Filantrop spod siatki
Łukasz marzy o występie na igrzyskach w Pekinie, choć droga na tę imprezę jest jeszcze daleka. Tydzień temu w tureckim Izmirze drużynie narodowej nie udało się wywalczyć awansu, w maju będzie kolejna szansa.
Gdy w grudniu 2006 wrócił do kraju ze srebrnym medalem mistrzostw świata, poczuł się naprawdę sławny. Po sukcesie odniesionym na japońskich boiskach "biało-czerwonych" witał na Okęciu falujący tłum kibiców. Na szyjach sportowców błyszczały srebrne medale, a Żygadło zastanawiał się, co zrobić z cennym krążkiem. Nie chciał - jak inni - wieszać go na ścianie.
- Czułem, że ten medal dla kibiców ma równie wielką wartość jak dla mnie. Ale mnie wystarcza sama świadomość, że go zdobyłem. Więc postanowiłem zlicytować krążek na jakiś charytatywny cel.
TWARDY FACET
28-letni Łukasz Żygadło od kilku miesięcy jest rozgrywającym ZAKSA Kędzierzyn-Koźle. Trafił tu z Dynama Jantar Kaliningrad, a wcześniej występował w lidze tureckiej i greckiej. Niezmiennie cieszy się zaufaniem trenera kadry Raula Lozano, który widzi w nim najlepszego zmiennika dla pierwszego rozgrywającego drużyny narodowej - Pawła Zagumnego.
- Jeszcze nigdy nie prowadziłem tak ciężkich negocjacji z zawodnikiem - wzdychał prezes ZAKSA Kazimierz Pietrzyk po ściągnięciu Żygadły do Kędzierzyna-Koźla. Rozmowy o warunkach transferu trwały kilka tygodni. Szczegóły umowy zawartej ostatecznie 5 października 2007 objęte są tajemnica, ale wiadomo, że siatkarz postawił klubowi twarde warunki i targował się o najdrobniejsze szczegóły kontraktu. Prezes Pietrzyk z pewnością jednak nie żałuje kilkuset tysięcy złotych, jakie zgodził się zapłacić znakomitemu zawodnikowi za sezon gry.
Łukasz Żygadło jest bowiem twardzielem nie tylko w negocjacjach, ale przede wszystkim na boisku. Pod jego wodzą kędzierzyńska drużyna pokonała już w lidze m.in. wicemistrzów Polski z Jastrzębia oraz częstochowski AZS. Jego serce roztapia się, gdy widzi potrzebujące dzieci.
SREBRO NA DOM MISI
Szukając celu, na który mógłby przekazać swój srebrny medal, Żygadło znalazł w internecie stronę krakowskiego Stowarzyszenia na rzecz Dzieci z Chorobą Nowotworową "Koliber". I odtąd cel przyświecający organizacji stał się i jego marzeniem. A jest nim budowa Domu Misi przy Dziecięcym Szpitalu Uniwersyteckim w Krakowie Prokocimiu.
-Ma to być hostel, w którym chore na raka maluchy mogłyby mieszkać wraz z rodzicami - wyjaśnia Danuta Gilarska, prezes "Kolibra". Krakowska lecznica pomaga dzieciom z całej Polski, pochodzącym z odległych często miejscowości.
-Kontakt z rodzicami jest dla tych dzieci równie ważny jak pragnienie powrotu do zdrowia. W końcu w szpitalu przebywają często całymi miesiącami- mówi Łukasz Żygadło.
Chcąc pomóc w budowie przyszpitalnego domu, postanowił podarować "Kolibrowi" swe najcenniejsze trofeum. Licytacja srebrnego medalu mistrzostw świata trwała przez cały cykl ubiegłorocznej Ligi Światowej. Podczas wielkiego finału rozgrywek w katowickim "Spodku", na dwie minuty przed zakończeniem aukcji prowadzonej na internetowej stronie Łukasza Żygadły, Ziggy Serweciński - polonijny biznesmen z Teksasu - zaoferował za krążek 40 tys. zł. Najwięcej.
- Gdy odebrałem to srebro z rąk Łukasza, byłem wniebowzięty. Po chwili jednak w mojej głowie zrodziłsię pomysł, by zwrócić je Łukaszowi. Ujął mnie swoim zaangażowaniem, naturalnością, brakiem gwiazdorstwa. To wspaniały człowiek! - mówi Serweciński.
Początkowo nic nie wspominał o swym planie zwrotu medalu siatkarzowi. Podarował mu swojego harleya. Łukasz Żygadło przyjął cenny podarunek i natychmiast przekazał go na kolejną aukcję dla Domu Misi. Maszynę wylicytowała krakowska firma Salwator, płacąc 50 tys. zł. Łukasz Żygadło zrobił coś jeszcze: nakłonił kolegów z reprezentacji, by zgodzili się wystawić na dobroczynną aukcję swoje meczowe koszulki, dzięki czemu na konto stowarzyszenia "Koliber" wpłynęły dodatkowe pieniądze.
Podczas przekazywania harleya zwycięzcom licytacji Ziggy Serweciński zrobił wszystko, by utwierdzić Łukasza Żygadłę w przekonaniu, że jego medal spoczywa w sejfie za oceanem. Pod koniec uroczystości wyjął go jednak z kieszeni i oddał zawodnikowi. Łukasz oniemiał.
- To była niezwykła, wzruszająca chwila - Żygadło opowiada o tym drżącym głosem.
Tak więc srebrny krążek wrócił w ręce jego zdobywcy, ale po drodze zarobił na rzecz schorowanych maluchów niemal 150 tys. zł (do 40 wylicytowanych przez Ziggy'ego Serwecińskiego sponsor siatkarskiej reprezentacji dorzucił drugie tyle, 50 tysięcy przyniosła licytacja harleya, a reszty dopełniła sprzedaż koszulek siatkarzy).
JESZCZE MILION
Pod koniec 2007 roku dyrekcja szpitala w Krakowie Prokocimiu przekazała stowarzyszeniu "Koliber" budynek na tyłach lecznicy. - Od tej chwili Dom Misi przestał być tylko marzeniem - cieszy się prezes Danuta Gilarska.
- Adaptacja budynku na hostel z około 30 miejscami noclegowymi pochłonie co najmniej milion zł. Oczywiście Łukasz cały czas pomaga nam w zbieraniu funduszy. Teraz pośredniczy w rozmowach między "Kolibrem" a firmą Polkomtel, sponsorem siatkarskiej reprezentacji Polski. Ich celem jest uruchomienie charytatywnej linii SMS-owej na rzecz Domu Misi.
- Będę z tymi dziećmi już zawsze. Są tego warte, a pomaganie im to nic wielkiego - zapewnia siatkarz.
Autor: Tomasz Gdula
|