"Popłakałem się jak dziecko"
Łukasz Kaczmarek o kontuzji stopy
/FRAGMENTY/
Katarzyna Paw: W sezonie 2019/20 Łukasz Kaczmarek rozegrał zaledwie osiem spotkań w PlusLidze. Najpierw zmagał się pan z powikłaniami pogrypowymi, potem z kontuzją stopy, a teraz grę uniemożliwił koronawirus. Nie chodzi pan jeszcze po ścianach?
Łukasz Kaczmarek: Powikłania pogrypowe bardzo mnie dotknęły, zwłaszcza że oznaczały dwa miesiące przerwy od siatkówki. Było to dla mnie bardzo trudne, ale szybko pogodziłem się z losem. Po powrocie do zdrowia czułem się na sto procent gotowy do gry i nagle pękła mi piąta kość śródstopia. Przez pierwszy tydzień w ogóle nie funkcjonowałem, był to dla mnie okres wyjęty z życia. Czułem się okropnie pod względem psychicznym, nie mogłem się z tym wszystkim pogodzić. Lekarz powiedział mi, że miałem niesamowitego pecha, bo taki splot wydarzeń zdarza się bardzo rzadko. Stopa już się jednak zagoiła i mogę normalnie się poruszać oraz wykonywać różne ćwiczenia również na rowerku, który sobie niedawno zamówiłem. Ostatnio byłem też w sklepie ogrodniczym kupić kilka rzeczy, żebym mógł się zająć moim ogrodem. Spędzam w nim aktywnie cały dzień, pracując lub bawiąc się z córką. Od zawsze lubiłem sadzić różne rośliny, zwłaszcza gdy pogoda temu sprzyja. W obecnych czasach to dla mnie ogromna przyjemność, bo niełatwo jest ciągle siedzieć w domu. Nie ukrywam jednak, że czuję już głód gry. Brakuje mi rywalizacji.
K.Paw: Kontuzji stopy doznał pan, wykonując wyskok do ataku z drugiej linii na jednym z treningów ZAKSY. Był pan załamany?
Ł.Kaczmarek:: Byłem bardzo zdenerwowany, ale w drodze do szpitala, gdy jechałem na prześwietlenie, liczyłem jeszcze, że może to nie jest poważna kontuzja. Niestety lekarz powiedział mi, że kość jest pęknięta. Popłakałem się wtedy jak dziecko. Był to dla mnie trudny czas i nie chodziło nawet o ból stopy. Krwawiło mi serce i było mi bardzo przykro.
K.Paw: Niedługo po informacji o pańskiej kontuzji pojawiła się wiadomość, że zdecydował się pan na przedłużenie kontraktu z ZAKSĄ. Co pana przekonało?
Ł.Kaczmarek: Tak naprawdę ta decyzja była formalnością. Po tym, co dla mnie zrobiono w klubie, nie mogłem zachować się inaczej. Na temat ZAKSY mogę wypowiadać się tylko w samych superlatywach, bo w tych trudnych dla mnie chwilach otrzymywałem duże wsparcie zarówno od sztabu, jak i od prezesa oraz władz klubu. Wzięli na siebie załatwianie różnych formalności, a fizjoterapeuta i trenerzy od przygotowania fizycznego pracowali ze mną indywidualnie, dzięki czemu było mi dużo łatwiej dochodzić do siebie. Jestem im ogromnie wdzięczny za wszystko i bardzo się cieszę, że trafiłem do takiego klubu. Czuję się w nim świetnie.
K.Paw: Jak przebiegały rozmowy dotyczące renegocjacji pańskiego kontraktu z ZAKSĄ? Pandemia koronawirusa miała wpływ na jego wysokość?
Ł.Kaczmarek:: Bardzo dobrze. Mój menedżer rozmawiał na ten temat z prezesem Sebastianem Świderskim. Doszli do porozumienia, a ja podpisałem aneks do umowy. Słyszałem jednak, że negocjacje w każdym klubie wyglądały inaczej. To jest zrozumiałe, bo wszyscy martwią się o przyszłość, dlatego trzeba było osiągnąć porozumienie i zgodzić się na cięcia. Na razie zarówno data rozpoczęcia sezonu ligowego, jak i wcześniej sezonu reprezentacyjnego stoją jednak pod znakiem zapytania.
Źródło: Przegląd Sportowy Rozmawiała:Katarzyna Paw
Czytaj więcej na stronie: www.przegladsportowy.pl
|