Strona główna
Aktualności
Wywiady
Fotoreportaże
Filmy


Historia klubu
Sala Chwały
Sukcesy
Kędzierzyński Panteon Sławy
Skład
Nasi zawodnicy
Grali u nas
Trenerzy ZAKSY
Ciekawostki
Hala Azoty


Terminarz 2023/24
Tabela (2023/24)
Sezon 2022/23
Sezon 2021/22
Sezon 2020/21
Sezon 2019/20
Sezon 2018/19
Sezon 2017/18
Sezon 2016/17
Sezon 2015/16
Sezon 2014/15
Sezon 2013/14
Sezon 2012/13
Sezon 2011/12
Sezon 2010/11
Sezon 2009/10
Sezon 2008/09
Sezon 2007/08
Sezon 2006/07
Sezon 2005/06
Sezon 2004/05
Medalisci MP


Puchar Polski 2024
Puchar Polski 2023
Puchar Polski 2022
Puchar Polski 2021
Puchar Polski 2020
Puchar Polski 2019
Puchar Polski 2018
Puchar Polski 2017
Puchar Polski 2016
Puchar Polski 2015
Puchar Polski 2014
Puchar Polski 2013
Puchar Polski 2012
Puchar Polski 2011
Puchar Polski 2010
Puchar Polski 2009
Puchar Polski 2008
Puchar Polski 2007
Puchar Polski 2006
Puchar Polski 2005
Zdobywcy PP


Liga Mistrzów 23/24
Liga Mistrzów 22/23
Liga Mistrzów 21/22
Liga Mistrzów 20/21
Liga Mistrzów 19/20
Liga Mistrzów 18/19
Liga Mistrzów 17/18
Liga Mistrzów 16/17
Puchar CEV 14/15
Liga Mistrzów 13/14
Liga Mistrzów 12/13
Liga Mistrzów 11/12
Puchar CEV 10/11
Puchar CEV 09/10


O nas
Wygaszacze ekranu
Puzzle
Tapetki na pulpit
Galeria
Karykatury
Zawodnik miesiaca
Sondy

"Choroba? Najtrudniej znoszę to, że nie mogę grać" -

-mówi Grzegorz Bociek



Kilka tygodni temu dowiedzieliśmy się, że Grzegorz Bociek, atakujący reprezentacji Polski cierpi na nowotwór. 23-latek walczy z chorobą i zdecydował się opowiedzieć o tej walce na łamach "Przeglądu Sportowego".

Kamil Składowski: Cieszę się, że możemy porozmawiać. Jak się pan czuje, jak przebiega leczenie?
Grzegorz Bociek: Jestem po czwartej chemii, przewidywanych jest sześć do ośmiu cykli, z których każdy składa się z dwóch chemioterapii. Każdą z nich przyjmuję mniej więcej co dwa tygodnie. Mniej więcej, bo muszę być zdrowy, każde przeziębienie wyklucza zabieg.

K. Składowski: Jak pan znosi terapię? Wiele osób cierpi przy takim leczeniu.
G. Bociek: Pierwsze trzy chemie były bardzo ciężkie, właściwie po nich całą noc wymiotowałem. Po każdej z nich dochodziłem do siebie ze trzy dni. Natomiast po czwartej wymiotowałem w nocy, ale już na drugi dzień obudziłem się i czułem się bardzo dobrze. Mój organizm tym razem bardzo dobrze zadziałał. Na razie wszystko jest na właściwej drodze, badania we Wrocławiu wypadły dobrze, to się zatrzymało, po prostu muszę przejść całe leczenie do końca.

K. Składowski: Było trochę zamieszania, bo nie wiedzieliśmy dokładnie, jaki ma pan rodzaj nowotworu. W jaki sposób się pan dowiedział, że jest chory?
G. Bociek: Mam nowotwór układu limfatycznego, to siedzi w węzłach chłonnych na szyi. W trakcie przedsezonowego obozu miałem problemy z oddychaniem, pojawiły się duszności, nawet głos mi się zmienił. Zaczęliśmy szukać, bo kiedyś miałem problemy z astmą. Poszedłem do lekarza, ale okazało się że to nie to. Podobnie było z alergią, bo kiedyś ona mnie też męczyła. W końcu lekarze klubowi wykonali mi badania w Koźlu, mamy tam podpisaną umowę ze szpitalem. Okazało się, że mam powiększone węzły chłonne. Wtedy pojawiło się też podejrzenie nowotworu. W sumie to wszystko do mnie nie dochodziło. Dostałem skierowanie na biopsję do Opola. Po tygodniu, może półtora, były już wyniki. Wycinek wysłano do Łodzi, a tam sprawy pilnował lekarz, który zajmuje się nami w reprezentacji Polski. Później czekała mnie już szybka wizyta u lekarza, który mnie teraz prowadzi.

K. Składowski: I jakie miał pan pierwsze myśli po tej wizycie?
G. Bociek: Dowiedziałem się wtedy, co to jest, ile to będzie trwało. Generalnie pani doktor powiedziała, że jest to nowotwór, który bardzo dobrze się leczy i zabroniła się tym wszystkim przejmować, kazała być pozytywnym. Po prostu muszę czekać.

K. Składowski: Wielu pańskich kolegów mówi, że ma pan bardzo dobry charakter i radosne usposobienie. Ale czy to może wystarczyć w obliczu takiej choroby? Jak pan to wytrzymuje?
G. Bociek: Ja to przetrzymam, są ze mną cała moja rodzina, cały mój klub i na każdym kroku odczuwam wielkie wsparcie. Sam nie wiem, ale może i do tej chwili jakoś nie dociera do mnie, że mam raka? Najbardziej myślę o siatkówce i piłce, bo to chyba najtrudniej teraz znoszę, że nie mogę w nią grać. Chciałbym bardzo, ale niestety, taką mam karę.

K. Składowski: Jak długo ta kara może jeszcze potrwać?
G. Bociek: Skończyłem dwa cykle chemii, więc potrwa to mniej więcej trzy, cztery miesiące. Zależy czy będę musiał przejść sześć czy osiem cykli.

K. Składowski: Nie został pan sam. Pomaga panu klub, inni siatkarze, środowisko. To dla pana ważne?
G. Bociek: Bardzo dziękuję wszystkim, którzy wspierają mnie psychicznie i finansowo. Jest mi bardzo miło, że ZAKSA zachowała się bardzo fajnie, chłopaki nie pozwalają mi się załamać, pomogła mi także Skra, inne zespoły też chcą mnie wesprzeć, sfinansować leki czy badania. Bardzo się cieszę, nawet nie mam żadnych powodów, by się załamywać.

K. Składowski: Jak wygląda pana codzienność? Ma pan okazje wychodzić z domu?
G. Bociek: Jak tylko mogę, staram się wychodzić, aktywnie spędzać czas. Byłem na meczu siostry w Łodzi, na ZAKS-ie. Muszę jednak uważać, bo mój układ odpornościowy nie jest mocny. Jeśli mam nawet delikatny katar, siedzę w domu i nigdzie się nie pokazuję.

K. Składowski: Wcześniej nie chciał pan mówić o szczegółach, ale pańska choroba stała się sprawą publiczną. Denerwowało to pana?
G. Bociek: Na początku chciałem to wszystko zachować w tajemnicy, zrobić to wszystko po cichu. Nie chciałem nikomu mówić, wolałem się pokazać za sześć miesięcy i spotkać z dziennikarzami na parkiecie. Dopiero wtedy zamierzałem wszystko ogłosić, powiedzieć, że pokonałem cholerstwo i dać przekaz innym chorym, że warto walczyć. Nie udało mi się tego ukryć, media naciskały coraz mocniej.

K. Składowski: Czy ta poważna choroba zmieniła pana życie?
G. Bociek: Czy ta choroba mnie zmieniła? W porównaniu do mojego wcześniejszego trybu życia musiałem usiąść na tyłku. Nie załamałem się, podchodzę do tego bardzo pozytywnie. Może miałem jeden dzień takiej załamki, gdy zdałem sobie sprawę, że z pół roku nie będę mógł grać w siatkówkę. Tak naprawdę tylko to mnie męczyło.

K. Składowski: Czyli nie wyobraża pan sobie przyszłości bez sportu?
G. Bociek: Nie, nie ma takiej opcji, ja bez siatkówki nie potrafię żyć! Nawet moja żona mówi, że ja nie cierpię na nowotwór, lecz raczej na ADHD! Chciałaby, żebym już poszedł pograć i wreszcie się wyżył.

K. Składowski: Denerwuje się pan, gdy ktoś pana zaczepi i pyta o walkę z nowotworem?
G. Bociek: Nie robię sensacji z mojej choroby, rozmawiam z każdym, jeśli ktoś mnie zapyta, ale nie chcę się z nią sam gdzieś wychylać. Przyznam, że na początku trochę mnie to irytowało, bo dostawałem z pięćdziesiąt telefonów, każdy pytał się, co ze mną. Teraz już się na tyle oswoiłem z chorobą, że mówię o niej jak o wszystkim innym.

K. Składowski: Gdy się ostatnio widzieliśmy miał pan bujną czuprynę. Chemia tego nie zmieniła?
G. Bociek: Na razie nic mi nie wypadło. Widocznie jako sportowiec jestem bardziej zahartowany, mój wytrenowany organizm na razie pokazuje charakter (śmiech). Niestety, nie mogę trenować, biegać, grać. Razem z fizjoterapeutą ZAKS-y coś jednak staramy się robić, by jakoś utrzymać moje mięśnie w formie.

K. Składowski: ZAKSA bardzo słabo zaczęła sezon. Wkurzał się pan, oglądając w telewizji problemy kolegów?
G. Bociek: Szkoda mi było oglądać, jak chłopaki dostawali w tyłek, trudno mi było zresztą nawet patrzeć na siatkówkę. Ważne, że jakoś wyszli z tego wszystkiego, zaczęli wygrywać, mają fajną serię, awansowali w Pucharze CEV. Panuje coraz lepsza atmosfera, zmierza to wszystko w dobrym kierunku.

K. Składowski: Pan jest wielkim optymistą, ale czy podobnie zachowują się pańscy bliscy?
G. Bociek: Rodzina jest chyba bardziej załamana niż ja! Tak jak mówiłem, podchodzę do tego z optymizmem. Moi rodzice, gdy się dowiedzieli, byli w szoku. Gdy im to mówiłem, to już się śmiałem: Mamo, będzie dobrze, niedługo wracam do siatkówki, nie martw się!

Źródło: Przegląd Sportowy