzeszczeć, ale umie też oddzielić te sprawy. Potrafi dosłownie wstrząsnąć jednym zawodnikiem, nie zdarza mu się to często, ale kiedy to zrobi, to za 2 minuty będzie już normalnym trenerem, który żartuje wokół. Wzburzenie go nie spowalnia, nie zobaczysz go wkurzonego na zawodnika przez kolejne 2 dni. Potrafi to "włączyć" i zakończyć w danej chwili i skupić się na swoim zadaniu. Mówię ci, samo osiągnięcie szansy, by być w programie to jak czytanie podręcznika do zrozumienia siatkówki. Teraz musi wypuścić trochę tej wiedzy i pozwolić zawodnikom kontynuowac rozwój i przewodnictwo, bo w końcu to nie on jest na boisku. Ma umiejętność przejęcia gry i kontrolowania jej z boku boiska, ale jeśli robiłby to każdym meczu, to nie pozwoliłoby to tak naprawdę przekazać swojej filozofii chłopakom.



Czytaj więcej w "BLOKAUT.NET"