Sentyment do Częstochowy, żal do klubu
Tadeusz Iwanicki: Kiedy pojawił się pierwszy sygnał, że chyba będziesz musiał odejść z AZS-u?
Jakub Oczko: O tym, że moje notowania mocno spadły, przekonałem się długo przed sezonem. Mimo że na niego zapraszałem, w lipcu na moim ślubie z Magdą nie pojawił się nikt z zarządu i rady nadzorczej klubu. W sumie może to i drobiazg - lipiec to przecież okres wakacyjnych urlopów, ale jednak coś w tym musiało być. Nie zawiedli natomiast koledzy z drużyny. Szkoda, że władze klubu, podejmując ze mną rozmowy i podpisując wiosną 2006 roku kontrakt na kolejne dwa sezony (do 2008 roku), nie uprzedziły mnie o swoich planach sprowadzenia do Częstochowy trzeciego rozgrywającego. Gdy w czerwcu 2006 pojawił się Andrzej Stelmach, było już za późno na zmiany. Większość drużyn z PLS-u miała skompletowane składy.
Tadeusz Iwanicki: Ale później trenowałeś z drużyną przez długie miesiące...
Jakub Oczko: Trenowałem, ale nie przegrałem rywalizacji z Andrzejem Stelmachem i Pawłem Woickim. Może bym i przegrał, gdyby takowa miała miejsce. Nie dano mi tej szansy. Nie było żadnej rywalizacji. Zarząd z góry wskazał trenerowi, który z nas ma być pierwszym, kto drugim, a kto jest tym niechcianym. Na treningach marginalnie występowałem w roli rozgrywającego. Pod nieobecność Piotrka Gacka generalnie trenowałem i grałem jako libero.
Tadeusz Iwanicki: Kilka klubów (Gwardia, Delecta, Mostostal) szukało rozgrywających, nie lepiej było, zamiast siedzieć na trybunach, szybciej podjąć decyzję o odejściu?
Jakub Oczko: Tak naprawdę to te kluby zaczęły szukać zawodników po ligowych porażkach. W trakcie rozgrywek Pucharu Polski nie miałem żadnych takich sygnałów. Dlatego do rozmów doszło tak późno.
Tadeusz Iwanicki: Trafiłeś wreszcie do Mostostalu...
Jakub Oczko: W ubiegłym tygodniu poprosiłem o rozwiązanie kontraktu, bo wypożyczeniem spółka raczej nie była zainteresowana. Od poniedziałku trenuję z nowym zespołem. Przyjęto mnie sympatycznie. Warunki w Kędzierzynie są na najwyższym poziomie. Mam nadzieję, że wkrótce spotkam się z częstochowską publicznością (17 lutego AZS zagra w hali Polonia z Mostostalem) i będę mógł zagrać przeciwko swoim byłym kolegom z drużyny.
Tadeusz Iwanicki: Widzę, że rozstanie przyszło Ci z trudem?
Jakub Oczko: AZS Częstochowa to był mój pierwszy klub, w którym rozpocząłem grę po skończeniu Szkoły Mistrzostwa Sportowego w Spale. Dzięki prezesowi Gołaszewskiemu i trenerowi Mazurowi, wraz z Arkiem Gołasiem i Michałem Bąkiewiczem znalazłem się w kadrze biało-zielonych. W sześciu sezonach wraz z kolegami zdobyłem dla Częstochowy trzy tytuły wicemistrza Polski i dwa brązowe medale. Nigdy nie zapomnę tego etapu swojej sportowej kariery. Z sentymentem będę wspominał magiczną atmosferę hali Polonia, tworzoną przez fantastycznych kibiców, którzy wspierali mnie też w ostatnich trudnych tygodniach, kiedy mecze swojej drużyny musiałem oglądać z widowni. Korzystając z okazji, wszystkim za to dziękuję!
Tadeusz Iwanicki: Na jaki okres związałeś się z Mostostalem?
Jakub Oczko: Półtora roku - Mostostal będzie realizować kontrakt, jaki miałem z AZS-em. Ale nie zrywam kontaktów z Częstochową, jak donosiła prasa. Kupiłem tutaj mieszkanie, tutaj poznałem swoją żonę Magdę, tutaj mieszkają teściowie. Poza tym nadal studiuję na Politechnice Częstochowskiej - piszę właśnie pracę licencjacką. Wyjeżdżając do Kędzierzyna-Koźla, zostawiam w Częstochowie wielu przyjaciół, nie tylko tych ze środowiska siatkarskiego. Nic natomiast nie łączy mnie już z AZS-em. Rozstaliśmy się w zgodzie. Klub bardzo rzetelnie wywiązywał się ze swoich zobowiązań wobec mojej osoby, ale mam żal, że nie dano mi szansy i nie mogłem walczyć o miejsce w składzie.
|