Siatkarskie Tortury
Natrząsanie się z siatkarzy po francuskiej klapie byłoby zwykłym draństwem. Wypada im raczej współczuć, bowiem w Spodku widzieliśmy sadystyczne show z trenerem Gościniakiem w roli oprawcy i zawodnikami jako ofiarami.
Nie ulega wątpliwości, że czołowi gracze ledwie powłóczą nogami. Po co jeszcze dołować ich klęskami z głębokim zapleczem Francuzów? Gwiazdy Trójkolorowych odpoczywają, są zwolnione ze spotkań wyjazdowych, nasze wlecze się przez kilka stref czasowych do Japonii, z którą notabene poradziłyby sobie rezerwy.
Zagumny nie poleciał do Francji, tragedii nie było. Przeciwnie, udało się raz wygrać. Pojawiła się szansa na awans, więc Murek pojechał do Bułgarii, choć planowano dać mu chwilę wytchnienia, choć wyniki w towarzyskiej Lidze Światowej (o upadającym prestiżu, rośnie liczba nieobecnych potęg) tuż przed mi są kompletnie bez znaczenia. I nieważne, czy decydowały nieformalne naciski władz PZPS-u, które kusiła wizja nagród (kilkaset tys. dol. za sam awans do finału), czy chaos w głowie selekcjonera. Problem w czym innym - na półmetku olimpijskich przygotowań siatkarze są psychicznie i fizycznie sponiewierani. Jest tajemnicą poliszynela, że Gościniakowi ufają średnio, niektórym wyrywało już się nawet, iż w Bułgarii "zabrakło Igora Prielożnego". Po kaźni, jaką trener zafundował im w LŚ, notowań raczej nie poprawi.
Sport lubi konkretne cele - głosi prawda tak oczywista, że aż banalna, ale dla Gościniaka stanowiąca chyba wiedzę niedostępną. Awans do finału był trochę ważny, a trochę nieważny. Grała trochę pierwsza szóstka, a trochę rezerwa. Niby to główny cel, a jednak LŚ stała się u nas swoistym fetyszem, dającym iluzję potęgi i kasę (prezes PZPS pobiera cztery procent od wpływów).
Francuzi zignorowali LŚ, podporządkowali wszystko najważniejszej imprezie. Polaków gnębił 20-letni Lacard - przedstawiciel rocznika mistrzów świata juniorów Grzegorza Rysia, którzy w kadrze wciąż nie dostają szansy (kiedy będzie lepsza okazja?). Mieliśmy ogrywać młodych, umordowaliśmy starych.
We francuskiej strategii widać logikę i sens. W polskiej antystrategii sensu nie ma co szukać. Pozostaje się modlić. Modlić, byśmy podczas igrzysk też nie oglądali transmisji z sali tortur.
Autor: Redaktor Gazety Wyborczej, Rafał Stec
Źródło: Gazeta Wyborcza
|