To był najmniejszy wymiar kary
/FRAGMENTY/
Maciej Piasecki: Zacząłeś życie normalnego człowieka?
Łukasz Kaczmarek: Tak można to ująć. To dziwne uczucie żyć w takim rytmie. Każdy ma swoją codzienność, zawodowe obowiązki, pewien plan na kolejne dni. Zostałem jednak odcięty od siatkarskiego rytmu w stu procentach. Teraz najważniejszy jest odpoczynek, choć nie będę ukrywał, ja się do tego kompletnie nie nadaję.
M.Piasecki: A jednak niektórzy mogliby pozazdrościć takiego przymusowego lenistwa.
Ł.Kaczmarek:: Domyślam się. Jeśli jednak jesteś przyzwyczajony do wysiłku fizycznego i nawet poza sezonem szukasz jakiegoś pomysłu na to, żeby się zmęczyć, trudno jest włączyć tryb lenistwa od A do Z. Odpowiednia dawka odpoczynku to dwa-trzy dni na typową, pomeczową regenerację. Wiem jednak, że teraz trzeba swoje przecierpieć, żeby móc wrócić do grania w siatkówkę.
M.Piasecki: Zaczynasz przeszkadzać żonie w domu?
Ł.Kaczmarek: Pierwszy tydzień spędziłem w szpitalu zatem na szczęście jeszcze nie ma mnie dość
Ale faktycznie, śmiejemy się, że im dalej w las, tym gorzej. Zastanawialiśmy się nawet ostatnio, co to będzie, jak za ileś lat skończę karierę. To jednak pytanie do Dominiki. Domyślam się, że nie jest ze mną łatwo w domu. Po prostu, trudno jest mi usiedzieć na tyłku tyle czasu!
M.Piasecki: Dodatkowo zostałeś ojcem na pełen etat.
Ł.Kaczmarek:: Tak, córeczka może się wreszcie nacieszyć tatą. Nawet w okresie wakacyjnym, po sezonie klubowym, bardzo dużo czasu spędzałem poza domem. Wiadomo, najpierw trzy weekendy z Ligą Narodów, później zgrupowanie w Zakopanem i na koniec Final Six. Z tego wyszło półtora miesiąca ciągiem dla reprezentacji. A doliczmy jeszcze Puchar Świata i kolejne trzy tygodnie, czyli w domu byłem właściwie głównie gościem. Jak tata jest w domu, córeczkę rozpiera dodatkowa energia. W obecnej sytuacji zdrowotnej muszę uważać, bo potrafi dać mocny wycisk. Cieszę się jednak każdą chwilą spędzoną z dziewczynami.
M.Piasecki: Co czuje siatkarz, który nie może grać?
Ł.Kaczmarek:: Odkąd gram w siatkówkę, nie miałem żadnej poważniejszej kontuzji. Zaliczam pierwszą taką serię w PlusLidze. Do tej pory przez trzy sezony w Lubinie i ostatni w Kędzierzynie, grałem właściwie od deski do deski. Teraz nie mówimy o skręceniu stawu skokowego, rehabilitacji i powrocie za określony, krótszy czas. W tym wypadku jest zupełnie inaczej.
M.Piasecki: Czyli jak to właściwie jest? Mówi się o powikłaniach po grypie...
Ł.Kaczmarek:: Nie chcę dokładnie mówić o powikłaniach, nie czas i nie miejsce. Jedno jest pewne. Zdrowie jest najważniejsze. Trzeba słuchać własnego organizmu. Jeśli daje sygnał, że potrzebny jest odpoczynek, nie można bawić się w półśrodki. Kiedy trafiłem do szpitala, pierwsze diagnozy były bardzo kiepskie. W grę wchodził nawet definitywny koniec sezonu dla mnie. A skończyło się na tym, że najprawdopodobniej po świętach wrócę do treningów. To był najmniejszy wymiar kary.
M.Piasecki: Co wiadomo na teraz?
Ł.Kaczmarek:: 27 grudnia mam badania w szpitalu w Kędzierzynie. Po nich będą podejmowane kolejne decyzje, co i jak z moim powrotem do treningów.
M.Piasecki: Ale rokowania są pozytywne?
Ł.Kaczmarek:: Tak sądzę. Odkąd wyszedłem ze szpitala, czuję się dobrze. Trzeba jednak swoje odleżeć, żeby wrócić do pełnego zdrowia. Dlatego nie mogę szarżować. Nie mam nawet takiego zamiaru.
Źródło: TVP Sport Rozmawiał:Maciej Piasecki
Czytaj więcej na stronie:www. sport.tvp.pl
|