"Lubią dawać szansę"
Klub z Kędzierzyna od wielu lat opierał się na utalentowanych graczach, którzy nabierali w nim doświadczenia, a potem stanowili o sile polskiej siatkówki. Tak było w wypadku Pawła Papkego, Sebastiana Świderskiego, Marcina Prusa czy Roberta Szczerbaniuka. Obecnie w kadrze ZAK-u (nowa nazwa Mostostalu Azotów) jest reprezentant Polski Bartosz Kurek czy gracze kadry B - Damian Domonik i Jakub Jarosz.
Od dwóch lat, poza zawodnikami, swoją szansę w klubie dostają też szkoleniowcy. Rok temu prezes Kazimierz Pietrzyk powierzył funkcję pierwszego trenera Andrzejowi Kubackiemu, posyłając go tym samym na szerokie wody (wcześniej był on asystentem kolejnych szkoleniowców Mostostalu Azotów). Kubacki na swego asystenta wziął byłego zawodnika kędzierzyńskiego klubu Rolanda Dembończyka.
- I tego wyboru nie mogę żałować - komplementuje swego współpracownika Kubacki. - "Roni" jest nie tylko drugim trenerem, ale także kierownikiem zespołu, wspaniale rozumie się z zawodnikami, buduje atmosferę w drużynie. Posiada ogromną wiedzę o siatkówce, którą chętnie się dzieli z młodszymi zawodnikami. Bardzo mnie wspiera, podczas przygotowań odciąża w treningach.
Przed tym sezonem w sztabie szkoleniowo-medycznym doszło do kolejnej zmiany. Wieloletniego trenera odnowy biologicznej Jerzego Mostowskiego zastąpił Aleksander Bielecki. I choć to fizjoterapeuta z doświadczeniem, to można powiedzieć, że Pietrzyk znów zaryzykował, bo dotąd Bielecki nie miał styczności z siatkarzami.
- Wyznaję zasadę, że każdemu trzeba dać szansę -mówi Pietrzyk. - I wiem, że czy to zawodnik, czy też członek sztabu szkoleniowego, dostając taką szansę, ma podwójną motywację, by się pokazać i zrobić coś dla klubu. Bielecki jest Opolaninem (urodził się w Strzelcach Opolskich) i ma ścisłe związki ze sportem. W przeszłości próbował swych sił w jeździectwie ale przez większość sportowego życia był zawodnikiem i instruktorem karate kyokushin.
- Przez wiele lat naszymi siatkarzami opiekował się "Mostek". To wspaniały człowiek, ale jego kwalifikacje sprowadzały się do masowania - mówi Pietrzyk. - To za mało. Mamy znakomicie wyposażony gabinet odnowy biologicznej i trzeba z niego korzystać. Pan Bielecki współpracował z kadrą lekkoatletów, skończył studia, teraz się doktoryzuje. Stosuje niekonwencjonalne metody terapii. I o jego skuteczności już przekonałem się na własnej skórze. Przez kilka kilka tygodni nie mogłem kręcić głową. Po jednej wizycie u niego problemy ustały.
- Odpukać, ale od początku przygotowań nie mam problemu z urazami zawodników - mówi Kubacki. - Wszyscy są przygotowani na każdy trening. Z tym w przeszłości bywało różnie.
- Kiedyś po treningu zawodnicy w godzinę opuszczali halę - dodaje Pietrzyk. - Teraz po trzy godziny spędzają na odnowie. Garną się do Bieleckiego jak niedźwiedź do miodu. Efekt jest taki, że wszyscy ostro trenują i nie narzekają.
Autor: Roman Stęporowski
|