Podsumowanie XVI kolejki PLS
Już tylko tydzień pozostał do pierwszych istotnych rozstrzygnięć w PLS-ie, a wciąż nie znamy odpowiedzi na wiele pytań i wszystko wskazuje, że do ostatecznych decyzji dojdzie dopiero w osiemnastej kolejce. Na razie bowiem tylko Skra i PZU mogą być pewni tego, że sezon skończą na najwyższych miejscach, a ostatnia w tabeli Gwardia już przygotowuje się do baraży i czeka na swego rywala. Na pozostałych miejscach wciąż toczy się walka jak na lekkoatletycznej bieżni i nie ma mądrego, który dziś ośmieli się wytypować ostateczny układ tabeli. Tuż za plecami wspomnianej dwójki bój o kolejne dwie lokaty toczą bowiem pozostałe zespoły "wielkiej czwórki", które raz po raz dostają zadyszki, aby po chwili zaakcentować swoje aspiracje. Dzielnie walczy z nimi Resovia, która mimo porażki ze Skrą wciąż marzy o pokrzyżowaniu planów faworytom. Nieco dalej toczy się nie mniej ważna batalia pomiędzy Mostostalem a Jadarem o szóstą lokatę,
która pozwoli uniknąć spotkania w pierwszej rundzie play-offów z najsilniejszymi zespołami ligi i choć do niedawna niemal pewnym faworytem tego pojedynku byli podopieczni Andrzeja Kubackiego, z zegarmistrzowską precyzją realizujący założony plan, wspaniałym finiszem zaczęli imponować siatkarze Jadaru, którzy do zwycięstwa nad Resovią i Jastrzębskim Węglem oraz punktu ugranego w spotkaniu z Olsztynem dołożyli w sobotę trzy - wywalczone w meczu z Wkręt-Metem. Jakby tego było mało za tą dwójką trwa zażarty bój o ligowy byt, a jego aktorami są podopieczni Edwarda Skorka, siatkarze Politechniki i sobotni rywale Mostostalu. Oba zespoły zgodnie straciły po trzy punkty i muszą czekać nerwowo na kolejne mecze, licząc na swoją dobrą grę i potknięcie rywala. Tyle obszernego wstępu, a teraz przenieśmy się na ligowe parkiety, na których tym razem może nie było wielkich niespodzianek - poza meczem w Radomiu, ale niemało się działo.
Jadar Radom - AZS Częstochowa 3:1 (17:25, 27:25, 25:23, 25:21)
O tym, że Jadar jest niewygodnym rywalem i tanio skóry nie zwykł sprzedawać przekonali się już inni faworyci, ale po ostatniej łatwej porażce 3:0 z Mostostalem wydawało się, że radomianie szczyt formy mają już za sobą, a walczący o jak najlepszą lokatę siatkarze Wkręt-Metu tu właśnie będą szukać kompletu punktów i zrobią wszystko, aby poprawić nastroje po ostatniej przegranej z PZU i pożegnaniu z Salmonem. Nic jednak z tych prognoz się nie potwierdziło. Gospodarze podeszli do tego spotkania niezwykle zmotywowani, a podopieczni Harego Brokkinga poza pierwszym setem dowiedli nie po raz pierwszy, że mają problemy z własną stabilną formą, bo o ile w kolejnych dwóch partiach grali jeszcze w miarę równo, to w ostatniej odsłonie zupełnie oddali pola rywalom, wśród których znakomite zawody rozegrał nieomylny w ataku Sebastian Pęcherz.
"Było to całkiem dobre widowisko - powiedział po meczu kierownik wyszkolenia w Polskim Związku Piłki Siatkowej Andrzej Warych. - Gospodarze pokazali, ile można osiągnąć dzięki woli walki i determinacji. Mieli kilka mocnych punktów, m.in. ich libero Premysl Obdrżalek wykonał dobrą robotę w obronie i przyjęciu. Częstochowa sprawiała wrażenie, że uwierzyła, iż w tym meczu wygra się łatwo. Krzysztof Gierczyński grał słabiej. Błędy popełniał Brook Billings. Nie widziałem w ich grze świeżości. Może są w ciężkim treningu i szykują się już na play-off."
Jastrzębski Węgiel - Gwardia Wrocław 3:0 (25:18, 25:18, 25:19)
Podobnej "niespodzianki" nie zgotowali swoim kibicom siatkarze Jastrzębskiego Węgla, którzy łatwo wygrali z ostatnią w tabeli Gwardią, która myślami jest raczej w barażach, a nie w bieżącej rzeczywistości walki o play-offy. Tak więc trzy krótkie sety bez historii obejrzeli kibice w hali przy Szerokiej i usatysfakcjonowani wynikiem udali się do swoich domów. "Można powiedzieć, że mecz się odbył. - komentował to spotkanie Kuba Bednaruk - Ważne było, żeby od początku dobrze zagrać. Nie daliśmy się rozwinąć zespołowi Gwardii, a o zwycięstwie zdecydowało nasze psychiczne nastawienie i mobilizacja. Oglądaliśmy mecz Gwardii ze Skrą, Bełchatowianie trochę zlekceważyli rywala, my tego błędu nie popełniliśmy."
Dzięki temu zwycięstwu podopieczni trenera Tomaso Totolo wyszli na trzecie miejsce, choć czeka ich jeszcze walka z Resovią, która zdemolowała wicemistrzów Polski w pierwszej kolejce, i ostatni mecz z Mostostalem w Jastrzębiu.
Trener Gwardii wskazywał przede wszystkim na znaczenie takich spotkań przed barażami, bo jak mówił, różnica budżetów sama wskazywała, kto jest tu faworytem.
Skra Bełchatów - Resovia Rzeszów 3:0 (25:15, 25:15, 29:27)
Mistrzowie Polski nie dali większych nadziei kibicom Resovii, wygrywając pewnie 3:0 i tym samym umacniając się na pierwszej pozycji w tabeli. Dwa pierwsze sety stanowiły prawdziwy koncert gry siatkarzy Skry Bełchatów, a Mariusza Wlazłego w szczególności, który siał popłoch w ataku i w polu zagrywki. Dopiero trzecia partia przypominała mecz pomiędzy równorzędnymi rywalami. Skra zagrała słabiej, co wykorzystali rywale i mimo dwóch piłek meczowych doprowadzili do wyrównania. W końcówce więcej zimnej krwi zachowali gospodarze i to oni wygrali tego seta.
"Dla mnie BOT Skra to najlepszy zespół w Polskiej Lidze Siatkówki, trudno szukać drużyny, która byłaby w stanie dziś zagrozić mistrzom Polski - rozpoczął trener Resovii Rzeszów. - Jako trener Resovii mógłbym mieć pretensje do swoich zawodników, że ponownie wyszli sparaliżowani do pojedynku z wyżej notowanym rywalem i nie podjęli walki. Przed kilkoma dniami nie było mowy o podobnych problemach, mimo że graliśmy na równie trudnym terenie - oceniał mecz trener Jan Such.
Za komplementy rewanżował się również trener Skry, Daniele Castellani: "Gra zespołu (gości) zrobiła na mnie ogromne wrażenie, zespół jest mocny, znakomicie przygotowany do dalszych gier. Spodziewaliśmy się trudnego meczu i nie skłamię twierdząc, że byliśmy świadkami takiego pojedynku.
PZU Olsztyn - Politechnika Warszawska 3:0 (25:21, 25:18, 25:18)
Trapiona kontuzjami Politechnika nadal bezskutecznie broni się przed barażami, a ponieważ rywali ma z najwyższej półki, więc o zdobycze punktowe jest coraz trudniej, a straconych wcześniej oczek nie sposób odrobić w meczach z liderami, szczególnie wówczas, gdy gra się z nożem na gardle. Tym razem egzaminatorem warszawian byli siatkarze z Warmii i Mazur, którzy, aby umocnić się na drugiej pozycji, potrzebowali punktów i nic nie wskazywało, że zamierzają potraktować swego rywala ulgowo. Zresztą, gdyby nawet tak było, to inżynierowie nie skorzystaliby zapewne z tego prezentu, grając po prostu źle w przyjęciu i w ataku. Do poziomu swoich kolegów dostroił się nawet as atutowy zespołu z Warszawy - Radek Rybak. Tak więc trzy krótkie sety obejrzeli kibice w hali Urania, a sympatyczni skądinąd warszawscy siatkarze muszą czekać na następne mecze i liczyć, że ugrają więcej niż przedostatnia w tabeli Delecta,
która również nie powiększyła swojego dorobku.
"Na pewno przyjechaliśmy tutaj powalczyć chociażby o jeden punkt, który jest nam bardzo potrzebny, ale nie udało się. Powodem tego była nasza słaba gra. Olsztyn zresztą też nie rozegrał rewelacyjnych zawodów. Mimo tego, iż Paweł Zagumny pojawiał się na parkiecie tylko w końcówkach, nie potrafiliśmy tego wykorzystać. Przeszliśmy obok meczu, chociaż nie wiem dlaczego, bo chcieliśmy mocno wygrać. Nie wiem, czy nas sparaliżowało, nie potrafię odpowiedzieć teraz na to pytanie."-skomentowal występ swojego zespołu Wojciech Jurkiewicz. - "Czekają nas teraz dwa arcyważne spotkania. Jedno u siebie z Częstochową, w którym musimy coś zdobyć, jeśli chcemy być w ósemce. Radom, z którym prawdopodobnie tylko trzy punkty będą dawały nam nadzieje, iż będziemy grać w play offach. Musimy jak najszybciej zapomnieć o tym meczu. W środę jest mecz następny i rozpamiętywanie czy myślenie nam nie wyjdzie.
Trzeba wyciągnąć wnioski i grać o ligowy byt."
BKSCh Delecta Bydgoszcz - Mostostal Azoty 0:3 (22:25, 19:25, 24:26)
Delecta Bydgoszcz, która traci tylko jeden punkt do Politechniki i tak jak ona walczy o ligowy byt, miała teoretycznie łatwiejsze zadanie: grała na własnym parkiecie, jej ostatnie wyniki napawały optymizmem, a i przeciwnik nie był z "czwórki". Podopieczni trenera Popika w wypełnionej hali Łuczniczka, wspomagani głośno przez wiernych kibiców, liczyli więc na jakieś punkty, najlepiej na trzy. Jednak już pierwsze piłki pokazały, że Mostostalowcy nie przejdą obok tego spotkania, mając zapewniony ligowy byt. Z każdą chwilą przewaga siatkarzy Mosto stawała się wyraźniejsza, a gospodarze tracili pierwotny animusz, nie radząc sobie z odbiorem zagrywki i z blokiem rywali. Kiedy już gra zaczynała wyglądać lepiej, w zespole Mosto punktował Marcin Nowak, rewelacyjnie grający w bloku, ataku i w polu zagrywki. Co prawda w trzecim secie pojawiła się nadzieja na ugranie czegoś,
ale wtedy Kuba Oczko i Marcel Gromadowski pozbawili gospodarzy złudzeń. "Nasze oczekiwania były dużo większe niż wynik. Przegraliśmy ten mecz. Od samego początku nie potrafiliśmy znaleźć swojego rytmu. W pierwszym secie próbowaliśmy toczyć wyrównaną walkę do 20, ale nie potrafiliśmy zagrać na odpowiednim poziomie w ataku, a przyjęcie też pozostawało wiele do życzenia. I choć w trzecim secie wydawało się, że wracamy do gry, bo prowadziliśmy 22:18, to nawet taki wynik okazał się dla niewystarczający do odniesienia zwycięstwa w tej partii i być może ugrania jakichś punktów. - podsumował to spotkanie Wiesław Pipik, który zapowiedział walkę o utrzymanie w następnych meczach.
A czasu na rozpamiętywanie nie ma, bo już w środę zespoły PLS-u rozegrają XVII kolejkę spotkań, w której Jadar podejmować będzie Delectę, a Politechnika - AZS Częstochowa i oba zespoły liczą na zdobycze punktowe.
Msc. |
Nazwa drużyny |
Liczba meczów |
Liczba punktów |
Sety wygrane |
Sety przegrane |
1. |
Skra Bełchatów |
16 |
43 |
46 |
13 |
2. |
PZU AZS Olsztyn |
17 |
40 |
43 |
18 |
3. |
Jastrzębski W. |
16 |
29 |
35 |
24 |
4. |
Resovia Rzeszów |
17 |
28 |
36 |
31 |
5. |
AZS Częstochowa |
16 |
26 |
37 |
32 |
6. |
Mostostal |
16 |
23 |
27 |
30 |
7. |
Jadar Radom |
16 |
18 |
24 |
37 |
8. |
AZS Politechnika |
16 |
14 |
24 |
41 |
9. |
Delecta Bydgoszcz |
16 |
13 |
20 |
40 |
10. |
Gwardia Wrocław |
16 |
9 |
16 |
42 |
|