Podsumowanie II kolejki PLS
Za nami już druga kolejka PLS, która potwierdziła oczekiwania wielu fachowców, że o punkty w tym roku będzie niezwykle trudno. Może za wyjątkiem inauguracyjnego spotkania, w którym dominacja AZS-u Częstochowa była bezdyskusyjna, w pozostałych o zwycięstwie decydowały drobne niuanse. Na pewno ozdobą kolejki był mecz na szczycie, gdzie dwa punkty w każdym z trzech setów dały zwycięstwo mistrzom Polski, a znakomitą formę potwierdzili i Piotr Gruszka z jednej strony i Dawid Murek - z drugiej. W pozostałych spotkaniach nie było tyle siatkarskiej finezji, ale dobrej siatkówki całkiem sporo, co napawa optymizmem na przyszłość.
Skra Bełchatów - Jastrzębski Węgiel 3:0 (25:23, 25:23, 25:23)
Nie zawiodły oba zespoły i w drugiej kolejce mistrz i wicemistrz zaprezentowali poziom godny PLS-u i tylko wynik może być łudzący, bo jastrzebianie zasłużyli na coś więcej niż na porażkę 0:3. Sześć małych punktów zabrakło bowiem podopiecznym trenera Santilego do odniesienia zwycięstwa. Sześć punktów, które bełchatowianie zdobywali w końcówkach setów, co znamionuje zespoły wielkie, poukładane, pewne swego i doświadczone. Ważne jest natomiast, że wicemistrzowie Polski po katastrofalnym występie w Bydgoszczy zasygnalizowali, że w tym sezonie chcą liczyć się na krajowej arenie. Niepokoić może tylko wciąż słaba dyspozycja Roberta Prygla, bo bez pewnego atakującego ani na krajowym podwórku, a tym bardziej w Europie grać się nie da. Bohaterem meczu w ekipie pokonanych był prezentujący wysoką formę Dawid Murek i próbujący go naśladować Igor Yudin. "Zrobiliśmy wszystko, żeby pokonać Bełchatów, ale zabrakło nam kilku piłek. Można nawet powiedzieć, że dwóch, które ważyłyby o losach spotkania. Bo gdyby w pierwszym secie udało się nam wygrać, to kto wie, jak gra potoczyłaby się dalej. Zabrakło trochę szczęścia, popełniliśmy za dużo błędów. Musimy je wyeliminować, bo walczymy punkt za punkt, a w końcówce nie wykorzystujemy szansy." - mówił rozgoryczony kapitan Jastrzębskiego Węgla.
AZS Politechnika - AZS Częstochowa 0:3 (14:25, 19:25, 17:25)
Częstochowianie, którzy na inaugurację męczyli się na własnym parkiecie z Jadarem Radom, tym razem nie mieli żadnych problemów, aby z Warszawy wywieźć trzy punkty. Gospodarze nie przeciwstawili bowiem rywalom żadnych argumentów, którymi mogliby powalczyć w tym spotkaniu. Słabe przyjęcie, chimeryczny atak, brak bloku - to tylko krótka lista tego co było lub czego nie było. Znamienne jest, że w drużynie z Warszawy najjaśniejszym punktem był debiutant - dziewiętnastoletni Jakub Radomski, który jako jedyny próbował ratować honor zespołu. Częstochowianie bez Bilingsa i Szczerbaniuka zagrali naprawdę dobre zawody, prezentując bardzo dojrzałą siatkówkę, w czym ogromna zasługa Pawła Woickiego i obu przyjmujących: Marcina Wiki i Krzysztofa Gierczyńskiego, choć bez odpowiedzi jak na razie pozostaje pytanie, jaki wkład w ich zwycięstwo mieli nieporadni gospodarze. "Nie wiem, co dziś się stało. Na treningach wszystko jest dobrze,
ciężko trenujemy. Na boisko wychodzimy trochę zdenerwowani i stremowani. Mam jednak nadzieję, że im więcej będziemy grali, tym lepiej będzie nam to szło i będziemy wygrywać." - mówił po tym meczu libero Politechniki.
Delecta Bydgoszcz - AZS Olsztyn 0:3 (19:25, 20:25, 13:25)
Bydgoszczanie po bardzo dobrym meczu z wicemistrzami Polski liczyli zapewne na powtórkę w piątek z brązowymi medalistami poprzedniego sezonu. Ale, że "nic dwa razy się nie zdarza", a Mlekpol jest w tym sezonie znacznie mocniejszy od Jastrzębia, więc mimo niezłej gry w dwóch setach bydgoszczanie nie powtórzyli wyniku z poprzedniego spotkania. "Do pewnego momentu szło nam dobrze, ale później Paweł Zagumny tak czarował na rozegraniu, że właściwie nie mogliśmy już nic zrobić - mówił po meczu Michał Stępień, środkowy Delecty. Sił na toczenie wyrównanej walki z Mlekpolem AZS podopiecznym Chudika najwyraźniej wystarczyło jedynie na dwa sety. Od początku trzeciego na parkiecie sytuację kontrolowali akademicy, wśród których wspaniale prezentował się Andrae. "To chyba jeden z najlepszych przyjmujących na świecie. Staraliśmy się, jak można, ale rywal pokazał klasę. Dałem szansę, wielu graczom, bo szczególnie dla młodzieży,
to była dobra lekcja" - powiedział trener Delecty, Rastislav Chudik.
Jadar Radom - Resovia Rzeszów 1:3 (23:25, 25:16, 20:25, 19:25)
W Radomiu Resovia potwierdziła, że w tym roku aspiracje tego zespołu są wielkie. Trzy punkty wywiezione z trudnego terenu stanowią zdobycz, której nie można przecenić. Jednak o prawdziwej wartości zespołu przekonamy się, gdy jego przeciwnikami będą teamy z Bełchatowa czy Olsztyna, bo też podopieczni Jana Sucha popełniają zbyt wiele błędów własnych jak na drużynę klasową. To, co najbardziej może cieszyć kibiców z miasta nad Wisłokiem to znakomita forma Tomasza Józefackiego, który zastąpił kontuzjowanego Pawła Papke i bardzo dobra gra obu środkowych. I to wystarczyło, aby szkoleniowiec Resovii mógł się czuć po tym meczu usatysfakcjonowany. "Najważniejsze są trzy punkty - powiedział. - Jadar wygrywając z nami pokazałby aspiracje na wyższą półkę tabeli. To się nie udało. Myślę, że radomian stać na zajęcie miejsca 6-7. O naszym zwycięstwie zadecydowała głównie gra środkiem, w której skończyliśmy 22 ataki.
Rywale skoncentrowali się bardziej na akcjach ofensywnych ze skrzydeł, ale im nie szło zbyt dobrze."
Płomień Sosnowiec - ZAK SA Kędzierzyn-Koźle 1:3 (23:25, 25:16, 23:25, 20:25)
Najbardziej nas interesujący mecz drugiej kolejki rozgrywany był dopiero w poniedziałkowy wieczór i dla obu zespołów był spotkaniem za sześć punktów, co wyraźnie wpłynęło na postawę jednych i drugich. Z jednej strony siatki widzieliśmy bowiem nieco za bardzo stremowanych siatkarzy ZAK S. A. - z drugiej - walczących jak lew podopiecznych trenera Zawieracza, którzy robili wszystko, aby nie przylgnęło do nich miano "czerwonej latarni", które media przypisały im jeszcze przed rozgrywkami. Typowy mecz walki niemal bezbłędnych gospodarzy, którzy swoją wartość poczuli w inauguracyjnym spotkaniu z Bełchatowem, z zespołem, w składzie którego "próbował swoich sił" nowy rozgrywający - Łukasz Żygadło, a podstawowy atakujący grał po tygodniowej infekcji. Momentami gra podopiecznych trenera Kubackiego przypominała przysłowiowe bicie głową w mur, kiedy gospodarze podbijali kolejne ich ataki i za to,
że w tak trudnym meczu zachowali zimną krew należą się im słowa uznania. "Dzisiaj cały zespół pokazał charakter i to jest ważne, bo tego zabrakło nam w Rzeszowie, gdzie praktycznie bez walki oddaliśmy mecz. Dzisiaj pokazaliśmy, że potrafimy walczyć. Pomimo przestoju w drugim secie wygraliśmy cały mecz. Po dzisiejszym meczu jestem dobrej myśli, że się odblokujemy. Jeśli gramy na luzie, nasza gra wygląda bardzo fajnie. Wierzę, że dzisiaj był przełomowy mecz i teraz pójdziemy za ciosem." - mówił po tym spotkaniu MVP - Konrad Małecki
Autor: Janusz Żuk
|