Pasjonat taktyki i statystyk
Gheorghe Cretu
/FRAGMENTY/
Wiktor Gumiński: Gdy otrzymał pan w tym roku telefon od Grupy Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle, od razu był pan zdecydowany zostać jej trenerem?
Gheorghe Cretu: Nie potrzebowałem wiele czasu na podjęcie tej decyzji. We wcześniejszych latach już dwukrotnie byliśmy blisko osiągnięcia porozumienia z Sebastianem Świderskim, więc pomyślałem sobie: skoro w obu tamtych przypadkach podjąłem inne decyzje, kolejna okazja może już nie nadejść. W życiu nauczyłem się ważnej rzeczy: zawsze idź do pracy tam, gdzie naprawdę cię chcą. Jeśli widzę, że tak jest, jak miało to miejsce w przypadku Grupy Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle, przychodzę z przyjemnością. Jeśli dostrzegam wątpliwości, lepiej niech każdy pójdzie w swoją stronę, przy zachowaniu dobrego kontaktu.
W. Gumiński: Jednym z waszych kluczowych graczy jest Łukasz Kaczmarek, z którym pracował pan już w Cuprum Lubin. Jak bardzo zmienił się on od tego czasu jako człowiek i jako sportowiec?
G. Cretu: Przede wszystkim wtedy był chłopcem, a teraz jest mężczyzną. W Cuprum odzywał się raz na kilka godzin, a teraz razem z Aleksandrem Śliwką są liderami Grupy Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle. Łukasz konsekwentnie pracował w ostatnich latach nad tym, co rozpoczęliśmy kiedyś w Lubinie. Spotkał też w tym czasie ludzi, którzy rzucali mu kłody pod nogi i mówili, że pewnego poziomu nie przeskoczy. Pokazał jednak niektórym wielkim polskim "ekspertom", że może być nie tylko jednym z najlepszych atakujących w Polsce, ale i na świecie. Ma inny styl gry niż większość zawodników na jego pozycji, ale dzięki swojej mądrości potrafił uczynić z niego bardzo groźną broń i dlatego zaszedł tak daleko.
W. Gumiński:Prawdą jest, że woli pan pracować z zawodnikami perspektywicznymi, mającymi duży margines do rozwoju, niż z już doświadczonymi, siatkarsko ukształtowanymi?
G. Cretu: Ta moja wypowiedź czasami jest do nie do końca właściwie interpretowana. Kiedy trenowałem HotVolleys Wiedeń (2001-2005 - red.), po jednym z sezonów szef dał mi kartę kredytową, samochód i powiedział: "teraz przez miesiąc nie chcę cię tu widzieć, jedź i szukaj utalentowanych i niedrogich graczy, z którymi potem będziesz mógł pracować". Podjąłem się tego zadania z przyjemnością. W wielu klubach pracowałem jednak również z zawodnikami nie tak młodymi, którzy powszechnie byli już skreśleni bądź uznawani za siatkarzy drugiego sortu. Nie zapomnę też niektórym ludziom w Polsce tego, jak niemiło potraktowali mnie, kiedy obejmowałem Cuprum Lubin. Jestem Rumunem, więc nie miałem "dobrego" paszportu i nie można było mówić o mnie pozytywnie. Kompletnie mnie to jednak nie obchodziło, robiłem swoje. Byliśmy uznawani za głównego kandydata do spadku, a później niemal wyeliminowaliśmy Jastrzębski Węgiel w ćwierćfinale PlusLigi, mając w składzie rzekomo tak zużytych zawodników jak Łukasz Kadziewicz, Jeroen Trommel czy Grzegorz Łomacz. Ten ostatni odbudował się właśnie w Cuprum i od tego czasu stał się regularnym reprezentantem Polski. Dla mnie nie ma znaczenia, czy ktoś jest młody czy stary, w formie czy bez formy. Jeśli będziemy podążać w jedną stronę, jestem w stanie pomóc każdemu i niejeden gracz już się o tym przekonał.
W. Gumiński: Kontynuując wątek perspektywiczności, możemy się spodziewać, że Krzysztof Rejno będzie wychodzić u pana w szóstce znacznie częściej niż David Smith?
G. Cretu: Wszyscy nasi środkowi mają różną charakterystykę. Nie zapominajmy też o Tomaszu Kalembce, który jak dotąd grał najmniej, ale widzę na treningach, jak dużo wnosi do zespołu. Parę środkowych dobieram często pod kątem przeciwnika. Częściej jednak na razie wystawiam Krzysztofa niż Davida, ponieważ od rozgrywających wymagam aktywnej współpracy ze środkowymi, a "Pepe" bardzo dobrze radzi sobie w ataku. Mam jednak ten komfort, że na środku właściwie w każdym momencie mogę sobie pozwolić na taktyczną zmianę, z przekonaniem, że rezerwowy jest w stanie sprostać wyzwaniu.
W. Gumiński: Stara się pan być dla zawodników więcej niż tylko trenerem - czasami jest jak brat, ojciec, przyjaciel. Jaka jest zatem granica w relacjach interpersonalnych?
G. Cretu: Taka, że zawsze mówię prosto z mostu to, co myślę. Jestem bardzo spontaniczną osobą - nigdy do końca nie wiadomo, czego można się po mnie spodziewać. Moi gracze mają pewność, że nie będę czegokolwiek dusić w sobie. Jeśli ktoś przez jakiś czas będzie nawet na mnie obrażony - trudno. Z czasem jednak zawsze docenia się odwagę i jasne postawienie sprawy. Klarowne relacje międzyludzkie to fundamentalna część sportu.
W. Gumiński: Jest pan podobno prawdziwym pasjonatem taktyki i statystyk.
G. Cretu: Zgadza się. Kiedy zaczynałem karierę trenerską, mogłem jedynie pomarzyć o takim programie jak Data Volley. Przez wiele lat robiłem samemu notatki odręcznie. Podczas pracy w HotVolleys Wiedeń byłem jednocześnie pierwszym szkoleniowcem, statystykiem i trenerem przygotowania fizycznego. Nauczyłem się wtedy łączyć ze sobą różne rzeczy, ale też szybko zrozumiałem, że na dłuższą metę nie można wszystkiego ciągnąć w pojedynkę. Przez kilkanaście lat pracowałem potem właściwie z jednym sztabem. W Grupie Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle otaczam się nowymi ludźmi, ale już przekonałem się, że również mam do czynienia ze znakomitymi fachowcami.
Źródło: nto.pl Rozmawiał:Wiktor Gumiński
Czytaj więcej na stronie: nto.pl
|