"Jestem normalnym, zwykłym facetem"
- mówi o sobie Dick Kooy
Dick Kooy został zakontraktowany do ZAKSY przed sezonem 2013/2014 jako następca Felipe Fontelesa i już sam ten fakt sprawia, że wymagania wobec tego zawodnika były i są bardzo wysokie. Razem z zespołem przeżywał wahania formy, wzloty i upadki, ale od pewnego czasu jest podporą ZAKSY. W meczu z Resovią otrzymał tytuł MVP, a i wcześniej często był jednym z najlepszych zawodników na boisku, wybieranym przez "Przegląd Sportowy" do drużyny kolejki. Jak czuje się konfrontowany z legendarnym Brazylijczykiem? Jak mu się gra w ZAKSIE? Co z jego trudnym charakterem? Na te i inne pytania poznamy odpowiedź w rozmowie Kamila Składkowskiego
- Sam nie wiem, czemu przylgnęła do mnie łatka trudnego we współpracy? To normalne, że we Włoszech nie było mi łatwo, skoro wyjechałem z domu jako 18-latek, przyjechałem do obcego kraju. Popytajcie o mnie w Maceracie czy teraz trenera Świderskiego. Jestem normalny, pracuję każdego dnia, jak inni. Zresztą w sporcie są różni ludzie, piłka zna Messiego, ale i Balotellego - mówi Holender pytany o krążące pogłoski o swoim trudnym charakterze i zaraz dodaje: - Jestem normalnym, zwykłym facetem. A Felipe Fonteles, do którego cały czas jest porównywany, zarówno przez kibiców jak i komentatorów? - On jest miłym gościem, gra po swojemu, ja po swojemu i tyle - kwituje krótko zawodnik, który wpisał się już na stałe w pejzaż polskiej i kędzierzyńskiej siatkówki i jak sam powiada, jest zadowolony ze swojej decyzji. - Polska to dla mnie nowa, wspaniała przygoda. Macie tutaj naprawdę fajnych kibiców, niezłe obiekty i ciekawą ligę. Lubię kolegów z ZAKSY, to naprawdę mili ludzie. Jestem zadowolony - odpowiada zawodnik, który dotychczasową swoją karierę spędził we Włoszech w Modenie i Maceracie. - Ostatnio przez dwa i pół roku żyłem z żoną w Mediolanie. Była tam piękna pogoda i cudowne jedzenie, ale i tak czuję się szczęściarzem, bo w Kędzierzynie są Sebastian czy Paweł Zagumny, którzy doskonale znają włoski. Gdy tylko mam jakiś problem z porozumieniem się po angielsku, zawsze mi pomagają.
W ostatnim czasie Dick Kooy tak jak cały zespół ZAKSY żyje sprawą Grzegorza Boćka i, jak powiada, nie może jej zrozumieć. - Słyszałem, że nie podpisał kontraktu i dziwi mnie to, że teraz jest z tym tyle problemów. Trochę tego nie ogarniam, bo przecież ja też mogę coś obiecać, np. że zostaję tu na cztery lata, a po sezonie odejść, jeśli tego wszystkiego nie sformalizujemy. Dziwne... - kwituje zdezorientowany siatkarz, który zresztą widzi w swoim koledze z drużyny materiał na świetnego atakującego. - Grzegorz Bociek ma szansę w przyszłości stać się wielką gwiazdą siatkówki, ale na razie jest jeszcze bardzo młody i potrzebuje czasu.
Odnosząc się do występów reprezentacji Holandii, do której powrócił w meczach eliminacyjnych do Mistrzostw Świata, Dick Kooy z żalem stwierdza: - Nie mamy tak świetnych warunków, jak choćby wasza kadra. Rozmawiałem z Polakami, oni opowiadali, że ćwiczą od poniedziałku do piątku w jednym ośrodku. A u nas nie ma tak dobrze, my wracamy każdego dnia do domów samochodami. To zupełnie inny świat. Holendrzy bowiem kochają i pasjonują się piłką nożną, od której zaczynał zresztą Kooy i
panczenami, o czym mogliśmy się przekonać podczas igrzysk w Soczi. - Gdy jesteś dzieciakiem albo grasz w piłkę nożną, albo jeździsz na łyżwach - opowiada. - To nasz narodowy sport.
W ZAKSIE Kooy jest najlepiej punktującym zawodnikiem 3,95 pkt./set, co daje mu najlepszy wynik wśród przyjmujących w PlusLidze i piaty w ogólnej klasyfikacji. Na tym samym miejscu plasuje się w ataku. Dość silną stroną Holendra jest również zagrywka (11. Miejsce), ale tu widać, ze siatkarz przeżywa progres i z meczu na mecz gra coraz lepiej w tym elemencie. Sezon się jeszcze nie skończył, więc trudno oceniać Holendra, ale z perspektywy rozegranych spotkań można powiedzieć, że jest mocną stroną ZAKSY.
Autor: Janusz Żuk
Cytaty: przegladsportowy.pl
|