Dziejowy wyczyn
"Guma" trzeci w historii siatkówki w Polsce
Paweł Zagumny zapisał się w historii naszego sportu. Od poniedziałku jest trzecim najwybitniejszym polskim siatkarzem w dziejach.
Już samo powołanie przez trenera Andrea Anastasiego do kadry Londyn 2012 sprawiło, że "Guma" zapisał się w historii, nigdy wcześniej bowiem żaden polski siatkarz nie wystąpił w czterech igrzyskach olimpijskich.
W poniedziałek Zagumny zagrał już 19. spotkanie na igrzyskach i właśnie przeskoczył w tej klasyfikacji Wiesława Gawłowskiego i Ryszarda Boska. Więcej meczów na igrzyskach mają na koncie jedynie Edward Skorek i Zbigniew Zarzycki (1968-1976), którzy zagrali w aż 21 spotkaniach. "Guma" wciąż ma szansę ich przegonić, pod warunkiem że biało-czerwoni w Londynie awansują do czołowej czwórki, a on zagra we wszystkich trzech pozostałych pojedynkach.
To nie koniec, bo mecz z Australią był równocześnie 360. meczem Zagumnego w biało-czerwonych barwach i w tej klasyfikacji także wskoczył właśnie na trzecią pozycję - za Piotrem Gruszką (404 mecze) i Gawłowskim (366). Z obecnie grających siatkarzy z kapitanem ZAKSY równać się może jedynie Krzysztof Ignaczak, ale sporo mu jeszcze do niego brakuje.
Szafa pełnia medali
35-letni Zagumny to prawdziwa ikona polskiej siatkówki, jeden z najlepszych zawodników w swoim fachu, a znają go nie tylko kibice siatkarscy, lecz także ludzie na co dzień nieinteresujący się tą dyscypliną. I nic dziwnego, bo jego sukcesami obdzielić można przynajmniej kilku zawodników. Na koncie ma przecież m.in. kilka medali mistrzostw Polski i Grecji, a także mistrzostw Europy i świata (w obu przypadkach zarówno wśród juniorów, jak i seniorów), Pucharu Świata i Ligi Światowej. Występował w najsilniejszej lidze włoskiej, był najlepszym rozgrywającym igrzysk, mistrzostw świata, Europy, finału Ligi Światowej, ligi greckiej, a w 2008 roku został wybrany na najlepszego polskiego siatkarza. Do kompletu brakuje mu więc tak naprawdę już tylko jednego - medalu igrzysk olimpijskich. Być może uzupełni tę lukę już za kilka dni, stając na podium w Londynie?
Do czterech razy sztuka
Jeśli ta sztuka mu się nie uda, będzie mógł powiedzieć, że ma ogromnego pecha, bo to już jego czwarte igrzyska i wygląda na to, że ostatnie.
Kiedy 16 lat temu jechał na pierwsze igrzyska, miał zaledwie 19 lat i był świeżo upieczonym mistrzem Europy juniorów. To właśnie po tym turnieju zauważył go trener Wiktor Krebok, tuż przed igrzyskami zadebiutował w reprezentacji, a szkoleniowiec zdecydował się zabrać go na olimpiadę.
W kadrze był dopiero trzecim rozgrywającym - obok Andrzeja Stelmacha i Mariusza Szyszki - a na parkiet wychodził rzadko, i to nie na rozegranie, ale na przyjęcie. Turniej nie był niestety udany dla naszej reprezentacji, bo Polacy przegrali wszystkie pięć spotkań, zwyciężając zaledwie jednego seta.
Osiem lat później na igrzyskach w Atenach sytuacja się powtórzyła, a niebędący w pełnej formie po kontuzji Zagumny był głównie zmiennikiem Stelmacha i również nie grał zbyt wiele. Tym razem Polakom poszło zdecydowanie lepiej - zwyciężyli trzy mecze w grupie i awansowali do ćwierćfinału. Na tym spotkaniu zakończyła się jednak ich olimpijska przygoda, bo gładko przegrali z Brazylią 0:3.
Cztery lata później w Pekinie nie było już mowy, aby "Guma" nie grał. Pojechał tam jako gwiazda i kluczowa postać zespołu, wicemistrz świata i najlepszy rozgrywający tego turnieju. Nic więc dziwnego, że we wszystkich spotkaniach wychodził w pierwszej szóstce i został nawet wybrany na najlepszego rozrywającego igrzysk. Niestety, podobnie jak cztery lata wcześniej, znów nie udało mu się sięgnąć po medal, bo Polacy ponownie przegrali w ćwierćfinale, tym razem z Włochami 2:3.
W Londynie znów jest rezerwowym, gra jeszcze mniej niż w Atlancie i Atenach (wczorajszy mecz był dla niego dopiero drugim w tym turnieju), ale to właśnie te igrzyska mają być dla niego najszczęśliwsze, bo zakończone zdobyciem medalu. Oby tak było.
Źródło:gazeta.pl/opole
|