"Kiedyś zjem 12 potraw wigilijnych" -
- mówi Dan Lewis
|
To już trzecie święta Bożego Narodzenia, jakie Dan Lewis spędza w Polsce. W świątecznej rozmowie z portalem SportoweFakty.pl opowiada o ulubionych tradycjach, prezencie, którego nie zapomni do końca życia, a także zobowiązuje się do zjedzenia niemal wszystkich polskich potraw wigilijnych.
Kinga Popiołek: Zacznijmy od banalnego pytania. Czy lubisz święta Bożego Narodzenia?
|
Dan Lewis: Zdecydowanie tak, nie jestem pewien czy ktoś ich nie lubi. Lubię święta, ponieważ jest to taki czas w roku, kiedy większość ludzi jest miła i przyjazna dla wszystkich. Pokój na świecie wydaje się wtedy być najsilniejszy. Gdyby tylko to mogło trwać przez cały rok!
K. Popiołek: A co z tradycją? Czy w Kanadzie obchodzicie święta w jakiś szczególny sposób?
D. Lewis: Przez ostatnie dwa lata wiele nauczyłem się o polskiej tradycji, dlatego przykro mi to powiedzieć, ale w Kanadzie nie mam aż tylu zwyczajów świątecznych. Jakkolwiek, co roku wymieniamy prezenty między sobą i spędzamy dużo czasu z rodziną oraz przyjaciółmi. Czas otwarcia prezentów jest różny, ale dla większości osób następuje to o poranku, 25 grudnia. Także spanie w nocy z 24 na 25 grudnia jest niemożliwe (śmiech). Poza tym ilości jedzenia, jak w pozostałych krajach, są zadziwiająco ogromne.
K. Popiołek: Czy masz jakąś ulubioną tradycję, niekoniecznie z Twojego kraju?
D. Lewis: Bardzo lubię jak w Kanadzie mnóstwo osób chodzi i śpiewa od drzwi do drzwi, nawet jeśli brzmi to okropnie, zawsze przynosi mnóstwo uciechy. Podoba mi się także motyw dwunastu potraw w Polsce i zapewniam, że kiedyś zjem je wszystkie, poza rybą w galarecie (śmiech).
K. Popiołek: Czy przytrafiły Ci się kiedyś święta, które wspominasz do tej pory?
D. Lewis: Jedne takie święta, które pamiętam bardzo dobrze to rok, w którym rodzice dali mi telefon. To był naprawdę duży krok w stronę mojej dojrzałości. Pamiętam, jaki byłem z tego powodu szczęśliwy i jaki niezależny się stałem posiadając własny telefon. Nie był to telefon komórkowy, ale linia naziemna, w dodatku potężnych rozmiarów. Byłem tak szczęśliwy, że dniami i nocami dzwoniłem do swoich przyjaciół tak, iż w ciągu tygodnia obdzwoniłem chyba wszystkich w Kanadzie. Nie rozumiałem dlaczego międzymiastowe rozmowy telefoniczne kosztują tak dużo. Dlatego spędziłem cały rok do następnego Bożego Narodzenia, płacąc za głupi rachunek telefoniczny.
K. Popiołek: Przytrafiły Ci się kiedyś nietypowe święta?
D. Lewis: Mój pierwszy sezon w Szwajcarii, kiedy zacząłem grać profesjonalnie w siatkówkę, był bardzo nietypowy. W Szwajcarii, Francji i Niemczech było wielu Kanadyjczyków i wszyscy razem postanowiliśmy spędzić 4 dni w Alpach. Jeździliśmy na nartach, graliśmy w hokeja i po prostu spędzaliśmy cudownie czas. Nie mogliśmy być wtedy z naszymi rodzinami, ale nasi przyjaciele byli wtedy z nami.
K. Popiołek: Jakie masz plany na tegoroczne święta?
D. Lewis: W tym roku święta spędzę z rodziną Terryego Martina. On ma 2,5-letnią córkę. To będzie niesamowite przeżycie zobaczyć, jak ona się zmienia oraz jak po raz pierwszy odbiera święta.
K. Popiołek: Co chciałbyś znaleźć pod choinką?
D. Lewis: Hmm
Chyba trudno będzie włożyć pod choinkę mistrzostwo Polski (śmiech). Dlatego będę mieć nadzieję znaleźć coś, co będzie mi przypominało jakim jestem szczęściarzem mając możliwość profesjonalnego grania w siatkówkę w Polsce.
K. Popiołek: Czego życzyłbyś czytelnikom na święta?
D. Lewis: Mam nadzieję, że te święta będą kolejną okazją ku temu, by zrozumieć jakim wspaniałym uczuciem jest niesienie pomocy innym ludziom. Wszystkim życzę wesołych świąt oraz bezpiecznego i szczęśliwego Nowego Roku!
Źródło: sportowefakty.pl
|