"Ligowe remanenty" -
- podsumowanie sezonu PLS
Kolejny sezon Polskiej Ligi Siatkówki przeszedł do historii. Teraz nadszedł czas podsumowań, analiz i ocen. My także planujemy serię artykułów podsumowujących ten sezon, a na początek proponujemy zatrzymanie się nad poszczególnymi zespołami PLS-u. Zastanówmy się, czy osiągnięta pozycja satysfakcjonuje zarządy drużyn, czy udało się osiągnąć postawione cele, jak wyglądała gra w minionym sezonie?
Skra Bełchatów
Mimo iż zarząd klubu głośno mówił tylko o medalu, to jednak wszyscy oczekiwali złota. Tak też się stało. Bełchatów nie tylko stał się stolicą siatkówki, ale zdobył podwójną koronę, co jest ogromnym sukcesem w historii tego młodego klubu. Można narzekać, że podopieczni Ireneusza Mazura grają brzydką, schematyczną siatkówkę, że gwiazdy i gwiazdeczki grają "na pół gwizdka", ale jednego nie można im odmówić: Wtedy gdy trzeba było, pokazali pełnię możliwości, a ich "brzydka siatkówka" była skuteczna, a to jest w sporcie najważniejsze. Nie da się nie zwrócić uwagi na ogromny awans klubu (trzy pozycje) względem zeszłego sezonu.
Sceptycy twierdzą, że w Bełchatowie grają "emeryci", ale ja uważam, że Neroj, Milczarek, o Wlazłym nie wspominając, godnie reprezentują młode pokolenie. Pragnę przypomnieć, że właśnie Wlazły grał zawsze, gdy "gwiazdki" kładły mecz, że to on kończył większość piłek i moim zdaniem ma największy udział w dublecie, który zdobyli zawodnicy Ireneusza Mazura.
PZU AZS Olsztyn
Akademicy mimo wzmocnień poczynionych podczas przerwy transferowej pozostali tuż za tronem. Na pewno w zespole tkwi potencjał. Poza tym utrzymany jest bilans między młodym i starszym pokoleniem. Wielka szkoda, że nie mogliśmy pasjonować się prawdziwą walką o złoto, bo akademicy bez Pawła Papke stracili połowę swych atutów, a kontuzja Michała Bąkiewicza odebrała im wszelkie argumenty. Teraz trudny okras przed władzami klubu, bo każdy nerwowy ruch może tylko pogrążyć zespół. Potrzebny jest spokój i ewentualnie kosmetyczne roszady, gdyż olsztynianie w tym składzie, a także z jeszcze większym bagażem doświadczeń, będą mogli walczyć ze wszystkimi.
Pamapol Domex AZS Częstochowa
Częstochowianie podnieśli się po rundzie transferowej i mimo ogromnych przetasowań w składzie nie dali się zepchnąć z podium. Na pewno ogromna w tym zasługa Edwarda Skorka, który z dużą intuicją wybiera młodych zawodników do drużyny, a także Pawła Woickiego, który kierował ich młodzieńczą, pełną szaleńczego ryzyka i interesujących kombinacji siatkówką. Na pewno niemożliwa jest stagnacja w zespole spod Jasnej Góry, bo jak co roku, na czołowych siatkarzy czają się możni z zachodu i wschodu. Trzeba myśleć o młodych siatkarzach, którzy będą w stanie podtrzymać pasmo sukcesów, ale to jest już problemem władz zespołu, z którym dotychczas radzili sobie bez zarzutu.
Jastrzębski Węgiel
"Umarł król" - powiedział Marcin Prus i trafił w sedno sprawy. Już po roku panowania Jastrzębianie dali się zdetronizować i pozostali bez medali. Tym samym legł mit Prielożnego. Na pewno złożyło się na to więcej czynników. Transfery chyba nie były zbyt trafne, bo Mistrz zamiast się wzmocnić, stracił siłę rażenia. Należy się też zastanowić, dlaczego nagle formę stracił Radosław Rybak. Ale to już historia. Trzeba pamiętać, że dobrze przepracowanie okno transferowe może wrócić drużynę do walki o najwyższe laury, ale to już rola zarządu.
Mostostal Azoty Kędzierzyn-Koźle
Mostostal omówimy w oddzielnym podsumowaniu, które ukaże się za kilka dni.
AZS Politechnika Warszawa
"Inżynierowie" odnieśli sukces. Po cudownym utrzymaniu się w PLS, teraz przeszedł sezon stagnacji, spokoju, udowodnienia pozycji, bo co tu się oszukiwać: warszawianie nigdy nie byli czarnym koniem PLS. Opowiadania o ich aspiracjach i możliwościach co do medalu były mocno przesadzone, a jak sam trener Felczak mówił: szóste miejsce w pełni ich satysfakcjonuje. Ciekawe transfery mogą zmienić oblicze tej drużyny, ale trudno wyrokować, bo nie znamy ani aspiracji, ani sytuacji materialnej klubu ze stolicy, a coraz częściej dochodzą nas głosy o poważnym kryzysie finansowym i możliwości wycofania zespołu z serii A. Wierzymy, że do tego nie dojdzie, bo szkoda by było tej sympatycznej drużyny, która pod pieczą trenera Felczaka z pewnością okrzepła i dojrzała.
Resovia Rzeszów
Rzeszowianie odnieśli niewątpliwy sukces. Jak mówił trener Such, utrzymanie było celem, a każde miejsce powyżej ósmego zostanie przyjęte w klubie jako niespodzianka i sukces wielkiego kalibru. Szaleńczy zryw trwający już od play-offów ze Skrą przyniósł efekt w postaci pierwszych zwycięstw i należą się brawa dla siatkarzy, którzy zaczęli wygrywać i wylewać pot na parkiecie, gdy nikt tego od nich nie oczekiwał.
Energia Sosnowiec
Sosnowiczanie mimo ogromnych problemów finansowych utrzymali się w PLS i uchronili klub od bankructwa. Ale chyba nie o to chodziło w zespole. Transfery przeprowadzone latem nie do końca przyniosły efekt, bo Cyvas, czy Zelic niczym nie wyróżniali się ponad przeciętną polskiej ligi, a wręcz byli słabsi. Ostatecznie liderem zespołu został Bartek Soroka, a na rozegraniu dowodził młodziutki Syguła. Osobnym rozdziałem jest kwestia Żygadły, który cały początek grał na "pół gwizdka", ale prezes powinien wiedzieć, że z niewolnika nie ma pracownika. Szkoda tylko zespołu, który w wyniku niefrasobliwości zarządu przy wydawaniu pieniędzy nieuchronnie pikuje w kierunku Serii B i marnuje spuściznę pozostawioną przez Płomień Milowice.
AZS Nysa
Nysianie przez wiele lat byli symbolem polskiej siatkówki. Polska liga nierozerwalnie łączyła się z tym niewielkim miastem opolszczyzny, a i trudno było sobie wyobrazić Nysę bez "Kurnika", bez meczów, bez siatkówki. Tak było do soboty. Spadek Nysy nie dziwi nas bardzo, bo przecież od dawna się na to zanosiło. Słyszeliśmy o braku sponsora, czytaliśmy o ciągłych zmianach trenera, czy przetasowaniach składu. Dochodziły do nas spekulacje o wycofaniu zespołu z rozgrywek, ale co roku prezesi stawali na wysokości zadania, pozyskiwali sponsora, "kupowali" zawodników i znów ratowali ukochaną Stal, a później NKS, czy wreszcie AZS. Również zawodnicy dotrzymywali kroku działaczom i grali dobrze, klub pozostawał w gronie najlepszych, a nyska siatkówka trwała w PLS jako symbol tradycji i dowód na to, że "wiara czyni cuda". Tak było do soboty,
gdy gwardziści po raz trzeci pokonali podopiecznych Macieja Jarosza (choć trudno mówić, czy byli to bardziej zawodnicy Salwina, Rysia, czy Jarosza). Coś się skończyło. Obraz nyskiej siatkówki znów rysuje się w czarnych barwach, ale pamiętajmy, że to już normalne i, aby tradycji stało się zadość, powinien znaleźć się ktoś, kto nada barw AZS-owi i pozwoli grać utalentowanym siatkarzom, a kibicom z tego niewielkiego miasta znów pozwoli się cieszyć ze zwycięstw ukochanego klubu.
SK Górnik Radlin
Radlin również pożegnał się z PLS, choć jego przygoda z ekstraklasą trwała znacznie krócej. Jak zawsze żal klubu, który żegna się z nami, bo polubiliśmy młodych: Domonika, Szabelskiego, czy Grygiela. Na długo zapamiętamy porażkę w hali przy al. Jana Pawła z ambitnymi radlinianami, którzy bez kalkulacji przystępowali do każdego spotkania i dali się we znaki niejednemu zespołowi.
Cieniem na występach Górnika kładzie się jedynie postać trenera Luksa, który zimą pożegnał się z zawodnikami, co w praktyce oznaczało przyjście niedoświadczonego Brzezinki. Ten nie zawsze radził sobie z drużyną, skąd wynikały problemy zespołu. Następnie trener Luks postanowił powrócić do swojego klubu i ratować górników w starciach z Nysą. Come back nie okazał się jednak tak szczęśliwy, jakby życzyli sobie tego zawodnicy, działacze i kibice. Szkoleniowiec, który wprowadził zespół z Radlina do serii A, nie okazał się być "mężem opatrznościowym" i tym razem musiał pogodzić się z przegraną. Historia zatoczyła więc koło.
Autor: Jacek Żuk
|