Teraz zacznie się prawdziwe granie
W piątek pierwszy mecz play-off
Po sezonie zasadniczym pozostały mieszane uczucia. Z jednej strony po znakomitym początku (7 meczów bez straty punktu) podopieczni Krzysztofa Stelmacha byli zdecydowanymi liderami tabeli i roztrwonienie przewagi smuci. Jednak drugą, bardziej bolesną stroną medalu, są okoliczności, w jakich kędzierzynianom przyszło walczyć w drugiej części rozgrywek. Biorąc pod uwagę rozmiary pecha, rozpoczęcie fazy play off z drugiej pozycji należy uznać za bardzo wynik.
- Ta faza rozgrywek jest niezwykle trudna do oceny - przyznaje Kazimierz Pietrzyk, prezes naszego klubu. - Pierwsza kwarta była rewelacyjna, ale potem spisywaliśmy się gorzej. Plaga kontuzji oraz innych dolegliwości wykluczających zawodników z możliwości treningów i grania odbiły się na naszej jakości. Nigdy nie mieliśmy tak porozbijanego zespołu. Zaryzykowałbym stwierdzenie, że sumując wszystkie absencje, to przez dziesięć lat nie mieliśmy tylu strat, co w tym jednym sezonie. Trzech-czterech zawodników z wyjściowej szóstki ciągle było poza treningiem. Niektórzy musieli grać na nie swoich pozycjach.
Przypomnijmy, że przez niemal dwa miesiące urazy jednocześnie leczyło trzech środkowych: Jurij Gladyr, Patryk Czarnowski i Sebastian Warda. Z tego powodu na tej pozycji grał nominalny atakujący Dominik Witczak. Z powodu kontuzji cały sezon ma stracony Sebastian Świderski, skręcania stawu skokowego doznał Guillaume Samica, drobny zabieg przeszedł Antonin Rouzier. Od początku sezonu trener Stelmach ani razu nie miał do dyspozycji szóstki, która przed rozgrywkami teoretycznie była tą wyjściową.
- W takich warunkach obrona drugiego miejsca jest sukcesem - podkreśla Pietrzyk. Niestety, w czasie kumulacji urazów Zaksa przegrała półfinał Pucharu Polski oraz odpadła z fazy pucharowej Ligi Mistrzów.
- Decydujące mecze tych rozgrywek przypadły w niedobrym dla nas okresie - przyznaje prezes klubu. - Środek siatki to nasze kły, dzięki którymi w zeszłym sezonie wygraliśmy wicemistrzostwo. Zarówno Arkas Izmir, jak Lokomotiv Nowosybirsk były do ogrania i w zasięgu był Final Four Ligi Mistrzów. Zabrakło nam zdrowia, by do tego turnieju awansować.
Teraz zespół może się skupić na "lizaniu ran" po kontuzjach oraz przygotowaniach do walki o medale. A personalnie Zaksa zaczyna się prezentować coraz lepiej, choć na pewno nie zagra już w optymalnym ustawieniu. Poza Świderskim, w tym sezonie na parkiecie nie zobaczymy także Gladyra (patrz tekst obok). Jest jednak duża szansa na większe pole manewru na środku siatki.
- Do normalnych treningów wrócił już Sebastian Warda, ale przypominam, że on był sprowadzany jako czwarty do treningu, a teraz się cieszymy, że jest do gry - mówi Pietrzyk. - Powoli do meczów wchodzi też Patryk Czarnowski. Jeszcze nie na maksa, bo trochę czasu potrzebuje, ale jest duża szansa, że w decydujących rundach play off nam pomoże.
- Próbujemy powoli wprowadzać do gry zawodników, którzy długo nie występowali - powiedział trener Zaksy Krzysztof Stelmach. - Zobaczymy czy nam się to uda. Mamy mało czasu, ale nie możemy wpadać w panikę. Wszystko da się wyprostować i będziemy dalej szli swoją drogą. Teraz musimy myśleć o play off, aby na sto procent być do nich mentalnie i fizycznie przygotowanym.
Rywalem naszej drużyny w ćwierćfinale play off będzie 7. zespół fazy zasadniczej. Wciąż nie wiadomo, która drużyna zajmie to miejsce. Mecz zamykający ostatnią kolejkę pomiędzy AZS-em Częstochowa a Delectą Bydgoszcz miał się odbyć w wczoraj, ale z powodu żałoby narodowej został przełożony na środę. W przypadku porażki częstochowianie pozostaną na obecnie zajmowanej 7. pozycji i będą rywalem Zaksy. Jeśli zespół spod Jasnej Góry wygra, to wyprzedzi w tabeli Farta i wówczas drużyna z Kielc będzie się mierzyć z kędzierzynianami. Jedno jest pewne: dwa pierwsze mecze play off z udziałem naszej drużyny rozegrane zostaną w piątek i sobotę w Kędzierzynie-Koźlu.
- Niestety, w tym sezonie Jurek Gladyr nam już nie pomoże - przyznał Kazimierz Pietrzyk, prezes Zaksy. - Mimo kilkutygodniowego leczenia i rehabilitacji zawodnik po treningu wciąż odczuwa duży ból w kolanie. Po konsultacji ze sztabem medycznym postanowiliśmy, że musi poddać się zabiegowi. A to oznacza kilka tygodni przerwy.
Gladyr na uraz prawego kolana narzekał od początku sezonu. Już po pierwszym meczu ligowym poddał się zabiegowi, który miał oczyścić kolano. Wykorzystując przerwę w rozgrywkach przeszedł rehabilitację i do gry wrócił w grudniu. Niestety, na początku tego roku objawy wróciły i zawodnik pauzował dwa miesiące.
- Jurek ma objawy typowe dla tak zwanego kolana skoczka, gdzie po dużym wysiłku występował u niego stan zapalny więzadła - mówi Paweł Brandt, fizjoterapeuta Zaksy. - Jego problemem jest mała elastyczność rzepki w kolanie, która przenosi część naprężeń mięśnia czworogłowego. W jego wypadku rzepka jest zbyt sztywna, co sprawia, że w okolicach więzadła dochodzi do stanów zapalnych. Stąd duży ból. Niestety, leczenie zachowawcze nie przyniosło trwałego efektu. Zawodnik musi przejść zabieg.
Autor: Roman Stęporowski
|