To dla mnie spore wyzwanie
Wywiad z trenerem Andrzejem Kubackim
- Gratulować czy współczuć? W ostatnich latach prezes Mostostalu zmienia trenerów jak rękawiczki.
- W żadnym klubie posada trenera nie jest pewna i zależy od wyników. Waldek Wspaniały pięć lat pracował w Kędzierzynie i byłby dłużej, gdyby nie Jego ostatni sezon, znacznie słabszy od poprzednich. Pracę trenera weryfikują wyniki. Można być najlepszym szkoleniowcem na świecie, ale bez wyników i szczęścia traci się pracę.
- Podejmuje Pan ryzyko, bo dotąd odchodzili pierwsi szkoleniowcy, a drugi trener zostawał w klubie.
- Zdaję sobie sprawę, że to dla mnie spore wyzwanie. Jednak nigdy nie bałem się stawiania wysokich celów. Jestem optymistą i wierzę w odbudowę dobrej siatkówki, choć oczywiście skład determinować będą środki finansowe.
- Długo się Pan zastanawiał nad ofertą prezesa?
- Dwa lata, bo pierwszą propozycję prezes Pietrzyk złożył mi po odejściu Wspaniałego. Wówczas uznałem, że muszę jeszcze podejrzeć warsztat innych szkoleniowców, dojrzeć do samodzielnego prowadzenia drużyny.
- Od którego trenera najwięcej się Pan nauczył?
- Najpierw współpracowałem z Leszkiem Milewskim, potem był Jasiu Such, Waldek Wspaniały, Rastio Chudik i Wojtek Drzyzga. Każdy miał inny warsztat, filozofię siatkówki, poglądy na taktykę. Od każdego chciałem wziąć to, co najlepsze. Jednak pięć lat współpracy z Waldkiem zostawiło największy ślad na mojej wiedzy i warsztacie.
- Jakie cele na nowy sezon?
- Trudno o nich mówić, kiedy nie ma drużyny. Muszę z prezesem porozmawiać o możliwościach finansowych i transferowych klubu. Gdy będzie szkielet drużyny, możemy rozmawiać o celach.
- Na ile związał się Pan z klubem?
- Kontraktu nie podpisaliśmy, to jedna ze spraw, które musimy domówić.
Rozmawiał: Roman Stęporowski; NTO
|