Niepewna sytuacja NKSu Nysa
Dawno, dawno temu, gdy Stal Nysa święciła triumfy na ligowych parkietach wśród kibiców Chemika Kędzierzyn i Nyskiego zespołu nie panowała zgoda. Fani z Kędzierzyna zazdrościli swym kolegom "zza miedzy". Często po meczach odbywały się walki, najczęściej na słowa, ale nieraz się na nich nie kończyło.
Dziś sytuacja jest trochę odmienna. To raczej Nysianie mogą nam zazdrościć drużyny i osiągnięć. Również stosunki kibiców z tych miast wyglądają inaczej. Nie ma pogróżek, jest tylko serdeczność i koleżeństwo, a walki rozgrywają się tylko na parkiecie. Dlatego dziś wszyscy z uwagą i niepokojem patrzymy na to, co się dzieje w Nysie. A nie dzieje się dobrze. Jednak, aby to dokładnie opisać, cofnijmy się o kilka miesięcy wstecz.
Wtedy to siatkarze z Nysy walczyli o utrzymanie w lidze. Ostatni mecz w sezonie zasadniczym grali w Kędzierzynie. Ponieśli porażkę i osiągnięcie celu, którym było co najmniej ósme miejsce, wisiało na włosku. Wszystko zależało od wyników innych meczów. Zawodnicy postanowili pozostać w szatni i z niepokojem, a jednocześnie z nadzieją, czekali na wieści z innych parkietów. W pewnym momencie w szatni zespołu gości rozległy się odgłosy radości. To właśnie zawodnicy NKS-u cieszyli się z utrzymania w serii A. Dla nich było wszystko jasne. Osiągnęli cel. Ci, co mieli ważne kontrakty, cieszyli się, że kolejny sezon będą grać w ekstraklasie.
Ale czy na pewno ? Czy działacze nie zaprzepaszczą tego, co w pocie czoła wywalczyli siatkarze ?
Nie wiadomo. Na początku przerwy transferowej sytuacja wyglądała bardzo źle. I tylko najwięksi optymiści pocieszali się, że przecież w ubiegłych latach były tak samo niedobrze. Klubowi, aby mógł wystartować w rozgrywkach, potrzeba był 80 tys. złotych i gwarancji dopływu dalszych pieniędzy. Na spotkaniach obiecywano wiele. Obietnice składali przewodniczący rady miasta i rektor Wyższej Szkoły Zawodowej. Obiecywały władze powiatu. Jednak, jak to często bywa, na obietnicach się kończyło.
Minęło trochę czasu. Ostatecznie pomógł Burmistrz i swoją propozycję złożył rektor. Zaproponował, aby NKS występował w barwach AZSu. Po uzyskaniu tych pieniędzy postanowiono zgłosić klub do rozgrywek. Jednak dalej dziura w budżecie była ogromna.
Pomóc postanowili także kibice, którzy wystosowali apel: "Zwracamy się do ludzi, którzy podczas transmisji telewizyjnych deklarowali pomoc, by wywiązali się ze swych obietnic. Zarazem pytamy władze powiatu nyskiego: czy ich działanie ma na celu doprowadzić do pogrzebu nyskiej siatkówki?".
Apel przyniósł skutek. Aktualnie prezes Pięt prowadzi konkretne rozmowy z dwoma firmami zainteresowanymi sponsorowaniem klubu. Starosta obiecał pomoc, jeśli tylko klub znajdzie sponsorów. Jest, więc nadzieja, że rozmowy zostaną doprowadzone do końca i klub wystartuje w serii A.
W klubie powstał też problem innej natury: Kto zagra w "nyskim kotle"?. Ważne kontrakty z klubem mają Adam Kurek i Michał Jaszewski oraz Maciończyk i Kudłacik. Jednak w przypadku dwóch ostatnich klub musi wykupić karty z macieżystych klubów. Wstępnie chęć gry w Nysie zgłosili Piotr Łuka i Adrian Patucha, któremu nie udała się przygoda z AZSem Częstochowa. Rozmawiano także z Marcinem Krysiem. W kręgu zainteresowań prezesa Pięta jest także Marek Sordyl. - "Do niego zadzwonię, jak będę miał pieniądze. W tej chwili wielu młodych chciałoby u nas grać, by móc wypromować się w ekstraklasie. Poczekajmy na finanse, a wtedy zajmiemy się kompletowaniem drużyny" - powiedział "Sportowi" prezes nyskiego klubu, przypominając, że w ostatnich latach zespół składany był tuż przed rozpoczęciem rozgrywek ligowych.
Do rozgrywek ligowych pozostało jeszcze sporo czasu i mamy nadzieję, że w nadchodzącym sezonie znów w gronie najlepszych siatkarskich drużyn w Polsce zobaczymy naszych rywali zza miedzy, a Opolszczyzna będzie mogła pochwalić się tym, że w serii A posiada aż dwa zespoły.
Autor: Jacek Żuk
|