2006 rok - mały remanent
Na progu rozpoczętego dzisiejszej nocy 2007 roku postarajmy się spojrzeć jeszcze wstecz i zróbmy małe podsumowanie tego ubiegłego. A ten, mimo iż dobry dla polskiej siatkówki i okraszony japońskim srebrem, to raczej przez kibiców w Kędzierzynie będzie zapamiętany również jako czas porażek ukochanego zespołu, śrubowanego do granic możliwości pasma kilkunastu przegranych z rzędu, a także najgorszego miejsca od kilku lat. My, zgodnie ze staropolskim zwyczajem, postanowiliśmy spisać te wszystkie błędy, niedociągnięcia i porażki, aby bez niepotrzebnego ciężaru wkroczyć w nowy - oby lepszy rok.
Pamiętamy jeszcze, chyba wszyscy, jak w 2006 rok wchodziliśmy ze sporą dozą optymizmu. Wprawdzie mieliśmy na uwadze dość wysokie porażki z potentatami do medalu, ale styl gry naszego zespołu nastrajał pozytywnie. Do tego siatkarze Wojciecha Drzyzgi odnosili naprawdę przekonujące zwycięstwa nad "ligowymi średniakami" i będąc na piątym miejscu, z dużą przewagą nad Resovią Rzeszów, mogli spokojnie świętować Nowy Rok, który miał przynieść upragnione zwycięstwa nad siatkarzami "wielkiej czwórki".
Nikt wtedy nie przypuszczał, że Mostostalowcy już niedługo będą się męczyć z murowanymi kandydatami do spadku. Pierwszy mecz po sylwestrze z AZS-em Warszawa stał się męską walką zakończoną przez naszych siatkarzy wygraną w tie-breaku. Później była przegrana w Rzeszowie, mimo prowadzenie 2:0 i strata punktu w Sosnowcu. Jednak czarna seria rozpoczęła się od porażki w hali przy ulicy Mostowej z zajmującą ostatnie miejsce w tabeli Gwardią Wrocław. Od tego momentu siatkarzy Mosto czekały głównie pojedynki z wyżej notowanymi rywalami. Skra Bełchatów, PZU AZS Olsztyn i AZS Częstochowa, mimo iż prowadziły zacięte boje z naszym zespołem, to po dwudziestym punkcie każdego seta nie pozostawiały złudzeń, kto jest lepszy i tak we wspomnianym trójmeczu nasi siatkarze nie wywalczyli nawet jednej partii. Ostatnie spotkanie, raczej o honor z Jokerem Piła nasi również przegrali 3:1, co nie dało rywalom utrzymania w PLS,
ale w sercach sympatyków siatkówki z Kędzierzyna kiełkowało już całkiem spore ziarno niepokoju.
Play-offy rozpoczęły się od przewidywanych porażek z Jastrzębskim Węglem, choć ich styl był już gorszy od przypuszczeń i oczekiwań. Kolejny play-off i kolejna porażka 3:0, tym razem z AZS-em Warszawa, przelała czarę goryczy i z klubem rozstał się sternik drużyny - Wojciech Drzyzga, którego kibice już od dłuższego czasu żegnali, machając chusteczkami. Opiekę nad zespołem przejął Andrzej Kubacki. Pod jego wodzą Mostostal stoczył wspaniały bój ze stołecznymi, ale ulegając w tie-breaku, przypieczętował koniec marzeń, nawet o szóstym miejscu.
W rywalizacji o honor z drugim wielkim przegranym Resovią Rzeszów nasi siatkarze przełamali passę porażek, ale podczas eskapady do Rzeszowa nie zdołali wygrać nawet seta i zajmując ósme miejsce, sprawili wielki zawód swoim sympatykom.
Jakby tego było mało ze sponsorowania zespołu wycofały się kędzierzyńskie Azoty i nad niedawną siatkarską potęgą zawisły czarne chmury. Jednak kryzys trwał naprawdę krótko, bo już pod koniec czerwca ZAK wróciły do współfinansowania zespołu za sprawą Andrzeja Ochała oraz Bernarda Ptaszyńskiego i Prezes Pietrzyk mógł przystąpić do budowania składu na kolejny sezon.
Najpierw podjęto oczekiwaną decyzję o zakontraktowaniu nowego libero, a także sprowadzono młodych reprezentantów Polski juniorów: Arka Świechowskiego i Kuby Jarosza. Rolę pierwszego trenera zespołu powierzono wieloletniemu asystentowi, Andrzejowi Kubackiemu, a ten jako swojego współpracownika wybrał byłego zawodnika Mosto, trenera srebrnych juniorów i kadetów MMKS-u, Rolanda Dembończyka. Dla równowagi do młodych dołączył doświadczony Marcin Nowak, a na koniec - Konrad Małecki i Eugen Bakumovski. Tak skompletowany skład rozpoczął przygotowania do kolejnego sezonu, przerywane wyjazdami reprezentantów na zgrupowania kadr narodowych.
W tym miejscu nie wolno zapomnieć o Rafale Musielaku, który po nieudaen kilkuletniej walce z kontuzjami postanowił zakończyć karierę. Ta smutna dla Rafała decyzja jest też znamienna dla historii klubu, z którym pożegnał się ostatni z wielkich. Tym większy, że pozostał z Mostostalem na lata trudne i jak na kapitana przystało, odszedł, gdy był juz pewny, że swoją grą budowanemu zespołowi nie będzie w stanie pomóc
Chwalona przez ekspertów ekipa w przedsezonowych sparingach imponowała formą i umiejętnościami. W rozgrywkach zastępczej fazy grupowej Pucharu Polski Mostostalowcy zagrali zgodnie z oczekiwaniami i ponosząc jedynie dwie porażki w dwunastu spotkaniach pozostawili za sobą bardzo dobre wrażenie. Zwyciężyli pewnie również w turniejach w Zdzieszowicach i w Kędzierzynie-Koźlu.
Jednak ziarnko obaw zasiał początek rozgrywek PLS. Najpierw Mostostalowcy ponieśli dwie, przewidywane wprawdzie porażki z AZS-em Olsztyn i AZS-em Częstochowa. Jednak w przeddzień sylwestra podczas eskapady do stolicy nasi siatkarze odnieśli pierwsze w tym sezonie zwycięstwo, chociaż jego styl nie rozwiał wszystkich wątpliwości. Jak na razie zawodzą głownie Eugen Bakumovski i Petr Zapletal i to jest chyba największe zmartwienie trenerów, lecz na osłodę należy nadmienić, że pięknie zaprezentował się w stolicy Kuba Jarosz, a Marcel Gromadowski coraz częściej bardzo dobrze wywiązuje się z roli lidera w ataku.
Jednak może to był taki rok, w którym więcej było goryczy. Oby. Może teraz tak jak w zeszłym roku sylwester stanie się datą początku. Metamorfozy na lepsze i tego wszystkim: kibicom, działaczom, trenerom i zawodnikom życzymy.
Autor: Jacek Żuk
|