"Dziecko to wielki cud" -
mówi Paweł Zatorski
/FRAGMENTY/
W numerzae lutowym parafialnej gazetki "Dobrze, że jesteś" wydawanej przez parafię p.w. św. Eugeniusza De Mazenod w Kędzierzynie-Koźlu na osiedlu Pogorzelec ukazał się ciekawy wywiad z libero ZAKSY Kędzierzyn-Koźle Pawłem Zatorskim, którego fragmenty publikujemy.
"Dobrze, że jesteś": Ponad rok temu ożeniłeś się i urodziło się Wam dziecko. Co zmieniło w Waszym życiu przyjście dziecka na świat?
Paweł Zatorski: Tak naprawdę przyjście na świat dziecka zmieniło bardzo dużo w naszym dotychczasowym życiu. Przede wszystkim jeszcze bardziej zbliżyło nas to do siebie - moją żonę Agnieszkę i mnie. Dodało nam mnóstwo energii, którą poświęcamy nie tylko sobie, ale szczególnie naszemu synowi. Zobaczenie tak maleńkiej istoty było dla nas wspaniałym przeżyciem. Do tej pory, gdy patrzymy na Samuela wiemy, że jest to krew z naszej krwi i jest to coś niesamowitego. Uważamy, że jest to wielki cud. Do późnych godzin nocnych oglądamy Jego zdjęcia pomimo, że śpi On w drugim pokoju. Tak naprawdę to nieustannie za Nim tęsknimy.
"Dobrze, że jesteś": Jakie imię wybraliście dla swojego dziecka ?
P.Zatorski: Nasz syn nazywa się Samuel. Chcieliśmy, aby było to imię biblijne. Wybraliśmy go, kiedy żona była jeszcze w ciąży. Niektórzy znajomi myśleli, że idziemy za tren dem ludzi młodych i koniecznie musi to być imię zagraniczne. Dobrze kojarzy nam się to imię, gdyż znamy Samuela, który jest bardzo pozytywną postacią i mamy nadzieję, że nasz syn również taki będzie.
"Dobrze, że jesteś": Czy dobrze mieszka Ci się na Pogorzelcu?
P.Zatorski: Bardzo dobrze mieszka mi się na Pogorzelcu. Mieszkam już tutaj czwarty rok. Nie miałem żadnej przykrej przygody związanej z miejscem zamieszkania. Bardzo lubię Kędzierzyn i czuję się tutaj bardzo dobrze. Dzielnica także mi odpowiada. Tak naprawdę to mam tutaj wszystko bardzo blisko. Nie zamierzam zmieniać mieszkania do końca mojej kariery w Kędzierzynie. Kiedyś w wywiadzie powiedziałem, że poświęciłem cały swój czas, aby być dokładnie w tym miejscu, gdzie teraz jestem.
"Dobrze, że jesteś":: Jak przebiegała Twoja kariera sportowa?
P.Zatorski:Od najmłodszych lat pracowałem na taką pozycję, jaką mam obecnie w świecie siatkarskim. Na szczęście ta praca była dla mnie ogromną przyjemnością i także zabawą. Muszę przyznać, że tak jest do tej pory. Myślę, że jest moją siłą i zawsze daje mi dużo energii do pracy na treningach, na meczach i do tego, aby motywować siebie i wszystkich ludzi dookoła czy to kolegów z drużyny, czy kibiców. Takie podejście bardzo pomaga w życiu i warto za wszelką cenę polubić to co się robi, bo to na pewno ułatwia pracę i niweluje rutynę oraz zmęczenie.
"Dobrze, że jesteś": Możemy spotkać Ciebie w kościele. Czy wiara pomaga Ci w życiu sportowym i osobistym?
P.Zatorski: Tak, staram się w miarę możliwości pojawiać w kościele. Kiedy jestem w Kędzierzynie chętnie uczest niczę we Mszy świętej w parafii na Pogorzelcu. Syn jest na razie bardzo malutki i odłożyliśmy wspólne wyjścia do kościoła na czas późniejszy. Mamy świadomość, że takie wspólne wyjścia i uczestnictwo we Mszy świętej, bardzo konsolidują naszą rodzinę. Wiara pomaga mi w życiu osobistym i sportowym, szczególnie w chwilach trudnych. Modląc się proszę o pomoc i wytrwałość i to przynosi mi ulgę.
"Dobrze, że jesteś":Najszczęśliwszy dzień w Twoim życiu?
P.Zatorski: Najszczęśliwszy dzień w moim życiu to zdecydowanie narodziny mojego syna. To było niedawno 3,5 miesiąca temu. Od tamtej chwili wstąpiło we mnie nowe życie i nawet jak jestem zmęczony, to jestem przeszczęśliwy. Staramy się z żoną nie narzekać nawet, jak nasz mały Samuel nie śpi po nocach. Patrzymy na Niego z coraz większą miłością. Wiemy, że te chwile już nigdy nie wrócą i należy je nieustannie "łapać". Tutaj wskazówka do wszystkich rodziców, aby starali się "łapać" chwile spędzone z małym dzieckiem, bo one już nigdy nie wrócą.
"Dobrze, że jesteś": Jak wygląda Twój przeciętny dzień jako sportowca, męża i ojca?
P.Zatorski: Mój przeciętny dzień jest bardzo aktywny. Zaczynam go bardzo wcześnie ze względu na pobudki syna. Już o godzinie szóstej rano nasz Samuel ma szeroko otwarte oczy i jest gotowy do zabawy. Oczywiście robi nam także pobudki w nocy. Czasami zdarza się, że syn jeszcze na chwilkę zaśnie, a jeśli nie, to jedno z nas musi się Nim zająć. Rano zwykle ja przygotowuję śniadanie i staram się ogarnąć sytuację. Potem wyjście na trening, a po nim szybkie zakupy i przygotowanie obiadu. Czasami udaje się zjeść wspólnie obiad. Po obiedzie staram się odciążyć żonę, aby miała trochę czasu dla siebie. Jeśli mam mecz, to pozwa lam sobie na krótką drzemkę. Żona dba o moją formę sportową. W inne dni mam trening popołudniowy. Po powrocie pomagam w kąpieli syna, jeśli wcześniej nie zaśnie. Potem wspólna kolacja i szybkie pójście spać, aby wyspać się przed pobudką Samuela.
Źródło: "Dobrze, że jesteś""
Przeczytaj cały wywiad
|