Podsumowanie I kolejki PLS
Pierwsze koty za płoty, chciałoby się powiedzieć po 1. kolejce PLS-u, bo poziom spotkań na razie nie zachwycił, chociaż emocji nie zabrakło i mogliśmy oglądać aż dwa spotkania zakończone dopiero w tie-braeku. Widać, że większość zespołów daleka jest jeszcze od ligowej dyspozycji i na stojące na wyższym poziomie mecze przyjdzie nam trochę poczekać. Na razie musimy zadowolić się więc ligową przeciętnością, w której na pierwszy plan wysuwa się twarda rzeczywistość walki o punkty.
Wkręt-met AZS Częstochowa - Jadar Radom 3:2 (25:23, 21:25, 30:32, 26:24, 15:13)
Pięć emocjonujących setów obejrzeli kibice w częstochowskiej hali Polonia i na koniec zapewne odetchnęli z ulgą, bo niewiele brakowało, a w inauguracyjnym meczu na własnym parkiecie ich ulubieńcy zaliczyliby pierwszą porażkę i to z zespołem raczej niżej notowanym w licznych rankingach. Skończyło się tylko na stracie punktu, w czym ogromna zasługa nieocenionego Krzysztofa Gierczyńskiego i Brooka Bilingsa, który w trzeciej partii zmienił Bartosza Janeczka. W zespole gości bardzo dobre zawody zagrał niezwykle skuteczny w ataku Sebastian Pęcherz i obaj środkowi (Nowik i Gawryszewski). "Spotkanie pokazało że nikt nie będzie miał łatwo - skomentował piątkowy mecz Robert Prygiel, atakujący Jastrzębskiego Węgla, były zawodnik Czarnych Radom - Praktycznie w każdym zespole są mocni zawodnicy. Myślę, że wyraźnej dominacji którejś z drużyn nie będzie. Rozgrywki zapowiadają się naprawdę ciekawie."
Asseco Resovia Rzeszów - ZAK SA Kędzierzyn Koźle 3:0 (25:21, 25:23, 25:21)
Bardzo ciekawie zapowiadał się również drugi pojedynek, który w opinii fachowców pretendował do miana meczu kolejki. Jednak licznie zgromadzeni w hali Podpromie i przed telewizorami kibice z pewnością rozczarowali się poziomem tego spotkania i łatwym zwycięstwem gospodarzy, chociaż wynik 3:0 nie odzwierciedla tego, co działo się na boisku. Siatkarze ZAK S. A. wyraźnie bowiem przeważali w ataku i w polu zagrywki, ale swoją dobrą grę w tych ważnych dla końcowego wyniku elementach niweczyli błędami własnymi, co było wodą na młyn dla doświadczonych rzeszowian. Szczególnie widać to było w drugim secie, w którym dużą przewagę w jednej chwili zamienili na porażkę. "Nie było tak łatwo, jak wynik to pokazuje. Liczyliśmy jednak, że Kędzierzyn bardziej się postawi. Naszym największym atutem w dzisiejszym meczu była chyba gra zespołowa, silny "środek" oraz niezła zagrywka, którą odrzucaliśmy przeciwników od siatki,
dzięki czemu rywale nie mogli dobrze wyprowadzić akcji. Podobnie, Kędzierzyn nieźle serwował, co sprawiało nam sporo problemów."- ocenił występ obu zespołów przyjmujący Resovii, Piotr Gabrych.
Mlekpol AZS Olsztyn - AZS Politechnika Warszawa 3:0 (25:19, 25:21, 25:17)
Olsztyńscy Akademicy pod nową nazwą w trzech setach rozprawili się z Inżynierami z Warszawy, prezentując formę godną kandydata do mistrzowskiej korony. W sobotę pokazali się jako zespół kompletny, nie mający w zasadzie słabych punktów. Na ataku prym wiedli Szymański i Andrae, na środku siatki zarówno w bloku jak i w ataku znakomicie prezentowali się Grzyb i Możdżonek, a Ruciak i Lambourne uzupełniali się w przyjęciu i obronie, "wyciągając" nawet niemożliwe piłki. Przez dwa sety podopieczni Edwarda Skorka próbowali nawiązać walkę z rywalem, ale w trzecim poddali się zupełnie, kiedy się okazało, że żadnym elementem nie potrafią zaszkodzić rywalowi. "Robiłem na boisku to, co mogłem. Gramy na tyle, na ile możemy, na ile pozwala nam własna forma. (...) Staraliśmy się, jak mogliśmy. Momentami było fajnie. Chcieliśmy zaryzykować zagrywką, więc kilka popsuliśmy. Było parę ładnych asów.
Z takimi zespołami jak Olsztyn czy Bełchatów należy od początku ryzykować z zagrywką i nie ma innego wyjścia, bo przebijając przez siatkę wychodzi 3:0. - ten komentarz Radka Rybaka najpełniej oddaje to, co działo się w sobotę na boisku w Olsztynie.
Płomień Sosnowiec - Skra Bełchatów 0:3 (16:25, 27:29, 22:25)
Znacznie więcej kłopotów mistrzom Polski sprawił natomiast beniaminek PLS-u, sosnowiecki Płomień, który skazany na pożarcie wcale nie zamierzał stać się łatwym dostarczycielem punktów. Każdy, kto zna kłopoty kadrowe i finansowe sosnowiczan na pewno doceni fakt, że zespół trenera Zwieracza nie przestraszył się utytułowanego rywala i w drugim oraz trzecim secie zmusił go do dużego wysiłku, aby w sosnowcu nie zapachniało sensacją. Brawa za wolę walki i sportową postawę. "Mamy osobiście inne cele niż walka o utrzymanie, ale skoro fachowcy uważają nas za głównego kandydata do spadku, to lepiej będzie nam się grało. Cieszymy się z nowego rozgrywającego, z każdym meczem powinno być lepiej. Najlepszym zawodnikiem według mnie był Marcin Grygiel." - skomentował niedzielny występ senior Płomienia, Rafał Legień.
Delecta Bydgoszcz - Jastrzębski Węgiel 2:3 (25:21, 25:23, 20:25, 12:25, 12:15)
Blisko sprawienia niespodzianki byli podopieczni Rastislava Chudika, którzy w ostatnim meczu pierwszej kolejki podejmowali wicemistrzów Polski i jakby na przekór papierowym rozważaniom nie tylko podjęli rzuconą rękawicę, ale ku zdziwieniu przyjezdnych potraktowali to wyzwanie całkiem serio. Niewiele więc brakowało, aby w Bydgoszczy doszło do sensacji. Zwycięstwo w dwóch pierwszych setach przeciętnie grającej Delecty ze słabo prezentującym się Jastrzębskim Węglem zamiast jednak zmobilizować gospodarzy, na tyle ich zaskoczyło, że goście bez wysiłku, tylko na skutek błędów rywali, doprowadzili do wyrównania i dość szczęśliwie "załatwili sprawę w tie-breaku, ratując w ten sposób i honor, i dwa punkty. Sprawdziły się więc słowa Roberta Prygla, który zapowiadał w tym sezonie wiele niespodzianek. A tak na marginesie: Jeszcze raz przekonaliśmy się, jaką wartością dla zespołu jest zawodnik kompletny, myślę tu o Dawidzie Murku,
bo bez niego już po trzech setach Jastrzębie siedziałoby w autobusie. "Gdyby ktoś przed meczem powiedział mi, że z Jastrzębiem ugramy dwa sety, przyjąłbym je z pocałowaniem ręki. Teraz ten jeden ligowy punkcik smakuje nieco inaczej, zwłaszcza, że była szansa na wygraną." - skomentował grę i wynik swojego zespołu trener Delecty.
|