Michał Ruciak z Zaksy złapał szansę
Siatkarze Zaksy - atakujący Jakub Jarosz i przyjmujący Michał Ruciak - znaleźli się w szerokiej kadrze powołanej przez Daniela Castellaniego na eliminacje MŚ i wrześniowe mistrzostwa Europy.
Łukasz Baliński: Czym dla Pana był powrót do reprezentacji i gra w tak prestiżowym turnieju jak Liga Światowa?
Michał Ruciak: To było, podobnie jak dla każdego zawodnika, wielkie wyzwanie, mobilizacja i nobilitacja. Cieszę się, że dostałem szansę pokazania się na arenie międzynarodowej i zmierzenia się z zawodnikami światowego formatu.
Ł. Baliński: Na tej imprezie Polsce nie poszło najlepiej. Przede wszystkim nie udało się awansować do turnieju finałowego. Jak by Pan podsumował grę drużyny?
M. Ruciak: Chcieliśmy zająć drugie miejsce w grupie, ale to się, niestety, nie udało. Finlandia była od nas lepsza, to naprawdę silny zespół z siedmioma-ośmioma świetnymi zawodnikami. Szkoda, że nie udało nam się wygrać z nimi dwa razy u siebie, bo może wtedy finałowa szóstka byłaby znacznie bliżej.
Ł. Baliński: A jak na tle drużyny wypadł Michał Ruciak?
M. Ruciak: Zawsze ciężko oceniać samego siebie, myślę jednak, iż nie było źle. Starałem się pomagać zespołowi, walczyć, dawać coś od siebie i mam nadzieję, że mi to wychodziło. Ogólnie jestem zadowolony. Oby to procentowało również w przyszłości.
Ł. Baliński: Jak się pracuje z Danielem Castellanim? I jak wyglądała jego współpraca z asystentem Krzysztofem Stelmachem, który jest przecież jednocześnie Pańskim trenerem klubowym?
M. Ruciak: Wszystko wyglądało naprawdę bardzo dobrze, zarówno pod względem warsztatu trenerskiego, jak i wzajemnej współpracy. Co istotne, mimo pewnej bariery językowej nie było problemu z przepływem informacji, bo Krzysiek nam wszystko tłumaczył, choć jego rola na pewno się na tym nie kończyła, a i my po paru tygodniach wiele rzeczy rozumieliśmy sami. Daniel mówił też po angielsku, więc było tym łatwiej. Trenowaliśmy ze sobą dwa miesiące, więc jeszcze nie pokazaliśmy wszystkiego, na co nas stać. Z biegiem czasu będzie znacznie lepiej, a to, co ćwiczyliśmy, odniesie skutek w przyszłości.
Dużo pozytywnego dawała również sama atmosfera w zespole. Na początku trzymałem się przede wszystkim z Wojtkiem Grzybem, bo znamy się od dawna, potem jednak bez problemów wszyscy się zintegrowaliśmy.
Ł. Baliński: Wśród kadrowiczów kontuzja goni kontuzję, teraz także, m.in. przez to, otworzyła się przed Panem możliwość gry w mistrzostwach Europy.
M. Ruciak: Kontuzje to część tego sportu. Taki zawód, takie życie. Nikomu oczywiście nie życzę żadnego urazu, ale jeśli trenerzy zdecydują się postawić na mnie i będę miał szansę gry na ME, to postaram się ją jak najlepiej wykorzystać.
Ł. Baliński: Podczas długiego zgrupowania kadry okazało się, iż Pańskimi kolegami klubowymi w Zaksie będą Jakub Jarosz i Fin Tomas Sammuelvo. Jak Pan ocenia ich przydatność do drużyny po wspólnych grach w Lidze Światowej?
M. Ruciak: Jakub to na pewno dobry zakup. Na boisku bez problemu znajdzie wspólny język z naszym rozgrywającym Michałem Masnym, bo obaj grają bardzo szybko, a to może być ogromny plus dla zespołu. Z kolei Tomasa jest mi bardzo ciężko oceniać, bo przeciw nam za wiele nie grał.
Ł. Baliński: Zaksa będziecie w tym sezonie silniejsza?
M. Ruciak: Na pewno kadra będzie bardziej wyrównana, bowiem na każdą niemalże pozycję mamy teraz dwóch równorzędnych zawodników. Myślę, że znacznie więcej będzie wiadomo we wrześniu, kiedy powrócę do klubu z reprezentacyjnych zgrupowań.
Ł. Baliński: Zatem jakie cele stawia Pan sobie na ten sezon w kadrze i w Kędzierzynie-Koźlu?
M. Ruciak: Jeśli chodzi o reprezentację, to awans do światowego championatu i załapanie się do dwunastki na ME. Z klubem z kolei chciałbym pójść do przodu, zdobyć medal mistrzostw kraju i tym samym poprawić tegoroczne osiągnięcie. Jest na to ogromna szansa.
Autor: Gazeta Wyborcza Opole
|