"Gra w kadrze to jest zaszczyt!" -
- reprezentacyjne wrażenia Bartka Kurka
Bartosz Kurek jest jedną z największych nadziei polskiej siatkówki. 19-latek karierę rozpoczynał u boku swojego ojca Adama w AZS-ie Nysa. - czytamy w "Sporcie".
Wychował się właściwie na siatkarskim parkiecie, podpatrując tatę i jego kolegów z zespołu. Skromny, grzeczny i wie czego chce.
- Przed sezonem jakby mi ktoś powiedział, że będę grał w drużynie narodowej seniorów to nie wiem czy bym w to uwierzył, a to się dzieje naprawdę, jestem z chłopakami, którzy wywalczyli wicemistrzostwo świata, trenuję z nimi, latam po całym świecie i uczę się siatkówki, chłonę wiedzę od najlepszych i jestem bardzo szczęśliwy z tego powodu powiedział w rozmowie ze "Sportem" Bartosz Kurek.
- Ale moja przygoda z kadrą seniorów zaczęła się dość pechowo, od kontuzji i sam sobie ją zafundowałem, to nie był pech czy przypadek, po prostu źle wylądowałem i nastąpiło skręcenie kostki. Szczęśliwie się stało, że to nie było nic poważnego, chociaż na pierwszy rzut oka skręcenie kostki wyglądało bardzo niedobrze. Wystarczyły jednak trzy dni przerwy i mogłem z normalnym obciążeniem ćwiczyć. Nawet nie trzeba było robić prześwietlenia.
- Widocznie chciał pan się jak najlepiej zaprezentować.
- Każdy tak podchodzi do występów w drużynie narodowej, to jest dodatkowa motywacja, gra w kadrze to jest zaszczyt, następuje wtedy w nas maksymalna mobilizacja.
- O egzaminie maturalnym już pan zapomniał?
- Intensywne przygotowania w kadrze, mecze i ten długi wyjazd pozwoliły mi zapomnieć o nauce i o egzaminach. Dodam jednak, że zdecydowanie mniejszy stres mam na boisku niż w szkolnej ławie. Teraz chciałbym rozpocząć studia w Opolu, nauka też jest dla mnie niezwykle istotna, w siatkówkę nie będę przecież grał całe życie. Na razie naukę i siatkówkę będzie mi łatwiej pogodzić, bo zostaję na następny sezon w Mostostalu, a z Kędzierzyna do Opola nie jest daleko.
- Skra Bełchatów też miała na pana ochotę?
- W tej chwili najważniejsze jest to, że mam ważny kontrakt z Mostostalem, a jeśli ktoś by mnie chciał widzieć w swoich szeregach, to musiałby mnie wykupić. Jeśli kluby się nie dogadują, to właśnie w tej finansowej kwestii.
- Gra pan na pozycji przyjmującego, ale w drużynie narodowej debiutował pan na ataku...
- Warunki mam i na przyjęcie i na atak, ale lepiej się czuję na swojej stałej pozycji przyjmującego. Powiem o sobie tak - jestem przyjmującym, ale tymczasowo atakującym, bo taka była potrzeba i staram się wypełnić powierzone mi zadanie jak najlepiej. Dla mnie gra w kadrze to taka radość, że mogę grać na każdej pozycji, nawet na rozegraniu.
- Rywalizacja na przyjęciu jest ogromna, zresztą nie tylko na tej pozycji.
- W reprezentacji grają najlepsi, czymś trzeba sobie na to wyróżnienie zasłużyć, przyjmujących może być czterech, atakujących dwóch, nikt nigdy nie powiedział mi, że będzie łatwo. Tata zawsze studził moje marzenia i sprowadzał mnie na ziemię, mawiając: "życie synu nie jest bajką, im szybciej to zrozumiesz tym lepiej dla ciebie". I to jest prawda. Przyszłościowo to jednak wolę być przyjmującym.
- Jak przyjęli pana starsi koledzy?
- Bardzo dobrze, wykazali się dużym profesjonalizmem. Nie było czegoś takiego, że jestem młody, to idę w odstawkę, traktowany jestem jak równorzędny partner - i na treningach i w czasie meczu.
Źródło: Sport
|