Strona główna
Aktualności
Wywiady
Fotoreportaże
Filmy


Historia klubu
Sala Chwały
Sukcesy
Kędzierzyński Panteon Sławy
Skład
Nasi zawodnicy
Grali u nas
Trenerzy ZAKSY
Ciekawostki
Hala Azoty


Terminarz 2023/24
Tabela (2023/24)
Sezon 2022/23
Sezon 2021/22
Sezon 2020/21
Sezon 2019/20
Sezon 2018/19
Sezon 2017/18
Sezon 2016/17
Sezon 2015/16
Sezon 2014/15
Sezon 2013/14
Sezon 2012/13
Sezon 2011/12
Sezon 2010/11
Sezon 2009/10
Sezon 2008/09
Sezon 2007/08
Sezon 2006/07
Sezon 2005/06
Sezon 2004/05
Medalisci MP


Puchar Polski 2024
Puchar Polski 2023
Puchar Polski 2022
Puchar Polski 2021
Puchar Polski 2020
Puchar Polski 2019
Puchar Polski 2018
Puchar Polski 2017
Puchar Polski 2016
Puchar Polski 2015
Puchar Polski 2014
Puchar Polski 2013
Puchar Polski 2012
Puchar Polski 2011
Puchar Polski 2010
Puchar Polski 2009
Puchar Polski 2008
Puchar Polski 2007
Puchar Polski 2006
Puchar Polski 2005
Zdobywcy PP


Liga Mistrzów 23/24
Liga Mistrzów 22/23
Liga Mistrzów 21/22
Liga Mistrzów 20/21
Liga Mistrzów 19/20
Liga Mistrzów 18/19
Liga Mistrzów 17/18
Liga Mistrzów 16/17
Puchar CEV 14/15
Liga Mistrzów 13/14
Liga Mistrzów 12/13
Liga Mistrzów 11/12
Puchar CEV 10/11
Puchar CEV 09/10


O nas
Wygaszacze ekranu
Puzzle
Tapetki na pulpit
Galeria
Karykatury
Zawodnik miesiaca
Sondy

Tuomas Sammelvuo

-siatkarski obieżyświat



Miał być skoczkiem narciarskim. Do dwunastego roku życia trenował na skoczni, ale nieszczęśliwy wypadek, oraz presja ojca - siatkarza sprawiły, że postawił na siatkówkę. Dziś jest kapitanem kadry Finlandii, z którą zamierza awansować do mistrzostw świata 2010. Już niedługo zobaczymy go na polskich parkietach w barwach kędzierzyńskiej ZAKSY.

Ilona Kobus: Siatkówka chyba nie jest popularnym sportem w Finlandii?
Tuomas Sammelvuo: Do niedawna właściwie nie istniała w mediach, ale teraz jest jej coraz więcej. Gramy lepiej i osiągamy coraz bardziej znaczące rezultaty. Przełomowy był, przynajmniej moim zdaniem, występ Lidze Światowej 2007, gdzie zmierzyliśmy się między innymi z Brazylią i pokazaliśmy, że nie jesteśmy chłopcami do bicia. Czwarte miejsce na mistrzostwach Europy również zrobiło swoje. Sportem numer jeden niezmiennie pozostaje jednak hokej.

I.Kobus: Dlaczego zatem zostałeś siatkarzem a nie na przykład skoczkiem narciarskim?
T. Sammelvuo: Byłem skoczkiem narciarskim! Do dwunastego roku życie trenowałem skoki i zapowiadałem się na niezłego zawodnika. Wtedy wydarzył się bardzo nieprzyjemny wypadek, który uniemożliwił mi skakanie. Uważam jednak, że jest to najpiękniejszy sport na świecie. Kiedy jesteś w powietrzu, lecisz ponad ludźmi patrząc na świat z góry, jest to uczucie niepodobne do żadnego innego przeżycia.

I.Kobus:: Jesteś w podobnym wieku, jak Janne Ahonen - trenowaliście kiedyś wspólnie?
T. Sammelvuo: Nie, ponieważ Janne pochodzi z Lahti, a ja z Kuopio. Za to dość dobrze znam Mikkę Kojonkoskiego i Mattiego Hautamaeki, któremu bardzo kibicuję. Kojonkoski był moim trenerem w Kuopio, mieszkaliśmy niedaleko od siebie i spędzałem z nim sporo czasu. Wspominam go bardzo dobrze nie tylko jako szkoleniowca, ale również jako fantastycznego człowieka. Żałuję, że dziś nie prowadzi reprezentacji Finlandii.

I.Kobus:: Gdyby nie wypadek, to pewnie byłbyś teraz kolegą Mattiego z reprezentacji?
T. Sammelvuo: Tego nie jestem pewien. Bardzo chciałem zostać skoczkiem, ale mój ojciec walczył z tym pomysłem jak mógł. On sam był siatkarzem, a po zakończeniu kariery sportowej przez 10 lat prezydentem Fińskiej Federacji Siatkówki. Dlatego też bardzo naciskał, abym poszedł w jego ślady, podobnie zresztą jak siostra i trzej bracia. Oni wszyscy od razu postawili na siatkówkę, a ja, choć jestem najstarszy, dość długo się opierałem. Tymczasem, jak na ironię losu, to właśnie ja zaszedłem najdalej. Dwóch moich braci skończyło w amatorskich klubach w Finlandii, trzeci grał w lidze francuskiej, a siostra w hiszpańskiej. Na razie bez większych sukcesów.

I.Kobus:: Podobno od początku kariery siatkarskiej miałeś sporo szczęścia?
T. Sammelvuo: To prawda. Zaczynałem w trzecioligowym zespole, ale dość szybko przebiłem się wyżej. Najpierw trafiłem do kadry juniorów, gdzie poznałem Janne Heikkinena. Razem chodziliśmy do szkoły średniej, zaprzyjaźniliśmy się i do dziś mamy świetne relacje. W wieku 17 lat obydwaj trafiliśmy do reprezentacji. Podobno byliśmy niezwykle utalentowani…(śmiech). Tak czy inaczej karierę rozpoczęliśmy bardzo wcześnie - reprezentujemy barwy narodowe od 16 lat.

I.Kobus:: Jak właściwie wyglądają rozgrywki ligowe w Finlandii?
T. Sammelvuo: Prawdę mówiąc nie mamy profesjonalnej ligi siatkówki, jak Włochy, Polska czy Francja, bo nie ma na to pieniędzy. Profesjonalnych siatkarzy grających w Finlandii można policzyć na palcach jednej ręki. Pozostali uciekają z kraju tak szybko, jak to możliwe. Jest to tym bardziej przykre, że mamy w kraju bardzo dobry system pracy z juniorami i naprawdę dużo siatkarskich talentów. Kiedy jednak te talenty osiągają dorosłość, to czym prędzej wyjeżdżają do zagranicznych lig.

I.Kobus:: Jak Ty czy Janne?
T. Sammelvuo: Dokładnie. Ja miałem dwadzieścia lat, gdy wyjechałem z kraju i trafiłem do Francji. Pierwszy sezon za granicą spędziłem w przeciętnym zespole, z którym nic nie ugrałem. Potem przeszedłem do Stade Poitevin i zdobyłem mistrzostwo kraju. Dalej trafiłem do Cuneo i Piacenzy, ale w obydwu włoskich klubach byłem rezerwowym, więc postanowiłem wrócić do Francji. Zdawałem sobie sprawę, że stać mnie na wiele więcej, niż oczekiwano ode mnie w Italii. W Tours miałem gwarancję gry w pierwszej szóstce i przeżyłem tam chyba najlepszy okres w mojej karierze. Zdobyliśmy bowiem mistrzostwo i Puchar Francji oraz wygraliśmy Ligę Mistrzów.

I.Kobus:: - A później decyzja, której nie rozumiem…
T. Sammelvuo: Wyjazd do Japonii? Przyznam, że sam siebie zaskoczyłem tym pomysłem. Dałem się złapać na dobry kontrakt, ale po roku stwierdziłem, że to nie dla mnie. Nie ten poziom, nie te emocje. Organizacyjnie było wręcz perfekcyjnie, miałem wszystko, czego potrzebowałem, łącznie z prywatnym tłumaczem. Brakowało mi jednak takiej porządniej rywalizacji.

I.Kobus:: Wybrałeś więc Dynamo Kaliningrad, gdzie trafiłeś w tym samym czasie co Łukasz Żygadło.
T. Sammelvuo: Tak, i z miejsca się zaprzyjaźniliśmy. To bardzo miły facet i dobry rozgrywający. Byłem bardzo zaskoczony, kiedy dowiedziałem się, że nie przedłużono z nim kontraktu. Mnie osobiście grało się z Łukaszem świetnie, podobnie pozostałym chłopakom. Zresztą wspólnie, jako zespół zrobiliśmy bardzo dobry wynik, dlatego byłem trochę rozgoryczony jego odejściem. Potem było już tylko gorzej.

I.Kobus:: Grałeś dwa lata w Rosji. Łatwo było przywyknąć do rosyjskich realiów?
T. Sammelvuo: Szczerze mówiąc, było łatwiej, niż się spodziewałem. Oczekiwałem trudnego życia na co dzień i jeszcze gorszych relacji w klubie. Tymczasem wszystko było w miarę normalnie. Rosjanie to taki naród, który jeśli cię dobrze pozna i polubi, to zrobią dla ciebie wszystko, stają się z miejsca twoimi dobrymi przyjaciółmi i okazują sympatię na każdym kroku.

I.Kobus:: Było coś, co Ci się tam nie podobało?
T. Sammelvuo: Jedyne, co mnie męczyło w Rosji, to ciągłe przemieszczanie się z Kaliningradu do Moskwy. Nie miałem praktycznie swojego miejsca i czułem się trochę jak bezpański pies. Poza tym, w Kaliningradzie musiałem używać innego numeru telefonu, niż w Moskwie, bo karta z Moskwy nie działała w Kaliningradzie. Ale to są drobiazgi. Najbardziej dokuczał mi brak rodziny, bo moja żona i dwójka dzieci zostali w Finlandii.

I.Kobus:: Z ulgą przeniosłeś się z powrotem do Włoch?
T. Sammelvuo: To zupełnie inny świat. Vivo Valentina może nie jest najmocniejszą ekipą Serie A1, ale końcówkę sezonu mieliśmy naprawdę dobrą. Choć zajęliśmy 7. lokatę, to uplasowaliśmy się przed Sisleyem Treviso, a nasze pojedynki z Trentino były pełne walki i dobrej siatkówki. Byłem bardzo zadowolony z pobytu w Valentinie, ale przyszłość włoskich klubów jest ostatnio niepewna. Kiedy więc pojawiła się konkretna oferta z Polski, bez wahania ją przyjąłem.

I.Kobus:: Mam wrażenie, że bardzo lubisz zmiany. Grałeś do tej pory w 5-ciu różnych krajach i 10-ciu klubach.
T. Sammelvuo: Takie jest życie sportowca. Oczywiście bardzo lubię poznawać nowe miejsca, ale pewnie gdybym był na przykład księgowym, to wciąż mieszkałbym w Kuopio.

I.Kobus:: Który kraj wspominasz najmilej?
T. Sammelvuo: Siatkarsko Rosję, bo była najlepsza dla mojego stylu i charakteru gry. Biorąc pod uwagę jakość życia i otoczenie, to wybierałbym pomiędzy Francją a Włochami. Nie było problemów z porozumiewaniem się, życie tam jest proste i przyjemne. W Japonii chyba nie wytrzymałbym dłużej niż rok. Kompletnie nie odpowiada mi tamtejsza kultura, a do tego z nikim nie można normalnie porozmawiać, bo wbrew pozorom bardzo mało ludzi zna angielski. Jestem osobą, która łatwo adaptuje się do każdych warunków. Gdziekolwiek pojadę, staram się poznać chociażby podstawy języka, kultury i miejscowej kuchni. Żyję po prostu, jakbym był Włochem, Francuzem czy Rosjaninem.

I.Kobus:: Najpiękniejsze miejsce w którym byłeś dotąd?
T. Sammelvuo: Zdecydowanie Curacao - maleńka wyspa na Karaibach, przepiękne i niezwykle urokliwe miejsce. Moim wielkim marzeniem jest jednak pojechać na Tahiti i przyjrzeć się z bliska rafom koralowym.

I.Kobus:: Zmiana miejsca zamieszkania to nie tylko nowa kultura czy język, ale przed wszystkim nowa szkoła siatkówki. Która Twoim zdaniem jest najlepsza?
T. Sammelvuo: Nie do końca wiem jakie metody stosują Brazylijczycy, którzy są ponad całą resztą. Być może mają jakieś dobrze skrywane, własne sposoby pracy. Ich fenomen polega na tym, że świetnie działają w grupie, natomiast oderwani od zespołu prezentują już znacznie mniej walorów. Bernardo Rezende jest dla mnie geniuszem i najlepszym trenerem na świecie. Nie będę też specjalnie odkrywczy, jeśli powiem że najlepsi szkoleniowcy są w Italii. Może nie tyle szkoleniowcy, ile włoska szkoła siatkówki. Reprezentacja Finlandii czwarty rok pracuję z Mauro Berruto i w tym czasie oblicze zespołu zmieniło się diametralnie.

I.Kobus:: Na czym polega tajemnica sukcesu Berruto?
T. Sammelvuo: Zanim przyszedł Berruto również pracowaliśmy ciężko. On jednak zawsze chce od nas sto procent, nie dziewięćdziesiąt dziewięć, ale sto. I to nie tylko od zawodników, również od sztabu szkoleniowego i fińskiej federacji. Podejmując się pracy z naszą kadrą, zażądał abyśmy mieli optymalne warunki pracy - najlepszy sprzęt, hotele, najlepsze z możliwych środki transportu. Postawił na wysoką jakość wszystkiego, co związane z reprezentacją. Zmienił naszą psychikę. Wytłumaczył nam, że możemy odnieść sukces, że jako zespół mamy ogromną wartość. Tak się złożyło, że po przyjściu Berruto dostaliśmy szansę gry w Lidze Światowej, co niewątpliwie podniosło nasze morale. Zrozumieliśmy, że nawet tak mały i niepozorny siatkarsko kraj, jak Finlandia może grać w siatkówkę na wysokim poziomie. Postawiliśmy sobie cel bardzo wysoko i uparcie do niego zmierzamy. Ciężko pracujemy, wierzymy w swoje możliwości i po prostu kochamy ten sport. To chyba główna przemiana, jaka w nas nastąpiła i jednocześnie siła, która pcha nas do przodu.

I.Kobus:: Czwarte miejsce na mistrzostwach Europy w Moskwie było punktem zwrotnym dla reprezentacji?
T. Sammelvuo: Zdecydowanie. Nigdy wcześniej nie osiągnęliśmy tak dobrego rezultatu. Zdajemy sobie sprawę, że trochę pogrzebaliśmy szanse na medal, ale mimo to traktujemy tą czwartą pozycję jako ogromny sukces. Po powrocie do kraju nikt nie miał do nas pretensji, nie wytykano nam, że głupio oddaliśmy podium. Cele stawiamy sobie wciąż wysoko i w najbliższym czasie zamierzamy walczyć o awans olimpijski. Nie udało się pojechać do Pekinu, ale Londynu łatwo nie odpuścimy. Obawiam się jednak, że dla mnie to zbyt odległa perspektywa.

I.Kobus:: Ale z drugiej strony chyba największe siatkarskie marzenie?
T. Sammelvuo: Dla każdego sportowca występ na Olimpiadzie jest szczytem marzeń, również dla mnie. Chciałbym grać w siatkówkę tak długo jak to będzie możliwe, wyłącznie na najwyższym poziomie. Jestem profesjonalistą, i gram po to, by zwyciężać. Chciałbym więc osiągnąć jakiś znaczący sukces i zawiesić na swoje szyi medal ważnej imprezy siatkarskiej.

Źródło: plusliga.pl