Wielka ZAKSA wróci
/FRAGMENTY/
Łukasz Baliński: Jak pan ocenia to, co się dzieje, a raczej co się stało z ZAKSĄ?
Waldemar Wspaniały: Od pewnego czasu słyszę, że ten czy tamten zawalił, że prezes to czy tamto zrobił źle, ale ja zbyt długo żyję w siatkówce, żeby tak łatwo to wszystko tłumaczyć. W grach zespołowych, gdy się kończy jakiś okres, np. sezon ligowy, niezależnie od tego, czy z wypełnionym planem, czy nie, to warto, by każdy, kto brał udział w danych zadaniach: zawodnik, trener, prezes, podszedł do lustra, spojrzał w nie i zadał sobie pytanie: Czy zrobiłem wszystko, żeby było dobrze?. I wydaje mi się, że w tym momencie szczególnie potrzeba takiej samooceny ludzi. Tak dużo różnych rzeczy się wydarzyło w tym sezonie. Zaczęło się oczywiście od kontuzji, ale były różne inne sytuacje. Organizacyjne i nie tylko. Wynik sportowy przecież nie jest tylko efektem pracy na treningach, bo to jest cała otoczka organizacyjno-sportowa, która jest bardzo ważna wokół zawodowych klubów.
Jeżeli chce się wygrywać, to wszyscy muszą być bardzo zaangażowani. W omawianym tu przypadku stało się i już nie odstanie. Co nie znaczy, że nie powinna zostać przeprowadzona stosowna analiza. Przede wszystkim przez trenerów, którzy do końca byli zespole. Jak również analiza organizacyjna. Nie można zostawić wszystkiego na zasadzie Polacy, nic się nie stało. Ja sobie nawet nie wyobrażam, że można byłoby tego nie zrobić. Natomiast należy zamknąć ten etap i jak to się ładnie mówi wyciągnąć wnioski, ale żeby to faktycznie było konstruktywne, żeby wynikała z tego jakaś nauka, tak, by były odpowiednie zmiany, np. w kwestii transferów czy budowania zespołu na przyszłe lata.
Ł. Baliński: Podrążmy jednak trochę: pech, kontuzje, niesnaski. Przemęczenia na finiszu już bym nie liczył, bo od 10 lutego do 6 kwietnia, czyli w 55 dni rozegrali 10 meczów, a przegrali sześć ostatnich. Co zawiodło?
W. Wspaniały: Nie jestem w stanie odpowiedzieć na to pytanie, bo nie byłem w środku. Mam tylko ogólne pojęcie, a to za mało. Natomiast największa wiedza płynie z szatni, z treningów, z odpraw i z tego, co dzieje się w trakcie meczu z bliska. I tylko trenerzy mają tego typu informacje albo powinni mieć. Jest tyle składowych tej sytuacji, jaka się zdarzyła, że trudno powiedzieć. Bo znowu wrócilibyśmy do kwestii ten czy tamten zawalił. Trzeba pamiętać, że tyle, ile się zdarzyło w tej drużynie przez pół roku, to ciężko porównać z jakąkolwiek inną ekipą. Ktoś może też powiedzieć, że ostatni miesiąc grali optymalną szóstką, którą wygrali Ligę Mistrzów, ale co z tego? Jeżeli przegrali sześć meczów z rzędu na finiszu, to znaczy, że psychicznie, sportowo i po prostu siatkarsko ich forma poszła w dół, byli słabsi. I taka jest brutalna prawda.
Ł. Baliński: Atmosfera wokół zespołu była jednak fatalna. Różne rzeczy się mówiło, łącznie z tym, iż do szatni miał wtargnąć były prezes klubu Piotr Szpaczek.
W. Wspaniały: Na personalia mnie pan nie naciągnie. Niemniej, ja zawsze będę brał w obronę zawodników. I zawsze w mojej karierze trenerskiej tak było, że oni byli dla mnie najważniejsi. Ale też muszą zrozumieć, że nie są pępkiem świata, że może się zdarzyć coś, na co sami będą musieli po prostu odpowiednio zareagować. Odwrócę tutaj trochę sytuację: przez lata ostatnich sukcesów Zaksy dziennikarze dzwonili i pytali, na czym polega jej fenomen. Próbowałem tłumaczyć, nie znając oczywiście do końca wszystkiego, że liczy się atmosfera, chemia w zespole, odpowiednio dobrana szatnia. To często są składowe, jako trener uważam wręcz, że ważniejsze, niż dyspozycja sportowa, bo później, kiedy masz czystą głowę, to wszystko przychodzi ci łatwiej na boisku. Teraz coś zostało zakłócone i to miało przełożenie na wyniki. Tych czynników było jednak sporo i nie ma co już tego rozdrabniać. Nie można jednak tego wszystkiego zostawić bez analizy całego sezonu, ale tym powinni zająć się odpowiedni ludzie w klubie. Jest prosta zasada w grach zespołowych: wygrywają wszyscy i przegrywają wszyscy. Zmieniają się przepisy, sprzęt, piłki, ale ta zasada jest święta, dopóki sport zespołowy będzie istniał. 15 lat byłem zawodnikiem, dwa razy dłużej trenerem i dalej powtarzam to ludziom, także tym z którymi prowadzę projekt szkolenia młodzieży.
Ł. Baliński: Co teraz z ZAKSĄ? Szybka odbudowa, czy jednak czekają nas chude lata?
W. Wspaniały: Jakby nie było, dużo mówi się i pisze o sytuacji sponsora. Na razie zatem życzę całemu klubowi spokoju, tak, by się wszystko unormowało. I jeśli tak się stanie, to potem będzie jeszcze dużo czasu do rozpoczęcia nowego sezonu, żeby to wszystko odpowiednio poukładać.
Ł. Baliński: Wielka ZAKSA jeszcze wróci?
W. Wspaniały: Jestem przekonany, że tak. Klub po tym pierwszym złotym okresie na przełomie wieków czekał 13 lat na kolejne mistrzostwo Polski i się doczekał. A potem przyszła jeszcze lepsza era z triumfami w Europie. I ci zawodnicy i trenerzy będą mieć w swoim CV, że pracowali w klubie, który trzy razy z rzędu wygrał Ligę Mistrzów. Najzwyczajniej rządził europejską siatkówką. To zostanie już na całe życie. Bo to wcale nie jest jest takie oczywiste, że gdyby grali gdzie indziej, to by wygrali to, co wygrali.Przed pierwszą wygraną ZAKSY w Lidze Mistrzów wygrać Puchar Europy spośród polskich klubów udało się tylko Płomieniowi Milowice. W którym grałem. I dziennikarze cały czas dzwonili i pytali mnie oraz moich kolegów z boiska, kto i kiedy to powtórzy. Co roku przez ponad 40 lat to samo. Ale to świadczy o tym, jak ludzie, środowisko długo oczekiwali na to. I w końcu ZAKSA nas z tego zwolniła (śmiech).
Źródło:opolska360.pl Rozmawiał: Łukasz Baliński
Czytaj więcej na stronie: opolska360.pl
|