Strona główna
Aktualności
Wywiady
Fotoreportaże
Filmy


Historia klubu
Sala Chwały
Sukcesy
Kędzierzyński Panteon Sławy
Skład
Nasi zawodnicy
Grali u nas
Trenerzy ZAKSY
Ciekawostki
Hala Azoty


Terminarz 2023/24
Tabela (2023/24)
Sezon 2022/23
Sezon 2021/22
Sezon 2020/21
Sezon 2019/20
Sezon 2018/19
Sezon 2017/18
Sezon 2016/17
Sezon 2015/16
Sezon 2014/15
Sezon 2013/14
Sezon 2012/13
Sezon 2011/12
Sezon 2010/11
Sezon 2009/10
Sezon 2008/09
Sezon 2007/08
Sezon 2006/07
Sezon 2005/06
Sezon 2004/05
Medalisci MP


Puchar Polski 2024
Puchar Polski 2023
Puchar Polski 2022
Puchar Polski 2021
Puchar Polski 2020
Puchar Polski 2019
Puchar Polski 2018
Puchar Polski 2017
Puchar Polski 2016
Puchar Polski 2015
Puchar Polski 2014
Puchar Polski 2013
Puchar Polski 2012
Puchar Polski 2011
Puchar Polski 2010
Puchar Polski 2009
Puchar Polski 2008
Puchar Polski 2007
Puchar Polski 2006
Puchar Polski 2005
Zdobywcy PP


Liga Mistrzów 23/24
Liga Mistrzów 22/23
Liga Mistrzów 21/22
Liga Mistrzów 20/21
Liga Mistrzów 19/20
Liga Mistrzów 18/19
Liga Mistrzów 17/18
Liga Mistrzów 16/17
Puchar CEV 14/15
Liga Mistrzów 13/14
Liga Mistrzów 12/13
Liga Mistrzów 11/12
Puchar CEV 10/11
Puchar CEV 09/10


O nas
Wygaszacze ekranu
Puzzle
Tapetki na pulpit
Galeria
Karykatury
Zawodnik miesiaca
Sondy

"Czuje się oddech tego, co tutaj było" -

- mówi Marcel Gromadowski



Wiktor Sobierajski: Jak wyglądał Twój pierwszy kontakt z siatkówką?
Marcel Gromadowski: Wiele razy już to opowiadałem. To był przypadek. W moim rodzinnym mieście Wrocławiu zmieniliśmy mieszkanie i po przeprowadzce trafiłem do szkoły sportowej. To by okres zabawy w sport: siatkówka i pływanie. A wszystko się zaczęło od dwójek i trójek siatkarskich. Niezbyt poważnie, ale pierwszy kontakt był w piątej klasie.

Wiktor Sobierajski: Czy zawsze byłeś taki duży?
Marcel Gromadowski: O ile pamiętam tak. Zawsze się wyróżniałem. Zawsze mnie łatwo wyłapywano i szybko zauważano.

Wiktor Sobierajski: A jak było z nauką?
Marcel Gromadowski: Ogólnie dobrze. Nigdy nie miałem problemów z jakimś przedmiotem, żadnych korepetycji. Wręcz przeciwnie, nawet tutaj intensywnie ćwiczyłem angielski.

Wiktor Sobierajski: Jako trener postawiłbym cię jako obrońcę w koszykówce czy obrotowego w piłce ręcznej. Rzadko zdarzają się tak dobrze zbudowani zawodnicy na parkietach siatkarskich.
Marcel Gromadowski: Jeżeli chodzi o koszykówkę, to mój tato uprawiał ten sport, ale wyeliminowały go kontuzje. Niemniej jednak pozostał mu sentyment do tej dyscypliny i próbował mnie przestawić na ten sport. To było dosyć dawno, gdzieś pod koniec podstawówki. Zdecydowałem się jednak na siatkówkę. Wracając do pytania, do mojej budowy...

Wiktor Sobierajski: Wzbudzasz respekt
Marcel Gromadowski: To mało istotne. Dla mnie liczy się to, że dzięki temu, jak na razie, omijają mnie poważniejsze kontuzje. Może to mi pomaga.

Wiktor Sobierajski: Wspominałeś o koszykówce. Wolisz sporty bezkontaktowe?
Marcel Gromadowski: Faktycznie, w siatkówce kontaktu z rywalem nie ma. Ja wręcz uważam, że okazywanie emocji aż za mocno jest tłumione, bo nie można czegoś przez siatkę krzyknąć, ani okazywać radości. Wszystko jest sterowane według określonego schematu: trzeba się zbiec i cieszyć w kółeczku. To jest typowo bezkontaktowa dyscyplina, ale to nie ma znaczenia. Wybrałem ten sport i trzeba z tym żyć, bo takie są przepisy.

Wiktor Sobierajski: Czy uważasz, że te tłumione emocje blokują zawodników?
Marcel Gromadowski: Nie o to chodzi. Chciałem powiedzieć, że siatkówka jest w miarę spokojnym sportem. Nie mówię tutaj o poszczególnych elementach siatkarskich, tylko o tym, co się dzieje poza grą. Mogłoby być troszkę więcej przyzwolenia na wyzwalanie emocji.

Wiktor Sobierajski: Porozmawiajmy może o ulubionym temacie sportowców, czyli o pieniądzach. Czy to prawda, że w zeszłym roku z Twojej strony padła suma 350 tys. zł za sezon?
Marcel Gromadowski: Szkoda słów. To wyszło gdzieś z Internetu. Ktoś coś palnął, ludzie to podłapali. Wiem, że to ich bulwersowało, a mnie kosztowało sporo nerwów. To była bzdura. Były ustalone inne zasady. Faktycznie, mogłem renegocjować kontrakt, ale ja w życiu bym takiej sumy nie krzyknął. Ja nie zarabiam tyle i nawet o tej sumie po dwóch latach gry nie marzę.

Wiktor Sobierajski: Wszyscy cały czas powtarzają, że Marcel Gromadowski to największa nadzieja polskiej siatkówki na ataku. No i co?
Marcel Gromadowski: Tak to jest, że kiedy młody zawodnik po SMS-ie wchodzi do ligi, to często jest nazywany największą nadzieją, bo SMS jest elitarną szkołą siatkarzy. Jakby tak jednak było, to przez te trzy lata już trochę tych największych nadziei by się nazbierało, ale to inny temat. Żeby potwierdzić te oczekiwania, to według mnie potrzeba kilku sezonów. Ja gram już trzeci sezon, ale wszystko jeszcze przede mną. Ta świadomość ciąży, tym bardziej, że były to opinie trochę na wyrost.

Wiktor Sobierajski: Czy jesteś zadowolony z własnej gry?
Marcel Gromadowski: Pierwsze dwa sezony były dla mnie satysfakcjonujące. Teraz po dwóch latach nie tylko więcej się wymaga ode mnie. Do tego dochodzi otoczka tego klubu. Oddech tego, co kiedyś było. Czuje się to na plecach, chociaż to na razie minęło i trzeba wszystko budować od nowa. Trzeba sobie z tym poradzić i w końcu coś pograć. W tym roku powstał taki fajnie zbudowany zespół i myślę, że jeżeli każdy udowodni, że warto było go tutaj wziąć, to będzie można powalczyć w lidze.

Wiktor Sobierajski: Warto było wziąć Marcela Gromadowskiego?
Marcel Gromadowski: Jeszcze pokażę, że tak. Ja nie czytam Internetu, ale wiem, że można mieć pewne obiekcje do mojej gry.

Wiktor Sobierajski: Powiedz mi, dlaczego blokujesz się grając w kędzierzyńskiej hali? Zdecydowanie lepiej wypadasz na meczach wyjazdowych. Zgodzisz się z tą opinią?
Marcel Gromadowski: Pan stwierdził, że tak jest. Ja nie mogę się z tym w 100 procentach zgodzić, bo zagrałem dużo dobrych meczów i w tej hali. Do końca się z tym nie zgodzę, że moja gra zależy od miejsca. To jest nasze miejsce pracy i musimy się przyzwyczaić do niego. To jest najważniejsze, ale grać najlepiej we własnej hali.

Wiktor Sobierajski: Marcel, ale w tym pierwszym sezonie kibice wybaczali Ci wszystko, potem trochę mniej, a teraz może już połowę.
Marcel Gromadowski: To jest odczuwalne. Tak powinno być, bo nie można spocząć na laurach. Nie można powiedzieć, wszedłem do PLS-u i jest mi OK. Trzeba się rozwijać, walczyć. Wiadomo, że wejście do PLS-u jest sukcesem, ale to jest dopiero przedsionek tego, co można osiągnąć. Wiem o tym i chcę iść do przodu. Najpierw cieszyłem się, że udało się tutaj dostać. Nie każdemu jest dane od razu trafić do najwyższej klasy rozgrywkowej, a tutaj jeszcze kontrakt z takim klubem jak Mostostal. Do tego byłem zaskoczony tą atmoferą. Oglądałem parę meczów w telewizji, ale nie uczestniczyłem w tym. Dopiero kiedy przyjechałem, zobaczyłem tych ludzi, krzyk, doping, Klub Kibica. Gdy zobaczyłem ligę amatorską, zrozumiałem, że tutaj każdy w siatkówkę gra, zna przepisy, interesuje się. Byłem mile zaskoczony, ale przełożyło się to na tą atmosferę. Każdy coś niecoś wie, jeden więcej, drugi mniej, każdy ma własne uwagi i wyraża je w różnej formie.

Wiktor Sobierajski: Jeden z kibiców Mostostalu prosił, aby zapytać Cię, czy opłaca Ci się grać w Mostostalu? Czy Mostostal, a tym razem z nim idziecie naprzód?
Marcel Gromadowski: Małymi kroczkami tak. Z całą pewnością. Jeżeli ktoś się spodziewał, że z taką ekipą, jaka była dwa lata temu, coś się zdobędzie, to się srogo zawiódł. To była nowa ekipa, niedorównująca kompletnie temu, co było wcześniej. Trzeba cierpliwości. Ona się niektórym może w tym roku skończyć i my w tym sezonie musimy zakręcić się gdzieś wyżej.

Wiktor Sobierajski: W PLS-ie najważniejsze są play-offy. Można wygrać jeszcze sporo tych meczów. Jest szansa na zrealizowanie celu.
Marcel Gromadowski: Formuła ligi jest taka, że nawet z ósmego miejsca można zostać Mistrzem. Takie są zasady. Jeśli pierwszy przegra, to nie jest w czwórce i już.

Opracował Jacek Żuk na podstawie wywiadu na falach Radia Park w audycji "Wiadomości Sportowe".