"Uratowała nas cierpliwość"-
- Sebastian Świderski po meczu z Noliko
Kamil Składowski: W 2003 roku jako zawodnik pokonał pan wraz z Mostostalem Noliko Maaseik i awansował do turnieju finałowego Ligi Mistrzów. Teraz, już jako trener, znowu pokonał pan Belgów i jest o krok od powtórki tego sukcesu. Kiedy bardziej przeżywał pan te starcia?
Sebastian Świderski: Teraz, bo jako zawodnik więcej zależało ode mnie. Poza tym przed dziesięcioma laty był inny system, który oszczędził nam horroru, takiego jak we wtorkowym meczu. W rewanżu z Belgami do awansu wystarczyło nam wtedy wygranie jednego seta, a potem trener mógł wpuścić rezerwowych, podczas gdy my świętowaliśmy z kibicami w hali. Teraz było zupełnie inaczej, a ja nawet nie mogłem normalnie rozmawiać z Danielem Castellanim. W hali panował taki hałas, że nie słyszałem nawet własnych myśli.
K.Składowski: Wydawało się, że po 3:0 w pierwszym meczu w rewanżu nie będziecie mieli aż takich problemów.
S. Świderski: Ja się spodziewałem kłopotów, bo należy pamiętać, że to drużyna, która znakomicie broni i serwuje. A na dodatek ma za sobą wspaniałych kibiców i trochę nietypową halę. My jesteśmy już przyzwyczajeni do gry w większych obiektach. Na szczęście uratowała nas cierpliwość. Przy stanie 21:24 w czwartym secie nie pękliśmy, zachowaliśmy chłodne głowy i udało się wygrać. To był kluczowy moment, bo daliśmy sobie dodatkową szansę. Zdecydowała jedna akcja, jedna piłka, uff...
K.Składowski: Po wprowadzeniu zasady złotego seta" niemal w każdej parze play-off Ligi Mistrzów dochodzi do horrorów. Ta zasada to dobry pomysł, czy wcześniej było lepiej?
S. Świderski: Z jednej strony to super dla kibiców, bo trzeba grać nie tylko w pierwszym, ale i w drugim meczu. Z naszego punktu widzenia tak super już nie jest. Pierwsze spotkanie jest prawie bez znaczenia. Dopiero w rewanżu jest walka z wszystkimi i o wszystko.
K.Składowski: Jak się zmieniła polska siatkówka w ciągu ostatnich dziesięciu lat, od pańskiego pamiętnego spotkania z Noliko?
S. Świderski: To zupełnie inny świat. Teraz kładzie się nacisk na bardzo fachową analizę rywala, statystyki, taktykę, niuanse. Dziesięć lat temu nie było to wszystko aż tak rozwinięte. Na szczęście o zwycięstwie wciąż decydują goście odbijający piłkę, a nie programy komputerowe.
K.Składowski: Dziesięć lat temu belgijskie kluby było bogatsze i znacznie lepiej zorganizowane niż polskie. To się teraz zmieniło?
S. Świderski: Nasza siatkówka poszła bardzo do przodu, lecz Belgowie nadal mają czym nas zaskoczyć. Dzień przed meczem mieliśmy okazję przyjrzeć się maszynom, które wspomagają treningi w hali. I muszę przyznać, że nigdy wcześniej czegoś takiego nie widziałem. Przy jednym z urządzeń nie byliśmy w stanie nawet odgadnąć do czego służy.
K.Składowski: W takich horrorach, jak ten w Maaseik, często rodzi się prawdziwa drużyna. Tak będzie w waszym wypadku?
S. Świderski: Nie wiem, czy tak się stanie. Na pewno dostaliśmy z Danielem solidną porcję informacji. To był pierwszy mecz tego zespołu o tak dużą stawkę, pod tak dużą presją. Przed Pucharem Polski mamy wreszcie obraz tego, jak na tak wielki stres reagują nasi zawodnicy. Skorzystamy z niego, by osiągać kolejne sukcesy.
K.Składowski: Czy ZAKSA Kędzierzyn-Koźle wreszcie nawiąże do sukcesów wielkiego Mostostalu?
S. Świderski: ?Nasi sponsorzy łożą pieniądze właśnie po to, byśmy wygrywali, w lidze, Pucharze Polski oraz Lidze Mistrzów i byli ich wizytówką. Chcemy wreszcie coś wygrać, by sponsorzy mieli powody do radości. Długo na nie czekają.
Źródło: przegladsportowy.pl
|