Podsumowanie III kolejki PLS
Za nami długi siatkarski tydzień, bo jeśli policzymy rozegrane awansem mecze czwartej kolejki, to uzbiera się aż osiem spotkań, z których każde miało swoistą dramaturgię i swoisty urok, choć oczywiście zdarzały się mecze bezbarwne, jak ten pomiędzy Jastrzębskim Węglem a Płomieniem Sosnowiec i spotkania ligowej walki, jak choćby mecz ZAK S.A. z Jadarem Radom i takie rodzynki jak oczekiwane starcie gigantów, pełne zadziwiających wręcz zwrotów wydarzeń i bardzo dobrej siatkówki. Doczekaliśmy się również pierwszej niespodzianki dużego kalibru, która wisiała w powietrzu od początku rozgrywek Ale po kolei.
Skra Bełchatów - Wkręt-met AZS Częstochowa 3:2 (19:25, 25:18, 25:19, 23:25, 15:10)
Znakomite pięciosetowe widowisko zafundowali kibicom siatkarze obu ekip we wtorek późnym wieczorem, będące syntezą tego, co w siatkówce najpiękniejsze. Były więc soczyste ataki i spektakularne czapy, a pięknymi obronami można by obdzielić niemal całą kolejkę. Jeśli ktoś po meczu w Warszawie miał jeszcze wątpliwości, co do formy i aspiracji częstochowian, to po spotkaniu z mistrzem Polski na pewno wyszedł przekonany, że w tym sezonie siatkarze spod Jasnej Góry mogą wrócić do siatkarskiej elity. W zespole z Częstochowy klasę dla siebie stanowił niezwykle skuteczny Krzysztof Gierczyński, któremu od pewnego czasu dorównuje Marcin Wika. Siłą podopiecznych Radosława Panasa w tym meczu była gra na kontrze, co jest ogromną zasługą wspaniale broniącego Piotra Gacka. "Gra zespołu na pewno dała mi satysfakcję, momentami była na bardzo wysokim poziomie. Cieszyć się ze zwycięstwa nie mogę, ale biorąc pod uwagę, że przegrywaliśmy 1:2,
jestem zadowolony z tego punktu. Ważne, że zawodnicy realizowali to, co sobie założyliśmy. W ferworze walki, w związku z coraz większym zmęczeniem, momentami brakowało im konsekwencji, ale to się zdarza. Dobrze funkcjonowała współpraca między blokiem a obroną, dzięki czemu podbiliśmy aż 25 piłek. Za ten występ docenić trzeba cały zespół."- oceniał na gorąco występ swego zespołu Radosław Panas.
W gorszym nastroju był natomiast drugi trener mistrzów Polski, którzy tego dnia wypadli nieco słabiej. "Takie spotkanie było potrzebne, bo pokazało mankamenty w naszej grze - mówił z kolei Jacek Nawrocki. - Jednym z nich było przyjęcie zagrywki, zwłaszcza szybującej." "Mieliśmy z tym sporo problemów - krytycznie odniósł się do swojego występu rónież Piotr Gruszka - To nie był mój dzień. Poza tym bardzo nie lubię grać o 20. To jest czas na odpoczynek, a nie na sport."
Jastrzębski Węgiel - AZS Olsztyn 2:3 (25:17, 15:25, 21:25, 25:22, 15:17)
Kawałek dobrej siatkówki obejrzeli również kibice w Jastrzębiu i chociaż ich ulubieńcy w spotkaniu z Olsztynem zdobyli tylko jeden punkt, to zaprezentowali się dużo lepiej niż w pierwszych dwóch spotkaniach. Na pewno dobrą wiadomością dla sympatyków wicemistrzów Polski jest powrót do wysokiej formy Roberta Prygla, zdobywcy 22 punktów w tym spotkaniu. Trener gospodarzy narzekał co prawda na słabą współpracę bloku i obrony, ale i tak w porównaniu do poprzednich spotkań gra jastrzębian mogła się podobać także w tym elemencie. "Niestety do szczęścia zabrakło dwóch piłek, ale cieszymy się również z jednego punktu, bo gdzieś te punkty trzeba zdobywać. Gratulacje dla Olsztyna za zwycięstwo. My natomiast cieszymy się, że jesteśmy zespołem, który gra do końca, również wtedy, gdy przegrywamy." - powiedział po meczu Dawid Murek
Resovia Rzeszów - Delecta Bydgoszcz 3:2 (25:23, 22:25, 25:27, 25:19, 15:13)
Sporą niespodziankę już po raz drugi w tych rozgrywkach, ale tym razem na wyjeździe, sprawili siatkarze Delecty, którzy jeszcze przed sezonem uważani byli za głównego kandydata do spadku. Tymczasem podopieczni Rastio Chudika nie mają żadnego szacunku dla teoretycznie mocniejszych rywali i po słabszym występie przeciwko Olsztynowi znów upomnieli się o szacunek. Głównym moderatorem tego wyniku jest na pewno Krzystof Janczak, wybrany MPV tych zawodów, ale ponieważ żadnego meczu wygrać nie można w pojedynkę, brawa należą się całemu zespołowi. "Dzisiaj w hali w Rzeszowie było ciekawie i nerwowo dla naszych kibiców - powiedział mistrz olimpijski i świata Marek Karbarz. - Delecta już po raz drugi w tym sezonie pokazała, że nie zamierza dostarczać punktów i jak sądzę, sprawi jeszcze jakieś niespodzianki. Z punktu widzenia Polskiej Ligi Siatkówki i kibiców można tylko cieszyć się."
Asseco Resovia Rzeszów - AZS Politechnika Warszawska 3:1 (20:25, 25:21, 25:21, 25:22)
W pierwszym meczu trzeciej kolejki faworyzowani rzeszowianie męczyli się z Politechniką Warszawa, która po wygraniu pierwszej partii zwietrzyła szansę na ugranie czegoś dla siebie. W kolejnych setach lepsi okazali się siatkarze z Podkarpacia, chociaż ich gra raczej nie zachwycała. Znamienne jest, że od trzeciego seta rzeszowianie grali w rezerwowym składzie, gdyż ani Ilić, ani Mitrović, ani Gabrych nie spisywali się na miarę oczekiwań. Inżynierowie przez kolejne sety prowadzili wyrównaną walkę, jednak w końcówkach dał o sobie znać brak pewności i po prostych błędach tracili dystans do gospodarzy. "Zostaliśmy dokładnie rozpracowani. Cały czas nasi atakujący mieli przed sobą podwójny blok, który aż osiem razy okazał się skuteczny" - analizował na gorąco ten mecz trener Jan Such. "Po słabej grze w dwóch pierwszych spotkaniach pokazaliśmy momentami dobrą siatkówkę z mocnym przecież rywalem -
podsumował spotkanie trener warszawiaków Edward Skorek. - Trener Such jak zwykle pomieszał składem i im się udało. Zaczęli źle, ale najważniejsze, jak skończyli-- mówił kapitan Politechniki Radosław Rybak. - My jednak wracamy w dobrych humorach, bo wreszcie nasza gra wyglądała nieźle.
Wkręt-Met AZS Częstochowa - Delecta Bydgoszcz 2:3 (23:25, 25:18, 13:25, 25:19, 9:15)
To, co nie udało się w meczu z Resovią, w pełni powiodło się w spotkaniu z innym utytułowanym rywalem. Podopieczni Rastio Chudika tym razem nie popełnili już błędów nowicjuszy i nie przestraszyli się wygranej, jak to miało miejsce w poprzednich spotkaniach, i odnieśli zasłużone zwycięstwo nad Częstochową, i to tym cenniejsze, że na parkiecie rywala. "Mieliśmy już dość przegranych pięciosetowych spotkań. Przed meczem rozmawialiśmy o tym i cieszę się, że ta rozmowa wyszła nam na dobre - mówił po spotkaniu uradowany Artur Hoffmann, rozgrywający Delekty. - Obserwowaliśmy rywali w meczu z Bełchatowem i wiedzieliśmy, że to świetny zespół, ale nikt się nie przestraszył"- dodał.
Częstochowianie, którzy rozegrali wspaniałe spotkanie z mistrzami Polski, pokazując siatkówkę na najwyższym poziomie, tym razem nie zachwycili. Na nic zdały się zmiany dokonywane przez Radosława Panasa. Delecta prowadzona przez Krzysztofa Janczaka i Martina Sopko zdeklasowała gospodarzy w trzeciej partii, a w ostatnim secie udowodniła, że ostatnie porażki 2:3 nie muszą być regułą. "Goście byli lepsi od nas i zasłużenie wygrali - tłumaczył porażkę kapitan Wkręt-Metu, Krzysztof Gierczyński. - U nas w podświadomości tkwił fakt, że to słabszy rywal, wydawało nam się, że nie powinniśmy mieć z nim kłopotów. Rzeczywistość okazała się inna."
ZAK S.A. Kędzierzyn-Koźle - Jadar Radom 3:1 (25:22, 25:18, 18:25, 28:26)
Podopieczni Andrzeja Kubackiego wywalczyli komplet punktów w meczu z Jadarem Radom, ale, tak jak się tego należało spodziewać, o zwycięstwo wcale nie było łatwo. Po dwóch wygranych setach siatkarze ZAK S.A. sami sobie narobili kłopotu, bo zbyt wcześnie uwierzyli w zwycięstwo " w godzinę z prysznicem" i o mały włos swoją naiwność nie przepłacili stratą punktu. Wszystko skończyło się jednak dobrze, a to za sprawą zmienników, którzy bardzo dobrze wywiązali się z powierzonego zadania. Głównym aktorem zwycięstwa okazał się Adrian Patucha, który najpierw obronił nogą piłkę, a po chwili zdobył punkt na wagę zwycięstwa. Duże słowa uznania należą się też niezwykle skutecznemu Sławomirowi Szczygłowi i Eugenovi Bakumovskiemu, który skończył bardzo trudny atak z piłki sytuacyjnej. "Na szczęście zmiennicy nie pękli. Novotny miał słabszy moment, a nie po to mam w kwadracie Patuchę, żeby tam go trzymać. Wszedł i pociągnął grę.
Było ciężko, ale na własne życzenie." - ocenił to spotkanie Andrzej Kubacki
"Momentami graliśmy tak, jakbym sobie tego życzył. Zaangażowania, walki i ambicji nam nie zabrakło. Niestety, w newralgicznych momentach wręcz juniorskie błędy spowodowały, że po raz kolejny kończymy rywalizację bez punktów. Wierzę, że w następnym spotkaniu pokusimy się wreszcie o wygraną" - oznajmił trener Jadaru Sport.
Jastrzębski Węgiel - Płomień Sosnowiec 3:0 (25:17, 25:22, 25:18)
Po raz pierwszy w tym sezonie podopieczni Roberto Sanillego wygrali za trzy punkty z przetrzebioną kontuzjami drużyną Płomienia Sosnowiec, w szeregach której zagrał już pozyskany przed tym spotkaniem Paweł Pietkiewicz. Dominacja wicemistrzów Polski, grających bardzo dobrze w bloku i w zagrywce, była bezsporna, choć gościom nie można odmówić ambicji i woli walki, która w drugim i trzecim secie do drugiej przerwy technicznej pozwalała im na prowadzenie w miarę wyrównanej gry.
Zespół zagrał lepiej niż w meczu z Olsztynem, bardziej skupiony. A nie jest łatwo grać co trzy dni. Potrzebujemy jeszcze trochę czasu, by pokazać pełnię możliwości - ocenił Roberto Santilli, trener Jastrzębskiego Węgla.
Załamany był natomiast kapitan "Kazików" - Rafał Legień.: "Aż słów brakuje... Staraliśmy się walczyć, ale było to niezwykle trudne w takim składzie. Klub musi postawić na wzmocnienia. Inaczej będzie z nami źle." - stwierdził.
Mlekpol AZS Olsztyn - PGE Skra Bełchatów 2:3 (25:10, 21:25, 21:25, 25:20, 10:15)
Na ten mecz z niecierpliwością czekali wszyscy kibice siatkówki i po jego zakończeniu nie mogli narzekać na brak emocji. Z Olsztyna z dwoma cennymi punktami wyjechała Skra, ale któż mógł się spodziewać takiego wyniku po pierwszym secie, który okazał się być prawdziwą "rzezią niewiniątek". To, że całe spotkanie nie zakończyło się "na deskach", a znokautowany stanął jeszcze do walki i, co niewiarygodne, zakończył ją powodzeniem, jest zasługą całego zespołu, ale przede wszystkim niezwykle skutecznego Mariusza Wlazłego (37 pkt.) i Michala Bąkiewicza, który przytrzymał przyjęcie, z którym nie radził sobie Piotrek Gruszka. Olsztynianie po bardzo dobrym pierwszym secie, jakby stracili animusz, ale przyparci do muru w końcówce czwartej partii, jednak potrafili się podnieść, grając znakomicie blokiem. W tie-breaku królowali już jednak goście, którzy zachowali chyba więcej sił.
"W takich meczach wychodzi klasa każdego siatkarza, jego umiejętności, można się także wiele nauczyć. Zabrakło nam trochę szczęścia, bo zwyciężyć chcieliśmy bardzo. Po tym spotkaniu na pewno każdy z nas przemyśli, co zrobił źle, a co dobrze i o porażce zapomni na następny dzień. Tym bardziej, że czeka nas teraz pojedynek z Belgami." - ocenił występ swojego zespołu atakujący Mlekpolu.
Autor: Janusz Żuk
|