Jednak...na wozie!
Podsumowanie fazy zasadniczej sezonu 2004/05
W sobotę pojedynkiem ze Skrą Bełchatów Mostostal zakończył rundę zasadniczą PLS, zajmując piątą pozycje w tabeli z 26 punktami na koncie i tym samym w stu procentach wypełnił stawiane przed zawodnikami cele. Chociaż z pewnością wielu z nas czuje pewien niedosyt, gdyż czwarta lokata, jak wynika z przebiegu sezonu, była w zasięgu kędzierzyńskich siatkarzy, jednak trudno nie przyznać racji tym, którzy twierdzą, że "nie czas żałować róż" i trzeba skupić się na tym, co przed nami, gdyż już w sobotę i niedzielę nasi zawodnicy staną do walki w ćwierćfinałach play-off z mistrzami Polski i wszystko zacznie się niemal od początku, a wygranych i przegranych spotkań nikt nie będzie liczył.
Aby jednak wypełnić emocjonujący czas oczekiwania, przypomnijmy pokrótce historię występów Mostostalu w lidze w tym sezonie, gdyż jak nigdy dotąd, był to czas niezwykle burzliwy, czas wielkich radości i euforii przeplatany momentami przygnębienia i zwątpienia, które udzieliły się chyba wszystkim sympatykom "Trójkolorowych"
Do nowego sezonu zdetronizowany Mostostal przystępował w zmienionym składzie i z nowymi nadziejami. Waldemara Wspaniałego zastąpił Rastislav Chudik, który wcześniej współpracował z Mostostalem, wyszukując na Słowacji wartościowych zawodników do zespołu i organizował obozy szkoleniowe w swoim kraju. W trakcie przerwy transferowej władze klubu zapowiadały odbudowę jego potęgi w ciągu najbliższych lat, a do zespołu trafili młodzi i wielce obiecujący zawodnicy: Marcel Gromadowski, Arkadiusz Olejniczak, Michał Kozłowski, a w sierpniu Tomas Kmet. Dołączyli do nich dwaj kolejni Słowacy: Stanislav Vartovnik i Karol Szramek. Aby utrzymać pewną ciągłość mieli oni występować obok doświadczonych kolegów, którzy w poprzednich latach tworzyli potęgę kędzierzyńskiej drużyny. Zamierzenie było więc słuszne, logiczne i dające, z dużą dozą pewności, szansę na realizacje planów.
Zarząd nie postawił też wyraźnych żądań zawodnikom, którzy w tym sezonie mieli się ogrywać i zacząć budować drużynę. Jednak życie już na samym początku znacznie pokrzyżowało ten plan, gdyż najpierw kontuzji uległ Jarek Stancelewski, a niedługo potem- Duszan Kubica. Przebudowany zespół, w którym pojawiło się tylu nowych i młodych zawodników, znów się rozsypał. Z konieczności Rafał Muselak przesunięty został na pozycję libero, a na miejsce Jarka zakontraktowano, wspomnianego już przez mnie, Tomasa Kmeta, co zresztą było strzałem w przysłowiową dziesiątkę.
Swój chrzest bojowy zespół niezwykle sympatycznego Rastio Chudika przeszedł w meczu grupowym Pucharu Polski z Jastrzębskim Węglem, wygrywając nadspodziewanie gładko na boisku przeciwnika 3:0, a co najważniejsze - pokazał naprawdę ładna grę i charakter, którym jeszcze nieraz zaskoczy rywali i oczaruje widownię. Jednak za kilka dni poniósł porażkę z Politechniką Warszawa 2:3, aby w końcu wyeliminować obie drużyny i awansować do turnieju finałowego, co oczywiście okrzyknięto jako wielką niespodziankę. Jednak już wówczas kibice ujrzeli to, co stało się jakby wyznacznikiem gry Mostostalu w tym sezonie, a przed czym ostrzegali szkoleniowcy, jeszcze na miesiąc przed ligą. Mostostal grał nierówno. Piękne mecze przeplatał fatalnymi wpadkami i nigdy nie wiadomo było, jak zachowa się w danej chwili.
Rozgrywki ligowe rozpoczęły się jednak też pomyślnie, gdyż w inauguracyjnym pojedynku z Energią Sosnowiec nasi siatkarze odnieśli zwycięstwo 3:2, chociaż wystawili nerwy swoich kibiców na ciężką próbę, przegrywając dwa pierwsze sety. Po tym meczu fachowcy chwalili Mostostal za walkę do końca, za charakter i duże możliwości, a kibice - jak to kibice - chcieli widzieć swój zespół na podium. Na zimny prysznic nie trzeba jednak długo czekać.
Już w następnym tygodniu nasza drużyna osłabiona brakiem Marcela Gromadowskiego, który doznał kontuzji skręcenia stawu skokowego podczas treningu, nie sprostała beniaminkowi z Rzeszowa, ulegając w hali "Podpromie" 1:3. Po zwycięstwie nad AZS-em Nysa niby wszystko wróciło do normy, jednak już niedługo Mostostalowi przydarzyły się dwie kolejne wpadki: gładka porażka z Politechniką i bolesna przegrana z Radlinem we własnej hali. O ile tę pierwszą przegraną można było jakoś wytłumaczyć, o tyle wyjaśnienie tej drugiej było bardzo trudne i na zespół posypały się gromy. Prezes Pietrzyk uspokajał sytuację wokół klubu, zachowując stoicki spokój i dyplomatycznie odpowiadał na pytania dziennikarzy, chociaż jemu w tej chwili musiało być tak samo ciężko jak zawodnikom i trenerom, zwłaszcza że w prasie sportowej zaczęły pojawiać się różne nieprawdziwe informacje, które nie służyły zespołowi.
Trenerzy i zawodnicy wierzyli jednak, że ciężka praca włożona w przygotowanie do sezonu i podczas treningów musi przynieść efekty, a zespół stać na grę na wysokim poziomie. Trzeba było jednak tę wiarę przenieść na boisko, a to było najtrudniejsze, zwłaszcza, że w zespole pojawiały się nowe kontuzje. Nie udało się jednak powrócić z punktami z Jastrzębia i Mostostal, zajmując dziewiąta pozycję w tabeli, z dwoma zwycięstwami i pięcioma punktami na koncie, "osiągnął dno"
"Może będzie to TEN mecz - mecz prawdy i przełamania. Miejmy nadzieję, że tak się stanie i od soboty będziemy mówić znów o "Mosto" - drużynie zdolnej do wszystkiego - porażek ze słabeuszami i zwycięstw nad przysłowiowymi dream-teamami. Wprawdzie przysłowie mówi: " Nadzieja matką ...", ale miejmy nadzieję, bo w końcu, co nam innego pozostało..."
Takie słowa zamieściliśmy na naszej stronie internetowej "w zapowiedzi" meczu z PZU Olsztyn. Czy wierzyliśmy, że właśnie w tym meczu coś drgnie, że zespół faktycznie się odbuduje w spotkaniu przeciwko jednemu z najsilniejszych zespołów naszej ligi? A może był to bardziej wyraz wiary? Nieważne. Końcówka sezonu okazała się prawdziwym koncertem Mostostalu.
"Kiedy pisaliśmy tę zapowiedź, nawet nie mogliśmy przewidzieć, że w naszym tekście zawarliśmy nie tylko pragnienia wszystkich kibiców Mostostalu, ale także jakieś przeczucie tego, co może wydarzyć się w tę sobotę. ( przyp. 28.XI - po spotkaniu z PZU AZS-em Olsztyn) I nie chodzi tu o aż tak ogromną wiarę w zwycięstwo, jakiego byliśmy świadkami, ale w lepszą grę Mostostalu, w odbudowanie po przegranych pojedynkach z Radlinem i Jastrzębskim Węglem, w twardą i męską walkę, w próbę podjęcia rękawicy rzuconej przez pretendenta do mistrzowskiego tytułu, w pokaz umiejętności i hartu ducha. Tej samej myśli byli zresztą wszyscy kibice Mostostalu, którzy zgromadzili się w hali przy al. Jana Pawła II i z całej siły zagrzewali swoich ulubieńców do walki w myśl zawołania: "Dumni po zwycięstwach, wierni po porażce", a o ten doping bardzo prosili sami siatkarze i trenerzy Mostostalu.
Myślę jednak, że kibiców "Mosto" nawet prosić o to nie trzeba, bo przez lata między zawodnikami i fanami zrodziła się niewytłumaczalna dla innych nić, która łączy ich w chwilach wielkich sukcesów i spaja w momentach trudnych, a więc i tak przyszliby tłumnie do hali, aby pomóc "odbudować i przywrócić nadzieję" - jak napisałem w ostatnim moim felietonie zamieszczonym na tej stronie." ( Komentarz po meczu)
Podbudowany Mostostal stoczył jeszcze dwa wspaniałe pojedynki w I rundzie, ulegając Pamapolowi Częstochowa i Skrze Bełchatów 2:3, ale w obu spotkaniach pokazał, że kryzys z początku sezonu ma już za sobą. Po obu meczach zawodnicy otrzymali pochlebne recenzje, a drużyna chwalona była za piękną, młodzieńczą siatkówkę-pełną radości i polotu, a co najważniejsze - skuteczną. Przed świętami żegnaliśmy się w znacznie lepszych nastrojach, wierząc, że runda rewanżowa będzie bardziej spokojna i przewidywalna.
Po przerwie do zespołu zaczęli wracać kontuzjowani zawodnicy, a więc "Duszek" Kubica, Jarek Stancelewski i Rafał Musielak. Dwaj ostatni dawali na razie tylko krótkie zmiany, ale wiedzieliśmy już, ze niedługo zaczną więcej grać. Niestety, kontuzji nabawił się w Częstochowie Stanislav Vartovnik i w połowie stycznia poddał się zabiegowi, co praktycznie wyłączyło go z występów w tym sezonie i znów osłabiło drużynę, zwłaszcza w przyjęciu. Jednak Mostostal grał już inaczej. Ustabilizowany skład, zgranie, większe doświadczenie zrobiły swoje. Kędzierzynianie pokonali na inaugurację rundy rewanżowej na wyjeździe Energię Sosnowiec 3:2 w spotkaniu, w którym powracający do gry Rafał Musielak popisał się wspaniałą serią zagrywek i mecz po meczu zaczęli odrabiać straty w tabeli. Zwycięstwo nad AZS-em Nysa i Resovią w stosunku 3:0 dało nam piątą lokatę w tabeli, którą na chwile straciliśmy, przegrywając u siebie z Politechniką.
W końcówce pokonaliśmy jeszcze mistrzów Polski i Pamapol Częstochowa po emocjonującym spotkaniu, aby w XVIII kolejce ulec liderowi rozgrywek, który zresztą wywalczył tę lokatę dzięki naszemu zwycięstwu nad Pamapolem.
Runda rewanżowa przebiegała już znacznie spokojniej. Mostostal wygrywał spotkania z zespołami, które powinien pokonać, a forma drużyny była bardziej ustabilizowana. Co prawda, nie było tak spektakularnych meczów, jak trzy ostatnie w końcówce pierwszej rundy, ale zwycięstwa nad Pamapolem i Jastrzębskim Węglem świadczą wymownie o możliwościach podopiecznych trenera Chudika.
Najgorsze mamy już za sobą, a to najlepsze być może jest jeszcze przed nami. Tak krótko można podsumować rundę zasadniczą. Czy jeszcze w tym sezonie "Mosto" sprawi nam miłą niespodziankę? Zobaczymy. Na pewno są ku temu sprzyjające okoliczności Jakby nie było, przed zawodnikami jeszcze wiele pracy, aby dorównać tej drużynie, która święciła największe tryumfy, ale siatkarze udowodnili już w tych rozgrywkach, że w tunelu widać całkiem niemało światełko.
Autor: Janusz Żuk
Zapraszamy także do zapoznania się z poniższymi wykresami. Pierwszy przedstawia pozycję Mostostalu w tabeli PLS na przestrzeni całego sezonu, a drugi obrazuje wyniki poszczególnych spotkań.
|