Mosto-reaktywacja
Najwierniejsi kibice Mostostalu, Ci, którzy z zespołem są na dobre i na złe, niemal od samego startu rozgrywek przecierali ze zdumienia oczy. Trudno było bowiem uwierzyć, że oto inny zespół zawładnie w tym roku koroną Mistrzów Polski, którą słynny "Mosto" dzierżył od wielu lat, sprawiając swoją grą radość nie tylko nam, lecz także wszystkim kibicom siatkówki w całej Polsce. "Mosto" był bowiem przez wiele ostatnich lat synonimem siatkówki twardej, ale pięknej, porywającej ambicją zawodników i ich mistrzowskimi zagraniami. Ten fakt najlepiej ilustrują słowa , którymi zagrzewaliśmy naszych ulubieńców do walki: " Grać na całego i walczyć do upadłego" A oni grali i swoją grą porywali, zachwycali, czarowali, choć nieraz dostarczali nam takich emocji, że tylko Ci o silnych nerwach mogli spokojnie śledzić wyniki spotkań. Któż bowiem z sympatyków tej dyscypliny sportu nie pamięta wspaniałych pojedynków w rozgrywkach PLS czy Ligi Światowej? Kto nie zna takich nazwisk jak: Szczerbaniuk, Prus, Stanceleski Papke, Świderski, Musielak, Lipiński, Kardos, Kubica? Wielu z nich to podstawowi zawodnicy polskiej reprezentacji, którzy przez wiele lat kształtowali i nadal kształtują obraz tego, co najpiękniejsze w siatkówce. Wierzę, że są wśród nich także przyszli olimpijczycy z Aten
Wszystko jednak ma swój kres i tylko My, niepoprawni optymiści, nie chcieliśmy w to uwierzyć. Kiedy nasz Mosto przegrywał kolejne mecze albo męczył się z najsłabszymi rywalami, szukaliśmy nadziei i wierzyliśmy, że ten zespół nawiąże swoją grą do najlepszych tradycji naszego Mostostalu. Wierzyliśmy wszyscy: kibice, trenerzy, działacze i zawodnicy. A może baliśmy się głośno pomyśleć i wypowiedzieć to, co podświadomie czuliśmy? Bo ten sezon był swoistym pasmem nieszczęść, które dotknęły Mistrza. Kontuzje Pawła Siezeniewskigo, Rafała Musielaka, Bartka Soroki, Jirego Popelki, a ponadto urazy Marka Kardosa, Michała Chadały, teraz Artura Augustyna sprawiły, że trener Wspaniały właściwie od samego początku sezonu nie miał w składzie dwóch podstawowych przyjmujących, przez wiele spotkań grał bez podstawowego atakującego, a nierzadko zdarzało się, że w kwadracie dla rezerwowych stał tylko jeden zawodnik. Jak wygląda w takiej sytuacji cykl treningowy, nawet trudno sobie wyobrazić. Skąd więc ta nadzieja, która udzielała się nam od stycznia i przewijała się w wielu wypowiedziach, zarówno trenerów, prezesa Pietrzyka, kibiców, a także w moim felietonie przed play-offami z PZU Olsztyn pt. " Do pięciu razy sztuka"?
Myślę, że było w niej sporo racjonalnych przesłanek, chociaż, i trzeba się do tego przyznać, dużo racji dyktowanych przez serce, a nie rozum. Mostostal to nadal bardzo silny personalnie zespół. Wielu zawodników od lat stanowiło o sile tej drużyny. Wystarczy tu wspomnieć "Benka", Lipińskiego, Kardosa czy wreszcie "Duszka" Kubicę. W ustabilizowanym składzie i w tym sezonie mógłby walczyć z najlepszymi o medale. Może nie grałby tak porywającej siatkówki, ale wobec wyrównania się poziomu drużyn, i to raczej w stronę przeciętności, na arenie krajowej byłby nadal silnym rywalem dla Skry, Ivettu, Pamapolu czy AZSu Olsztyn. Okazało się jednak że w realizacji tego celu przeszkodził Mistrzom Polski raczej pech, a nie umiejętności zawodników. Nie czas teraz rozpaczać nad rozlanym mlekiem. Cieszmy się tym, co mamy. Po wczorajszym zwycięstwie nad akademikami z Warszawy będziemy walczyć o piąte miejsce i, chociaż nie jest to na pewno szczyt marzeń, mogło być znacznie gorzej. Brak Musielaka, odnowienie kontuzji Pawła Siezieniewskiego, brak w składzie Bartka Soroki, kontuzja Augustyna i niewyleczony do końca uraz " Popiego", wcale nie stawiały nas w roli faworytów, zwłaszcza, że trudno jest zmobilizować zespól do walki o miejsca w środkowej strefie tabeli.
Tego, co się wydarzyło w tym roku, nie można przyjmować z histerycznym przerażeniem, choć na pewno wielu z nas liczyło na znacznie więcej. To nie jest koniec Mostostalu, bo klub i zespól nadal istnieją, nadal grają. Jest to pewien etap, który się skończył i musimy mieć tego świadomość. Wiemy, że ta prawda od dłuższego czasu docierała też do władz klubu. Ostatni wywiad z Panem Prezesem jasno dowodzi, że w Mostostalu szykują się poważne zmiany. Jeżeli sprawdzą się zapowiedzi Pana Kazimierza Pietrzyka, to jesienią ujrzymy w naszej nowej hali również nowy Mostostal. Zespół, który systematycznie i powoli znów będzie budował swoją potęgę nie tylko na arenie krajowej, bo to nie jest takie trudne, ale również w Europie. Może wtedy okaże się, że potrzebny był ten "dołek", aby w zespole coś drgnęło, coś odżyło, aby odrodził się jak przysłowiowy Feniks. Dziękując wszystkim twórcom sukcesu Mostostalu, czekamy na "Mosto-reaktywację"
Autor: Janusz Żuk
|