Dalej walczymy o swoje
Marcin Janusz o celach ZAKSY
/FRAGMENTY/
Bartłomiej Płonka: ZAKSA zmaga się z plagą chorób i kontuzji. Czujecie z tego powodu frustrację?
Marcin Janusz: Nie wiem. W tym najgorszym momencie, gdy kontuzji było najwięcej, czuliśmy ogromną frustrację. To duży pech, że plaga urazów spotyka nas w jednym momencie. Tym bardziej że nie ma dla nas nieważnych meczów. Chcemy walczyć o jak najwyższe miejsce przed play-off PlusLigi, zagrać w Pucharze Polski, a do tego wystartowała Liga Mistrzów. Kalendarz jest intensywny i zdajemy sobie sprawę, że jeżeli teraz stracimy wiele punktów, to później będzie trudno odrobić straty. Mimo tej frustracji doświadczenie radzenia sobie z różnymi problemami nam pomaga. Wiemy, że wychodząc na boisko, nie możemy myśleć o tym, co by było gdyby, chcemy walczyć o swoje. Nie mamy kłopotu z tym, aby w wywiadach mówić, że coś jest nie tak, jak powinno, ale jednocześnie nie zamierzamy tłumaczyć wyników sportowych żadnymi problemami. Na boisku chcemy sobie z nimi radzić.
B. Płonka Choć kłopotów i porażek nie brakuje...
M.Janusz: Jesteśmy drużyną, która razem wiele przeżyła i zna się doskonale. Jeżeli widzimy, że ktoś ma słabszy moment w meczu, staramy się to zamaskować i każdy bierze na siebie jeszcze większy ciężar, aby kolega mógł spokojnie wrócić do gry. To bardzo cenna umiejętność, która nas wyróżnia.
B. Płonka: Jeżeli chodzi o pana zdrowie, to w listopadzie zaryzykował pan występem od początku w spotkaniu o Superpuchar z Jastrzębskim Węglem (3:2)? W meczu poprzedzającym to starcie przeciwko AZS Olsztyn dostał pan wolne.
M.Janusz: Ból pleców narastał z dnia na dzień i na początku często te kontuzje nie wydają się być czymś poważnym. Z bólem musimy radzić sobie każdego dnia, bo tak wygląda zawodowy sport. Czasem bolą plecy, czasem kolano, czasem łokcie czy barki. Raz na jakiś czas okazuje się jednak, że nie jest to przeciążenie, tylko coś poważniejszego. Tak było w moim przypadku. Zaczęło się od lekkiego dyskomfortu i na początkowym etapie nie zanosiło się, że będzie to uraz powodujący dłuższą przerwę. W spotkaniu ze Stalą Nysa (3:2) odczuwałem duży ból, dokończyłem mecz, ale razem z naszym sztabem medycznym widzieliśmy, że trzeba jeszcze bardziej wnikliwie przyjrzeć się tym dolegliwościom. Mecz o Superpuchar był dużym wydarzeniem i chciałem wziąć w nim udział zdając sobie sprawę z ryzyka, że robię to grając na środkach przeciwbólowych. Przez moment było lepiej, ale w pewnym momencie poczułem, że nie dokończę meczu. Cieszę się, że moje miejsce zajął wówczas Przemysław Stępień, wszedł i świetnie sobie poradził prowadząc drużynę do zwycięstwa.
B. Płonka: Gra pan w klubie z Kędzierzyna-Koźla od sezonu 2021/22. Dużym wyzwaniem było zastąpienie w ZAKS-ie Benjamina Toniuttiego oraz Fabiana Drzyzgi w szóstce reprezentacji Polski?
M.Janusz: Kiedy przychodziłem do ZAKSY, sam nie do końca wiedziałem, czy faktycznie będę w stanie grać na tak wysokim poziomie. Wprawdzie w Treflu Gdańsk potrafiliśmy walczyć z najlepszymi i być wysoko w tabeli, ale mimo wszystko nie była to ta sama półka. Trafiałem przecież do zwycięzcy Ligi Mistrzów, wiedząc, że mam zastąpić Benjamina Toniuttiego, który zdobył z ZAKSĄ wszystko. Nie ukrywam, że pojawiała się u mnie niepewność. Starałem się to zostawiać z boku i czerpać jak najwięcej od ludzi, których spotkałem w klubie. Rozgrywając pierwszy sezon w ZAKS-ie, nabrałem pewności i poczułem, że nie mam się czego obawiać. Zdałem sobie sprawę, że najwyższy poziom nie jest dla mnie czymś nieosiągalnym, a potem wręcz spodobała mi się gra, w której jest więcej presji i walka o najwyższe cele. Ten proces przeszedłem etapami. Dzięki temu łatwiej było mi wejść do podstawowego składu reprezentacji Polski, chociaż wiem, że w 2022 roku w kadrze też miałem problemy. Nie czułem, że pokazuję sto procent możliwości, ale jestem osobą, która w takich momentach nie panikuje. Pracowałem, czekałem, aż praca przyniesie efekty i robiłem swoje. Cieszę się, że trener nadal widział dla mnie miejsce w składzie, a ja mogłem mu się odwdzięczyć. Miniony sezon reprezentacyjny był w moim wykonaniu znacznie lepszy, co pokazuje, że wykonałem kolejny krok naprzód.
B. Płonka: Pamięta pan moment przełomowy, gdy uwierzył, że jest gotowy na rywalizację z najlepszymi?
M.Janusz: Wskazałbym chyba spotkanie z Asseco Resovią w 6. kolejce sezonu 2021/22, które wygraliśmy 3:1. Po tamtym meczu pierwszy raz byłem w pełni zadowolony z tego, jak poprowadziłem grę. Czułem, że mam kontrolę nad boiskowymi wydarzeniami. A przecież mierzyliśmy się ze świetną drużyną. Tamten mecz dodał mi pewności siebie. Wiedziałem, że znajduję się w dobrym miejscu i mogę grać swoje bez kompleksów. Do końca sezonu czułem się już komfortowo, również dzięki zespołowi, który znakomicie funkcjonował.
B. Płonka: Czuje pan, że znajduje się wśród najlepszych rozgrywających na świecie? Na przykład w topowej trójce lub piątce?
M.Janusz: Zawsze mam problem z takimi pytaniami, bo nie lubię oceniać swojego potencjału. Rozegranie w siatkówce jest na tyle skomplikowane, że wielu ekspertów siatkarskich może mieć odmienne zdanie. Na tej pozycji nie wszystko powiedzą liczby i cyferki. Mogę jedynie zapewnić, że grając na najwyższym poziomie, czuję się komfortowo i nie uważam, że brakuje mi umiejętności. Przez ostatnie lata nabrałem sporo doświadczenia, co potwierdzone jest trofeami, które zdobywałem z ZAKSĄ i reprezentacją Polski. Tworzenie rankingów wolałbym zostawić ekspertom oraz dziennikarzom.
Źródło: onet.pl Rozmawiał: Bartłomiej Płonka
Czytaj więcej na stronie: onet.pl
|