Podsumowanie I kolejki PLS
Za nami tak długo oczekiwana 1. kolejka rozgrywek PLS i chociaż nie można jeszcze wyciągać żadnych poważniejszych wniosków na podstawie jej wyników, jedno jest pewne - srebrny medal mistrzostw świata z Tokio zgromadził w polskich halach jeszcze więcej kibiców niż to miało miejsce w poprzednich latach i teraz tylko od działaczy i aktorów siatkarskich widowisk zależy, czy boom na siatkówkę potrwa dłużej, czy też skończy się, gdy opadną emocje związane z sukcesem kadry Raula Lozano.
Trudno się też nie zgodzić, że pierwsze rozdanie potwierdziło dominację "wielkiej czwórki", chociaż jednocześnie pokazało to, o czym już przed sezonem mówili fachowcy, że o każdy ligowy punkt przyjdzie zespołom toczyć zacięte mecze i bycie faworytem wcale nie będzie oznaczało patentu na komplet punktów. Nadchodzący sezon może więc okazać się najciekawszym w siedmioletniej historii Polskiej Ligi Siatkówki, a to zgromadzi w halach kibiców i miejmy nadzieję, przyciągnie do tego sportu sponsorów, bo tylko wówczas polska liga stanie się jeszcze bardziej atrakcyjna dla klasowych siatkarzy, co zaowocuje wzrostem jej poziomu.
AZS Częstochowa - Resovia Rzeszów 3:2 (25:21, 24:26, 25:17, 22:25, 15:6)
O tym, że z każdym rywalem w tym sezonie trzeba będzie się liczyć, przekonali częstochowianie, którzy stoczyli zacięty i stojący na niezłym poziomie pięciosetowy pojedynek z Resovią Rzeszów i niewiele brakowało, a kończyliby tę kolejkę z dorobkiem zaledwie jednego punktu. Podopieczni Jana Sucha, którzy przed rozgrywkami nie byli wymieniani w roli tzw. bezpośredniego zagrożenia dla faworytów, a przed sezonem spisywali się raczej przeciętnie, w meczu o punkty pokazali, że nie straszne im nazwiska i aspiracje rywala, bo na parkiecie o wyniku decyduje bezpośrednia walka, a w tej nie zawsze wygrywają ci, którzy "na papierze" mają więcej argumentów, co potwierdził po meczu Krzysztof Gierczyński: "Oczywiście, byliśmy świadomi, że nie będzie łatwo, ale nie wiedzieliśmy, iż gra potoczy się w ten sposób, że będziemy musieli się bardzo mocno starać, by zwyciężyć. Potwierdziło się po prostu, że wszystkie drużyny się wzmocniły i żadnej nie można lekceważyć."
Politechnika Warszawa - Gwardia Wrocław 3:2 (25:23, 15:25, 12:25, 25:21, 15:13)
Podobny przebieg miało spotkanie w Warszawie, w którym skazana na pożarcie w tym sezonie Gwardia, stoczyła emocjonujący pojedynek z warszawską Politechniką i podobnie jak rzeszowianie w Częstochowie, mogła stać się sprawcą wielkiej niespodzianki. W przekroju całego spotkania wrocławianie, grając na parkiecie rywala, okazali się zespołem bardziej wyrównanym i pewniejszym siebie, a na szczególne uznanie zasłużył Bartek Janeczek. Po meczu Pawel Chudik tak skomentował występ swojej drużyny: "Powiedziałem przed meczem, oczywiście z całym szacunkiem dla chłopaków z Gwardii, że jak zagramy swoją grę to powinniśmy być za godzinę w szatni. Niestety mecz trwał ponad dwie godziny i nie wyglądało to ciekawie z naszej strony. Popełniliśmy bardzo dużo prostych błędów. Nie ma wytłumaczenia na sety przegrane do 15 i do 12. To siatkarski nokaut."
Delecta Bydgoszcz - Jastrzębski Węgiel 1:3 (19:25, 25:23, 20:25, 20:25)
Przy ogłuszającym dopingu trzech tysięcy gardeł próbował stawić czoła wicemistrzom Polski beniaminek PLS-u, Delecta Bydgoszcz i mimo tego, że skończyło się na jednym wygranym secie, nikt z hali "Łuczniczka" nie wychodził rozczarowany i nie musiał się wstydzić za swój zespół. Bohaterem tego spotkania na pewno został rozgrywający, Tomasz Borczyński, a także libero Rafał Kwasowski. Do pokonania Jastrzebia zabrakło, jak mówił Tomek "Wszystkiego po trochu. Na pewno umiejętności. Zespół z Jastrzębia był zdecydowanie lepszy. Momentami potrafiliśmy przejąć inicjatywę i zdobyć pod rząd kilka punktów. Niestety, nie wystarczyło to na pokonanie rywali.". Na pewno nie zabrakło ambicji i za to bydgoszczanom należą się słowa uznania. Goście, którzy w tym sezonie celują w złoto, przekonali się za to, że jak mówi trener Bosek, każdy mecz będzie dla nich wyzwaniem. Uspokojeni wysokim zwycięstwem w pierwszym secie, oddali pola rywalom i to wystarczyło, aby ci dzięki ambitnej grze, pokazali, że są zdolni do nawiązania równorzędnej walki.
PZU AZS Olsztyn - Mostostal Kędzierzyn-Koźle 3:0 (25:18, 25:21, 25:18)
Wielkich emocji spodziewali się kibice w Olsztynie, gdzie pretendent do walki o mistrzostwo potykał się z Mostostalem, który w Pucharze Polski i w turniejach sparingowych pokazał, że w tym roku może pokrzyżować szyki najlepszym. Mostostalowcy znakomicie rozpoczęli dwa pierwsze sety, ale mimo przewagi, nie zdołali urwać nawet seta gospodarzom, którzy w swoich szeregach mieli tego dnia powracającego do wysokiej formy Pawła Papke. Po meczu pozostał więc pewien niedosyt, bo choć realiści raczej liczyli się z przegraną, pozostało pytanie, czy Mostostalowcy są już gotowi do walki z najsilniejszymi w meczach o punkty. Ale na odpowiedź na tak postawiony problem przyjdzie nam jeszcze poczekać, a na razie niech pewną pociechą po przegranej i zapowiedzią tego dobrego będzie komentarz Ireneusza Mazura po tym spotkaniu: "Zespół z Kędzierzyna jest mądrze zbudowany, wszystko zostało zbalansowane. Siatkarze Mostostalu mają dobre warunki fizyczne, połączono różne temperamenty i osobowości. Jest to perspektywiczny zespół, na ławce rezerwowych siedzą zawodnicy, którzy w niedalekiej przyszłości mogą stać się naprawdę dobrymi zawodnikami. W dwóch pierwszych setach cały czas musieliśmy gonić rywala i uważać, żeby nam nie uciekł na zbyt dużą liczbę punktów. W drugim secie przegrywaliśmy już pięcioma punktami, to świadczy o ogromnych możliwościach drużyny Andrzeja Kubackiego."
Jadar Radom - BOT Skra 0:3 (15:25, 18:25, 24:26)
Po zwycięstwie nad Lube Banca Macerata w Lidze Mistrzów zdobywcy podwójnej korony z ubiegłego sezonu również na krajowym podwórku nie pozostawili żadnych złudzeń drugiemu beniaminkowi - Jadarowi Radom. I nie byłoby właściwie o czym pisać, gdyby nie rzadko spotykany na naszych parkietach wynik 10:0 w pierwszym secie, który z pewnością przejdzie do annałów klubowych rekordów. Siatkarze Jadaru byli tylko tłem dla znakomicie grających w każdym elemencie gości. Żeby jednak oddać sprawiedliwość gospodarzom, to z każdym setem ich gra wyglądała coraz lepiej, a zmiany dokonane przez trenera Luksa przyniosły pożądany efekt, więc na wyciąganie wniosków na podstawie jednego występu stanowczo byłoby przedwcześnie. "Wyszliśmy na parkiet za bardzo zestresowani i spięci, dlatego początek w naszym wykonaniu nie był najlepszy. Cieszy mnie fakt, że w kolejnych setach było już znacznie lepiej." - powiedział po tym spotkaniu kapitan radomian,
Maciej Pawliński i niech jego słowa zakończą ten komentarz.
Jeszcze przed Świętami czeka nas druga kolejka rozgrywek, która na pewno odpowie na niektóre pytania. My szczególnie czekamy na mecz Mostostalu z Wkręt-Metem i mamy nadzieję, że następne podsumowanie pisać będziemy w lepszych nastrojach.
Autor: Janusz Żuk
Msc. |
Nazwa drużyny |
Liczba meczów |
Liczba punktów |
Sety wygrane |
Sety przegrane |
1. |
Skra Bełchatów |
1 |
3 |
3 |
0 |
2. |
PZU AZS Olsztyn |
1 |
3 |
3 |
0 |
3. |
Jastrzębski W. |
1 |
3 |
3 |
1 |
4. |
AZS Częstochowa |
1 |
2 |
3 |
2 |
4. |
AZS Politechnika |
1 |
2 |
3 |
2 |
6. |
Gwardia Wrocław |
1 |
1 |
2 |
3 |
7. |
Resovia Rzeszów |
1 |
1 |
2 |
3 |
8. |
Delecta Bydgoszcz |
1 |
0 |
1 |
3 |
9. |
Mostostal |
1 |
0 |
0 |
3 |
9. |
Jadar Radom |
1 |
0 |
0 |
3 |
|