"Nikt nam nie każe wygrywać"
Kapitan ZAKSY dla portalu "reprezentacja. net"
- Pomaga nam to, że nikt nam nie każe wygrywać z Bełchatowem, Gdańskiem czy Radomiem. My po prostu mamy walczyć - zdradza w rozmowie z serwisem Reprezentacja.net "sekret" dotychczasowych sukcesów ZAKSY Robert Szczerbaniuk.
- Wiedzieliśmy, że na pewno nie będzie łatwo wygrać to spotkanie tutaj, w Gdańsku - mówił po wczorajszym zaległym meczu drugiej kolejki PlusLigi pomiędzy Treflem Gdańsk, a ZAKSĄ Kędzierzyn Koźle, Robert Szczerbaniuk. - Zagraliśmy naprawdę nieźle. Wiedzieliśmy, że zawodnicy Trefla mogą postawić nam poprzeczkę bardzo wysoko, co moim zdaniem im się udało. To jednak my, w decydujących momentach, przechyliliśmy szalę zwycięstwa na naszą korzyść - dodał.
Patrząc na statystyki wczorajszego spotkania wyraźnie widać, że kędzierzynianie przeważali nad rywalem niemal we wszystkich elementach. - Przyjęcia bym do naszych najlepszych elementów na pewno nie zaliczył - przyznał po meczu kapitan ZAKSY. - Ale blok nie był zły, myślę, że właśnie środek i kontry były naszymi najmocniejszymi stronami w tym meczu.
Niewątpliwie atutem podopiecznych trenera Stelmacha była również zagrywka. Kędzierzynianie zdobyli w tym elemencie 6 punktów (3 punktowe serwisy posłał rywalom Jakub Novotny, dwa Wojciech Kaźmierczak, jeden Terence Martin), jakby przed spotkaniem z Treflem specjalnie szlifowali właśnie ten element.
- Ciężko się przygotowywać do każdego meczu tak, aby zaskoczyć rywala zagrywką - mówi Szczerbaniuk. - Oglądaliśmy jednak ich wcześniejsze spotkania starając się wydobyć z nich wszystkie słabe punkty. Jeśli mam być szczery naszą drogą do sukcesu była dziś "brazylijka", mocna zagrywka z wyskoku nie sprawiała im raczej trudności. Zespół z Gdańska jest dobrym zespołem, potrzeba im jednak trochę czasu żeby się zgrać. Ale myślę, że z meczu na mecz będą grać coraz lepiej - dodaje Szczerbaniuk.
Patrząc jednak na mecz przez pryzmat szklanego ekranu można było momentami odnieść wrażenie, że zawodnicy z Gdańska nie do końca wierzą w możliwość zwycięstwa. Zwłaszcza w końcówce czwartej partii widać było bezsilność siatkarzy z Pomorza.
- Gdańsk na pewno nie odpuścił tego spotkania, bardzo starali się grać jak najlepiej, choć nie do końca im to wychodziło - tłumaczy środkowy ZAKSY. - Jak już wspomniałem, postawili nam dziś trudne warunki, może poza pierwszym setem, dość gładko przez nas wygranym. We wszystkich pozostałych partiach szliśmy łeb w łeb i wystarczyły dwa proste błędy z jednej, bądź drugiej strony, a cały mecz mógł potoczyć się zupełnie inaczej - dodaje. - Może to większe doświadczenie, rutyna? Może byliśmy bardziej opanowani? Może oni "musieli" to wygrać? - zastanawia się nad przyczyną porażki gdańskiego zespołu Szczerbaniuk. - My nie czuliśmy na sobie presji. Przyjechalismy tu powalczyć o punkty. Udało nam się to w stu procentach. Nie spaliliśmy się, nie myśleliśmy, że "my musimy wygrać". Bardzo cieszę się, że udało nam się spełnić to, co "narzucili" nam nasi trenerzy.
Zrealizowaliśmy taktykę, ani na moment nie straciliśmy koncentracji i wygraliśmy na trudnym terenie, jakim jest niewątpliwie hala w Gdańsku.
Oaza spokoju, tak podsumować można było kędzierzyński zespół we wczorajszym spotkaniu z Treflem Gdańsk. Nawet w trudnych momentach podopieczni trenera Stelmacha wykazywali się pełnym opanowaniem i ani na moment nie tracili koncentracji.
- Nerwy były - zdradza Robert Szczerbaniuk. - Ale nie zawsze i nie u wszystkich. Każdy zawodnik jest inny i każdy inaczej okazuje swoje zdenerwowanie czy sportową złość. Jedni to tłumią w sobie, inni otwarcie dają upust emocjom - dodaje. - Ale tak jak mówiłem, pomaga nam to, że nikt nam nie każe wygrywać z Bełchatowem, Gdańskiem czy Radomiem. My po prostu mamy walczyć. Dobrze by było oczywiście po każdym meczu zapisać na swoim koncie komplet punktów, ale naszym celem jest przede wszystkim walka o każdy punkt i każdą piłkę. Jeżeli przegramy to trudno, taki jest sport, nie zawsze się wygrywa - kończy kapitan kędzierzynian.
Autor: Natalia Starosta
|