ZAKSA - nowy projekt
Sebastian Świderski o wizji zespołu
/FRAGMENTY/
Agnieszka Kapela: Mówi pan o tym, że trudno odciąć się od sportu. Pan przeniósł karierę zawodniczą na karierę trenerską. Jakie wrażenia po całym sezonie pracy w ZAKSIE jako drugi trener?
Sebastian Świderski: Przy takim trenerze, jakim jest Daniel Castellani, to są tylko same pozytywy. Jest naprawdę bardzo dobrym trenerem, psychologiem i bardzo dobrym znajomym nie tylko sztabu, ale wszystkich chłopaków. Z każdym rozmawiał, każdemu chciał pomóc, nawet wówczas, jeśli ktoś miał problemy psychologiczne. Jego małżonka jest bardzo dobrym i bardzo znanym w Argentynie psychologiem, więc szkoda by było z tego nie skorzystać. On umiejętnie to robi i, jak widać, z bardzo pozytywnym skutkiem. Mogę dlatego mówić o tym sezonie w samych superlatywach. Trafiłem na fajną grupę ludzi, fajny klub, fajnych kibiców. I szkoda tylko, że nie zostało to przypieczętowane złotym medalem. Myślę, że na to jeszcze przyjdzie czas (uśmiech).
A. Kapela: To może uda się z panem jako pierwszym trenerem. To była trudna decyzja, żeby objąć to stanowisko po Danielu Castellanim, zwłaszcza że jest pan wciąż na początku swojej trenerskiej drogi?
S. Świderski: Na pewno nie będę się w ogóle starał zastąpić Daniela. To nie uda się nikomu. Będę starał się kontynuować jego pracę, jego myśl szkoleniową, ale do tej myśli szkoleniowej na pewno dorzucę swoje pomysły. Każdy trener powinien mieć swój pomysł na swoją drużynę i grę, tak że ja troszeczkę na pewno pozmieniam. Zobaczymy, co z tego wyjdzie. Ja wierzę w to, że będzie dobrze.
A. Kapela: Wydaje się, że tę swoją myśl już zaczął pan wdrażać. Odszedł Felipe Fonteles, czyli siła napędowa ZAKSY w poprzednim sezonie, a nowe transfery pokazują zwrot w kierunku młodości. Taki jest pomysł na klub?
S. Świderski: Rozmawiałem długo z panią prezes [Sabiną Nowosielską - przyp. red.] najpierw na temat przejęcia przeze mnie sterów i doszliśmy do porozumienia. Postanowiliśmy zacząć nowy projekt, budować zespół na kilka lat, nie tylko na jeden sezon. Jak widać, Felipe Fonteles wypromował się u nas, zagrał najlepszy sezon swojego życia i, niestety, po pierwszym roku od razu odszedł. Zdecydowaliśmy się zainwestować w młodzież, przede wszystkim w polskich zawodników. Będziemy się starać ich promować i stworzyć taką grupę, żeby grała nam kilka lat. Na to się zgodziłem i na razie to idzie w dobrym kierunku, a wierzę w to, że to jeszcze nie koniec takich fajnych, młodych, polskich transferów.
A. Kapela: Brzmi tajemniczo, ale i obiecująco. Może pan coś zdradzić, przynajmniej pozycję zawodnika?
S. Świderski: Wolałbym nie. Na tę chwilę brakuję nam tak naprawdę jednej osoby na jednej pozycji, czyli czwartego przyjmującego. Mamy ciągle w odwodzie Serhiya Kapelusa, którego nie skreślamy, natomiast jest jeszcze kilka założeń, kilka innych możliwości. Czekamy na pewne sytuacje, o których wolałabym nie mówić, bo sprawa jest mocno delikatna.
A. Kapela: Wiadomo za to, że w przyszłym sezonie do PlusLigi znów przyjdzie kilku bardzo dobrych zawodników z lig rosyjskiej i włoskiej, by wspomnieć tylko o Dicku Kooyu, Alenie Pajenku, Peterze Veresie czy Facundo Conte. Jaka, pana zdaniem, jest przyczyna takiego stanu rzeczy?
S. Świderski: Według mnie liga rosyjska jest bardzo trudna. Pomimo iż są tam największe w tym momencie pieniądze na świecie, trzeba być bardzo mocnym psychicznie. I fizycznie. Przekonaliśmy się choćby po Bartku Kurku, że, niestety, Rosja nie każdemu zawodnikowi służy. Liga włoska ostatnio bardzo mocno obniżyła loty: poważny kryzys, poziom już nie ten. Kluby włoskie szukają na rynkach nieodkrytych, szukają zawodników bardzo młodych, bardzo tanich i dopiero ich kreują. Liga turecka z kolei bazuje na dużych pieniądzach, na zawodnikach z nazwiskiem, którzy już coś pokazali. Natomiast my staramy się ściągnąć siatkarzy, wykorzystując klimat, jaki jest w Polsce, to, jacy są kibice i jakie są relacje. Musimy też powiedzieć, że teraz zawodnicy, którzy przychodzą do PlusLigi, to już nie są średniacy, tylko ciekawi gracze, reprezentanci swoich krajów. Widać więc, że ten poziom się podnosi i każdy chce przyjść, zobaczyć, jak to w Polsce jest, przeżyć to na własnej skórze. Myślę, że nikt się nie spodziewał takiej atmosfery, jaka była chociażby w meczach ćwierćfinałowych Bełchatowa z Rzeszowem, naszych półfinałowych z Jastrzębiem, w Bydgoszczy czy oczywiście na finałach. I tak naprawdę nikt, dopóki nie przyjedzie do Polski, to nie będzie wierzył w to, co się tu dzieje.
Źródło: Strefa Siatkówki
|