"Drużyna jest taka, o jakiej myślałem"-
- trener ZAKSY dla NTO
ZAKSA Kędzierzyn-Koźle zakończyła rundę zasadniczą na 2. miejscu. W 18 meczach odniosła 14 zwycięstw, zdobywając 40 punktów. Do Skry Bełchatów, która do fazy play off przystąpi z pozycji lidera, straciła 5 oczek. W I rundzie play off nasz zespół zagra z AZS-em Politechnika Warszawa.
Roman Stęporowski: Startując do sezonu, marzył pan o takim bilansie rundy zasadniczej?
Krzysztof Stelmach: Wierzyłem w to, że z tą drużyną można dużo zrobić i na razie jesteśmy na dobrej drodze ku temu. Na razie, bo dopiero zrobiliśmy jeden krok. Obyśmy tylko nie zatrzymali się w miejscu lub nie zrobili kroku w tył.
R. Stęporowski: Ktoś w pańskiej ekipie szczególnie pana zaskoczył, w wymiarze pozytywnym?
K. Stelmach: Schodzimy na zły grunt, bo przez cały sezon nie powiedziałem o żadnym zawodniku, że grał dobrze lub źle. Nie wymieniłem żadnego nazwiska, taka jest moją zasada. Gdybyśmy startowali w szabli czy maratonie, to mógłbym wydawać indywidualne oceny. Każdy jeden zawodnik jest elementem całości i mogę rozmawiać tylko o drużynie jako całości.
R. Stęporowski: Ta całość tylko w jednym meczu nie zdobyła punktu, co świadczy o ogromnej nieustępliwości. Taka właśnie była ZAKSA?
K. Stelmach: Bardzo dobrze pan zauważył, że w 18 meczach tylko jeden przegraliśmy za zero punktów. To oznacza, że drużyna - czy było dobrze, czy źle - cały czas walczyła. I nawet kiedy przegrywaliśmy 0:2, to walczyliśmy do samego końca. Tego wymagam od drużyny.
R. Stęporowski: Nad tym charakterem pan pracował?
K. Stelmach: Tak i moja drużyna jest taką, o jakiej sobie myślałem.
R. Stęporowski: Z drugiej strony tylko w trzech spotkaniach nie straciliście seta. Czy to świadczy o braku pełnej koncentracji na dystansie całego meczu?
K. Stelmach: Nie sądzę. Jak popatrzymy na całość ligi, to jest stosunkowo mało meczów kończących się wynikiem 3:0. W innych latach takich zwycięstw było o wiele więcej. Uważam, że liga z roku na rok jest mocniejsza i bardziej wyrównana. Nie ma takiego podziału, jak kilka lat temu, na wielką czwórkę, a potem dół. Teraz jest dość dużo wyrównanych zespołów. W tym sezonie każdy potrafił wygrać z każdym. Było wiele meczów, które "na papierze" powinny się kończyć wynikiem 3:0, a kończyły się tie breakami. Często teoretycznie słabsi wygrywali z mocniejszymi.
R. Stęporowski: Po pierwszej serii meczów zapowiadał pan, że rewanże będą trudniejsze. Tak faktycznie było?
K. Stelmach: Tak, bo wszyscy chcieli wygrać z ZAKSĄ, która była na drugim miejscu. My jednak się obroniliśmy. Była też większa presja ze strony kibiców, mediów. Starałem się zespół bronić przed tym napięciem, nigdy nie powiedziałem, że musimy wygrać.
R. Stęporowski: Ale na tym poziomie presji nie da się ominąć. Jest wpisana w zawód?
K. Stelmach: Zgadza się, musimy sobie z tym dawać radę. Adrenalina jest potrzebna, by coś zdobywać.
R. Stęporowski: Prawdziwa gra zaczyna się od play offów. Jakie macie szanse w starciach z Politechniką?
K. Stelmach: Zechcemy zrobić kolejne kroki do przodu. Ale nie będą to mecze łatwe, bo Politechnika udowodniła w czasie sezonu, że jest drużyną dobrą i nie jednemu rywalowi napsuła krwi. Nam zresztą też. W Warszawie przegrywaliśmy już 0:2, ale potrafiliśmy wygrać kolejne trzy sety.
R. Stęporowski: Zwycięzca rundy zasadniczej zostaje mistrzem Polski, ta zasada obowiązuje od 7 lat. Skra znów zgarnie złoto?
K. Stelmach: Nie wiem. Gdybym znał odpowiedź i wiedział, że na przykład przegram, to przez tydzień nie wychodziłbym na treningi.
R. Stęporowski: To inaczej. Trenujecie przez najbliższe tygodnie, by pokrzyżować plany Skrze i zmienić zasady?
K. Stelmach: Jasne, że tak.
R. Stęporowski: Wygrana ze Skrą w Kędzierzynie dostarczyła najwięcej satysfakcji?
K. Stelmach: Zwycięstwo nad Skrą w meczu, w którym przegrywa się już 0:2 dodaje skrzydeł. Po takim sukcesie drużyna jeszcze bardziej wierzy w siebie i swoje możliwości.
R. Stęporowski:Zanim zaczniecie play offy zagracie w turnieju finałowym Pucharu Polski. Z każdym z finalistów wygraliście po dwa mecze, to dobry prognostyk?
K. Stelmach: Każdy mecz ma swoją historię. Jedno czy drugie zwycięstwo w sezonie z danym rywalem nie oznacza, że w następnym pojedynku też się go pokona. Do każdego meczu trzeba się przygotowywać jak do kolejnego bardzo ważnego występu i nigdy nie można patrzeć w tył. Bo za to wygranych nie dają.
Źródło: NTO
|