Podsumowanie III kolejki
Niekwestionowanym szlagierem trzeciej kolejki PLS był pojedynek mistrzów Polski z brązowym medalistą ostatnich rozgrywek i dobrze się stało, że dzięki transmisji telewizyjnej właśnie ten mecz w piątkowe popołudnie obejrzeli kibice siatkówki w całym kraju. Bo jeśli dzięki naszym wicemistrzom świata siatkówka w wykonaniu reprezentacji narodowych zyskała nowych zwolenników, o tyle warto dla dobra tej pięknej dyscypliny sportu pozyskać następnych, którzy poczują atmosferę zmagań ligowych na polskich parkietach. Wspomniany mecz, w którym oba zespoły wzniosły się na wyżyny swoich możliwości i zaprezentowały to wszystko, co w tym sporcie najpiękniejsze, był najlepszą reklamą tego, co może w tym sezonie dziać się w naszych halach.
Rozpieszczeni nieco przez podopiecznych Ireneusza Mazura i Daniela Castellaniego w pozostałych meczach z trudem doszukiwaliśmy się tej dramaturgii, mistrzostwa i tego piękna, chociaż to dopiero początek rozgrywek i trudno się spodziewać, że wszystkie mecze będą nas raczyły siatkówką na najwyższym poziomie.
PZU AZS Olsztyn - Skra Bełchatów 3:1 (25:23, 23:25, 25:23, 34:32)
Pojedynek Mistrzów Polski z AZS-em Olsztyn miał oprócz rangi czysto sportowej wiele podtekstów. Po kilku latach usianej sukcesami pracy w Skrze trener Ireneusz Mazur stanął jako szkoleniowiec po przeciwnej stronie siatki, aby tym razem poprowadzić do zwycięstwa rywali swoich niedawnych podopiecznych. Jeśli do tego dodać Piotra Gruszkę, który po roku gry w PZU wrócił do Bełchatowa, z którym zdobył pierwsze w historii tego klubu mistrzostwo Polski, i obu Michałów: Bąkiewicza i Ruciaka, którzy pożegnali się z Bełchatowem tuż przed największymi sukcesami tego klubu i u nowego pracodawcy nie zaznali jak dotąd smaku całkowitego sportowego spełnienia, to wydaje się, że ta lista i tak jest długa. A przecież dodać trzeba, że to właśnie te zespoły wystąpiły w przedwczesnym finale w ubiegłym sezonie, jak nazwano mecze półfinałowe fazy play-off, że naprzeciwko siebie stanęli Mariusz Wlazły i Paweł Papke, a Paweł Zagumny, choć nie musi tego udowadniać, pokazał, że jest najlepszym rozgrywającym na świecie. Po niezwykle wyrównane grze trzy punkty zainkasowali siatkarze PZU, ale nie tylko oni zasłużyli na pochwały. Mecz był wart finału nie tylko polskiej ligi- powtarzali komentatorzy - a w takiej sytuacji zarówno zwycięzcom jak i pokonanym należą się słowa najwyższego uznania. "Piękny i cudowny mecz od strony technicznej i taktycznej. To było zacięte i bardzo ciekawe spotkanie. Walka była w każdym secie, ale to Olsztyn radził sobie lepiej w końcówkach partii i dlatego wygrali." - skomentował widowisko trener Daniel Castellani
AZS Politechnika Warszawska - Mostostal-Azoty 1:3 (17:25, 25:15, 19:25, 21:25)
Z lekkim drżeniem serc i niepokojem, ale i z ogromnymi nadziejami oczekiwaliśmy na ten mecz, licząc na pierwsze punkty Mostostalu w ligowej tabeli i wiedzieliśmy, że nie będzie to ani piękne, ani łatwe widowisko. Oba zespoły przystępowały do tego spotkania wyraźnie spod kreski z zamiarem poprawienia nastrojów i dorobku punktowego, choć w łatwiejszej sytuacji znajdowali się chyba Inżynierowie, którzy grali we własnej hali i na koncie mieli dwa punkty wywalczone w meczu inauguracyjnym z Gwardią. Jednak Mostostalowcy mimo ogromnego ciśnienia wyszli z tej trudnej potyczki zwycięsko i za to należą się im prawdziwe słowa uznania. W grze obu zespołów widać było ogromną nerwowość, co na pewno obniżało rangę tego widowiska, ale w sporcie tak już jest, ze piękno bywa tylko sprawą drugorzędną, a punkty zdobywa ten, kto wykaże się większą skutecznością.
Na pochwałę zasłużył jak zwykle cały zespól, ale nie można w tym miejscu nie odnotować wspaniałego debiutu Kuby Jarosza, który zmienił Eugena Bakumovskiego i stał się jednym z głównych autorów tego sukcesu. Dobrze się stało, ze tak potoczyły się losy tego meczu, bo teraz przy mniejszym ciśnieniu na wynik Mostostalowcy będą mogli wreszcie grać to, do czego nas przyzwyczaili w meczach pucharowych i sparingowych, a droga do zakończenia rozgrywek jest jeszcze bardzo długa i wiele się może zdarzyć. W zupełnie innych nastrojach żegnają ten dobry dla klubu rok podopieczni Krzysztofa Felczaka, którzy grając z zespołami spoza czwórki ugrali zaledwie dwa punkty w meczu z Gwardią i jeśli nawet nie martwi sam wynik, to poważne niepokoje budzi u kibiców styl gry zespołu, o którym szkoleniowiec powiedział: "Zabrakło nam efektywności i pracy na boisku, które przyniosłyby sukces. Nie ukrywam, że rzeczywiście zespół ma potencjał, natomiast okazuje się, że w lidze gramy zdecydowanie gorzej niż w Pucharze Polski,
gdzie graliśmy składami improwizowanymi, ale widać było wtedy wigor i efektywność w boiskowej robocie. Być może potrzebujmy impulsu, jakiegoś przełamania w postaci sukcesu w meczu ligowym, a być może zespół ten potrzebuje impulsu jeszcze innego i tutaj rozważam osobiście różne rozwiązania, jeśli chodzi o moją osobę. Nie ukrywam, że trochę i mnie zaczyna brakować cierpliwości w oglądzie gry, w pracy itd., więc na pewno zastanowię się nad swoją rolą w tym zespole. Nie tylko zawodnicy są tutaj winni, ale ten cały proces zaczyna się ode mnie..."
Niedługo trzeba było czekać na decyzję Krzysztofa Felczaka. W niedzielę 31 grudnia szkoleniowiec Politechniki podał się do dymisji.
Gwardia Wrocław - Resovia Rzeszów 0:3 (14:25, 25:27, 23:25)
Z dużym zainteresowaniem oczekiwali kibice spotkania pomiędzy Resovią a Gwardią, gdyż oba zespoły bardzo udanie zainaugurowały ligę. Podopieczni Jana Sucha "urwali punkt" Wkręt-Metowi i wygrali dość łatwo z Warszawą, natomiast Gwardziści niespodziewanie wywieźli jeden punkt ze stolicy. Tym razem nie było już niespodzianki. Rzeszowianie odnieśli pewne zwycięstwo i z dorobkiem siedmiu punktów uplasowali się na wysokim trzecim miejscu, mając za sobą jeden ważny wyjazdowy mecz z Częstochową. Co prawda wczorajsza gra zespołu nie wskazywała na tak wysoką lokatę, ale też okres międzyświąteczny i forma przeciwnika nie zmusiły rzeszowian do większego wysiłku. Gwardziści mieli przede wszystkim kłopoty z przyjęciem zagrywek gości, z którymi nie radzili sobie ani Martin Sopko, ani pozyskany niedawno Karol Szramek, a to uniemożliwiło Dutkiewiczowi organizowanie gry ofensywnej.
Jastrzębski Węgiel - Jadar Radom 3:0 (25:20, 25:20, 25:15)
Na inaugurację rozgrywek ligowych we własnej hali podopieczni Ryszarda Boska podejmowali beniaminka PLS-u, Jadar Radom, który niewiele miał do powiedzenia z utytułowanym rywalem i tyle właściwie o tym meczu należałoby powiedzieć. Goście, co prawda, próbowali momentami nawiązywać walkę z pretendentem do mistrzowskiego tytułu, ale było ich stać tylko na chwilowe zrywy, niwelowane szybko przez pewnych swego gospodarzy. I trudno się dziwić" Mieliśmy świadomość, przeciwko komu gramy. Mój zespół walczy o to, aby utrzymać się w Polskiej Lidze Siatkówki, natomiast Jastrzębie ma nieco inne cele. Gospodarze prowadzili przez cały mecz kilkoma punktami, bardzo dobrze zagrywali. Nasz potencjał na skrzydłach jest również mniejszy i czasem ciężko nam kończyć piłki nie dograne dobrze do siatki. Chciałbym wyróżnić Dallasa Sooniasa, który wchodzi w ten zespół.
Będzie nam potrzebny w kolejnych meczach, zwłaszcza z Wrocławiem, Bydgoszczą czy Rzeszowem. Dzisiaj przegraliśmy z wicemistrzem Polski. Myślę, że wyciągniemy z tego wnioski, każda porażka jest dla nas nauką i mam nadzieję - zaprocentuje w kolejnych spotkaniach" - skomentował to spotkanie trener Luks..
AZS Częstochowa - Delecta Bydgoszcz 3:0 (25:20, 31:29, 25:22)
Zupełnie inny przebieg miał mecz drugiego beniaminka z kolejnym kandydatem do medali, zespołem Wkręt-Metu Częstochowa. Mimo że podopieczni trenera Brokkinga wygrali to spotkanie 3:0, musieli sporo się napracować nad odniesieniem zwycięstwa za trzy punkty. Szczególnie emocjonujący był drugi set, wygrany przez gospodarzy do 29. "Na pewno nie przyjechaliśmy tutaj jako faworyci, a na dodatek baliśmy się, że dostaniemy ostre lanie od zespołu z Częstochowy - tak się nie stało i całe szczęście mój zespół podjął walkę. Brakło nam doświadczenia, boiskowego ogrania w takich szeregach i szczęścia. Uczymy się grania od tych lepszych i cieszę się, że nie daliśmy plamy tu w Częstochowie. - skomentował występ Delecty trener Popik.
Już od piątku czekają nas kolejne emocje, bo Jastrzębski Węgiel podejmować będzie PZU Olsztyn, a Wkręt-Met wybiera się do Bełchatowa. Ponadto w środku tabeli ciekawie zapowiadają się spotkania Jadaru z Resovią, Delecty z Politechniką i Mostostalu z Gwardią, więc emocji i siatkówki na dobrym poziomie na pewno nie zabraknie.
Autor: Janusz Żuk
Msc. |
Nazwa drużyny |
Liczba meczów |
Liczba punktów |
Sety wygrane |
Sety przegrane |
1. |
PZU AZS Olsztyn |
3 |
9 |
9 |
1 |
2. |
AZS Częstochowa |
3 |
8 |
9 |
3 |
3. |
Resovia Rzeszów |
3 |
7 |
8 |
3 |
4. |
Jastrzębski W. |
3 |
7 |
8 |
4 |
5. |
Skra Bełchatów |
3 |
5 |
7 |
5 |
6. |
Mostostal |
3 |
3 |
4 |
7 |
7. |
Jadar Radom |
3 |
3 |
3 |
7 |
8. |
AZS Politechnika |
3 |
2 |
4 |
8 |
9. |
Gwardia Wrocław |
3 |
1 |
3 |
9 |
10. |
Delecta Bydgoszcz |
3 |
0 |
1 |
9 |
|