III Memoriał im. Arkadiusza Gołasia
dzień I
Myślę, że nawet osoby słabo znające się na siatkówce kojarzą Arkadiusza Gołasia, który był nie tylko wielkim talentem siatkarskim, reprezentantem Polski, znakomitym środkowym, ale przede wszystkim, jak mówią jego koledzy, wspaniałym, skromnym człowiekiem. Nic więc dziwnego, że już w kilka miesięcy po jego tragicznej śmierci władze AZS-u Częstochowa, gdzie grał przez kilka sezonów, wespół z PZPS-em podjęły kroki, aby godnie uczcić przedwcześnie zmarłego siatkarza. Turniej siatkarski wydał się im najlepszą do tego okazją. Tak jak pamięć o Arku, wciąż trwa, tak i turniej ku jego czci odbywa się cyklicznie, a Kępno w ten weekend organizuje trzecią już edycję memoriału.
Do hali KOSiR-u zawitały w tym roku cztery drużyny: współorganizator, AZS Częstochowa, ZAKS.A. Kędzierzyn, Resovia Rzeszów, a także Jadar Radom. Zgodnie z ideą turnieju swoją grą mieli oni oddać hołd zmarłemu. Turniej rozpoczęli więc Kędzierzynianie, którzy w meczu u udział w niedzielnym finale zagrali z Resovią Rzeszów.
Rzeszowianie zagrali tego dnia w swoim optymalnym ustawieniu, kędzierzynianie zaś wyszli na parkiet w następującym składzie: Patucha, Oczko, Domonik, Szczygieł, Bakumovski, Jarosz, Mierzejewski (L). W ekipie Andrzeja Kubackiego brakowało więc kadrowiczów: Bartka Kurka i Jakuba Novotnego, a także Marcina Nowaka, który dostał parę dni wolnego. Wszyscy kibice Mosto liczyli jednak, że Mostostalowcy poradzą sobie bez nich, tak jak w piątek, kiedy to w nieformalnym sparingu zwyciężyli rzeszowian 3:0.
Rzeczywistość okazała się jednak trudniejsza. Resovia rozpoczęła bardzo silną zagrywką, a siatkarze Mosto popełnili już na początku kilka błędów w ataku. Rzeszowianie wypracowali sobie więc cztery oczka przewagi (4:8). Chociaż Mostostalowcy uporządkowali nieco swoją grę i toczyli grę punkt za punkt, a nawet raz po raz punktowali ostrą zagrywką, to jednak słabość na kontrze i niemoc na siatce sprawiły, że przewaga wypracowana przez skuteczną ekipę Jana Sucha utrzymała się aż do końca (19:25).
Drugi set podrażnieni kędzierzynianie rozpoczęli bardzo dobrze. Po kontrze skończyli Jarosz, Bakumovski i Patucha, co dało nam szybkie prowadzenie (2:0, 3:1). Rzeszowianie jednak nie dali się zbić z tropu i to oni schodzili na przerwę techniczną z prowadzeniem (6:8). Dobra zagrywka i szczelny blok pozwoliły Mostostalowcom jeszcze dogonić rozpędzoną ekipę internacjonałów z Rzeszowa (12:11), ale moment przestoju pogrzebał szanse Mosto na wygraną. Ostatecznie partię zakończył asem Paweł Papke (25:19).
Trzeci set był kluczowy dla przebiegu spotkania. Kędzierzynianom "zaskoczyła" gra, a i rzeszowianie nie spuszczali z tonu. Wspaniałe akcje, długie wymiany były na porządku dziennym, a siatkarze traktowali grę wyraźnie na serio. Jednak po przerwie technicznej rzeszowianie zdołali wypracować prowadzenie (9:13). Wtedy sprawy w swoje ręce wziął Adrian Patucha, który najpierw zaserwował asa, a po chwili skończył kontrę, doprowadzając do remisu. Od tego momentu nasi zawodnicy zaczęli przeważać. Siatkarze Jana Sucha nie radzili dobie z przyjęciem, a szczelny blok Mosto stanowił dla nich ścianę nie do przejścia. Po chwili już gracze Andrzeja Kubackiego rozstrzygnęli seta na swoją korzyść (25:19)
Rozpędzeni Mostostalowcy postanowili więc "dobić" rywala. Szybko wypracowana przewaga na początku czwartej partii (8:3) dała im komfort prowadzenia własnej, spokojnej gry. Nic więc dziwnego, że ta partia była bez historii, a wszyscy ostrzyli sobie zęby na tie-break.
Kędzierzynianie i w piątej partii zaliczyli dobre otwarcie (2:0). Choć przewaga była znikoma, to jednak zaważyła na wyniku spotkania. Rzeszowianie nie zdołali bowiem odrobić ani oczka, a po błędzie w przyjęciu Piotra Gabrycha jeszcze bardzie stracili dystans (7:11). Grając punkt za punkt kędzierzynianie spokojnie wygrali i tę partię mogąc się cieszyć z awansu do finału.
Po spotkaniu odbyło się uroczyste otwarcie turnieju. Zawodnicy i kibice oddali hołd Arkadiuszowi Gołasiowi w nadziei, że wielka koszulka z numerem 16. towarzysząca rozgrywkom, jest czymś więcej niż tylko repliką tej, w której grał zawodnik. Wszyscy wierzyli, że jest ona symbolem niewidzialnej obecności Arka.
W tym duchu przystąpiono do dalszych rozgrywek. W kolejnym półfinale AZS Częstochowa miał zagrać z Jadarem Radom. Częstochowianie grający bez Piotra Gacka i Amerykanów wyszli na parkiet niepewni swego. Było to wodą na młyn, dla bardziej doświadczonych radomian, którzy szybko wygrali pierwszą partię (18:25). Podrażnieni częstochowianie poukładali swoją grę i szybko się zrewanżowali, doprowadzając do remisu (25:18). Kolejny set był niezwykle emocjonujący, a akademicy zwyciężyli dopiero 33:21. Radomianie nie złożyli broni, więc gdy znów wygrali do 20, stało się jasne, że o wyniku po raz kolejny zdecyduje tie-break. W tym wyraźnie lepsi byli zawodnicy Radosława Panasa, którzy zwyciężyli 15:11.
Stało się więc jasne, że o zwycięstwo w III Memoriale im. Arkadiusza Gołasia, zagrają ZAK.S.A. Kędzierzyn z AZS-em Częstochowa. Finał odbędzie się w niedzielę o godzinie 13:00.
Autor: Jacek Żuk
|