Okiem kibica
Pierwsze koty za płoty
Mostostal Azoty Kędzierzyn- Koźle - KP Energia Sosnowiec 3:2 (20:25; 23:25;35:33;25:13; 18:16)
Pamapol Domex AZS Częstochowa - AZS Politechnika Warszawa 3:1 (25:23; 24:26; 25:19;25:22)
Rybnik SK Górnik Radlin - PZU AZS Olsztyn 0:3 (18:25;15:25;20:25)
AKS Resovia Rzeszów - KS KS Jastrzębski Węgiel 0:3 (18:25; 19:25; 20:25)
KPS Skra Bełchatów - AZS Nysa 3:1 (25:15;20:25; 27:25; 25:23)
Znamy już wyniki wszystkich spotkań pierwszej kolejki PLS, więc warto pokusić się o krótkie podsumowanie, chociaż zdaję sobie sprawę, że na ich podstawie jeszcze trudno będzie formułować jakieś ostateczne wnioski i spostrzeżenia. Faworyci ligi spotykali się na ogół z zespołami teoretycznie słabszymi, debiutantów zżerała trema, a czołówce daleko jeszcze do wysokiej, ustabilizowanej formy i jakości gry, jakiej od niej żądamy.
Jedynym wyjątkiem był mecz Mostostalu i Energii Sosnowiec, w którym trudno było wskazać zdecydowanego faworyta i który rozgrzał zgromadzoną w kędzierzyńskiej hali publiczność niemal do czerwoności. Spotkanie to potwierdziło, że obie drużyny mogą w tym sezonie sprawić niejedną niespodziankę, a o punkty z Mostostalem we własnej hali będzie naprawdę trudno. I chociaż oba zespoły nie są przez fachowców wymieniane w gronie faworytów tegorocznych rozgrywek, może się okazać, że właśnie między nimi rozegra się walka o któryś z medali i byłoby to na pewno potwierdzenie tego, że w sporcie oprócz pieniędzy liczy się również coś innego.
Niedzielne spotkanie odkryło przed nami jeszcze jedną prawdę o tym, jak ważną rolę w drużynie mogą odegrać zawodnicy, którzy poważnie traktują swój sportowy zawód, jak wiele można osiągnąć pracą i ambicją, a sukces nie bywa tylko sumą walorów fizycznych i talentu. Myślę tu o dwóch wieloletnich rezerwowych, którzy w niedzielę decydowali o obliczu gry swoich drużyn i ich dorobku punktowym, czyli o Jakubie Łomaczu z Energii i Wojtku Serafinie z Mostostalu. Pierwszy z nich z trudem zmieścił się w szerokim składzie swojego zespołu i tak jak przed laty, mógł liczyć tylko na krótkie wejścia na parkiet. Już w czasie przygotowań wywalczył sobie jednak miejsce w szóstce i obecnie jest najlepszym zawodnikiem "Kazików". Przy swoim wzroście teoretycznie powinien zająć się innym sportem, a okazuje się, że radzi sobie znakomicie nawet przy potrójnym bloku, nadrabiając braki skocznością, wyszkoleniem technicznym i wolą walki.
Co prawda wysiłek włożony w każdy mecz jest ogromny, co widzieliśmy podczas pojedynku z Mostostalem, ale niezaprzeczalnie, nie kto inny, ale właśnie Jakub Łomacz wyrasta na zawodnika, który będzie decydował o pozycji Energii. Drugim jest Wojtek Serafin - wieczny rezerwowy Mostostalu, a w ubiegłym sezonie także Ivettu. Siatkarz ten długo musiał czekać na swoją szansę gry w wyjściowej szóstce i nie zmieniła tego faktu nawet roczna przygoda z Ivettem, gdzie nie znalazł uznania w oczach trenera Prielożnego, ustępując miejsca, Michalczykowi i Gabrychowi. Dopiero powrót do Kędzierzyna sprawił, że siatkarski świat zaczął dostrzegać Serafina. Może wpływ na to miał przypadek i przesunięcie Musielaka na pozycję libero, ale teraz na pewno Wojtek przekonał do siebie wszystkich malkontentów i udowodnił, że przy ciężkiej pracy i uporze w sporcie można bardzo dużo zwojować. Gratulujemy, Panie Wojciechu i wierzymy, że Pana czas właśnie nadchodzi.
Jakby w cieniu tego meczu rozgrywane były wszystkie pozostałe spotkania. Zwycięstwo Jastrzębskiego Węgla nad Resovią nikogo nie mogło zaskoczyć i tylko najwięksi optymiści wśród rzeszowian liczyli na zgoła odmienny wynik. Jednak styl tego zwycięstwa pozostawia wiele do życzenia i chociaż gra się tak, jak wymaga tego przeciwnik, a gospodarze nie zawiesili zbyt wysoko poprzeczki, forma mistrzów Polski daleka jest od szczytu. Porażki w Pucharze Polski nie były dziełem przypadku i dowodzą, że szkoleniowcy cykl treningowy siatkarzy Jastrzębskiego Węgla rozpisali nieco inaczej, kładąc akcent na Ligę Mistrzów. Pełną prawdę o formie Jastrzębia poznamy w tym tygodniu w meczu z PZU AZS-em Olsztyn, który w sobotę wręcz "zdemolował" beniaminka z Rybnika, nie pozostawiając gospodarzom żadnych złudzeń, co do własnej wartości. Oba zespoły zresztą zmierzyły się nie po raz pierwszy tej jesieni.
Wcześniej Górnik Radlin rozegrał dwa mecze z Akademikami z Olsztyna w Pucharze Polski, przegrywając oba, w tym jedno bardzo wysoko. Bardzo interesująco zapowiada się więc potyczka PZU z mistrzami kraju w niedzielę, gdyż wówczas będziemy mieli okazję porównać dwie drużyny, które w ubiegłym sezonie odnosiły największe sukcesy na ligowych parkietach, ale wszystko wskazuje na to, że jednak faworytem tego meczu będą siatkarze trenera Rysia.
Wszyscy kibice z zainteresowaniem oczekiwali również wyniku mecz Pamapolu Domexu AZS-u Częstochowa z Politechniką Warszawa. Częstochowianie, którzy odpadli z rozgrywek pucharowych, na pewno bardzo pragnęli dobrze zaprezentować się przed własną publicznością i jeśli myśleć o wyniku, w pełni im się to udało. Poziom gry brązowych medalistów pozostawia jedna wiele do życzenia. Mogą świadczyć o tym aż 22 zepsute zagrywki i słaba gra Oczki i Woickiego, którzy nie potrafili wykorzystać swoich środkowych, wysyłając piłki na skrzydła do nie najlepiej dysponowanych Szymańskiego i Winiarskiego, którzy wielokrotnie mieli kłopoty ze skutecznym zakończeniem ataku. Tak więc na tle przeciętnie grającej Warszawy, Pamapol wypadł też nie najlepiej, ale mimo przegranego drugiego seta i momentów przestojów w czwartym, na pewno był drużyną dojrzalszą, którą stać na znacznie więcej niż pokazała w tym meczu.
Warszawa po raz kolejny udowodniła, że może w tym roku nawiązać równorzędną walkę z wieloma zespołami z górnej części tabeli i nie należy tej drużyny w żadnym wypadku lekceważyć, co jest ogromną zasługą trenera Felczaka i jego umiejętności motywowania zespołu.
Na koniec wypada na chwilę zatrzymać się na wyniku meczu, który rozegrany został w środę pomiędzy kandydującą do mistrzowskiego tytułu Skrą Bełchatów, naszpikowaną gwiazdami polskich parkietów, a borykającym się z wieloma problemami AZS-em Nysa. Wymęczone zwycięstwo energetyków z Bełchatowa na własnym parkiecie 3:1 na pewno daje im 3 ligowe punkty, ale nie świadczy zbyt dobrze o formie zespołu. Co prawda trener Mazur starał się grać w tym meczu rezerwami, ale wobec bardzo dobrej postawy gości kończył mecz swoimi podstawowymi zawodnikami, którzy zmęczeni byli na pewno sobotnim spotkaniem pucharowym i trudami podróży. Energia udowodniła, że jest zespołem dojrzalszym, bardziej wyrównanym, ale nie wykorzystała całego swojego potencjału. Nysa jeszcze raz pokazała, że mimo trudności, w siatkówkę grać potrafi i, jeśli ktoś przedwcześnie zaliczył ten zespół do grona potencjalnych spadkowiczów,
będzie chyba musiał zweryfikować swoje prognozy.
Pierwsza kolejka, jak zwykle, nie udzieliła nam zbyt wielu odpowiedzi na nurtujące nas pytania i przyjdzie chyba poczekać jeszcze kilka tygodni, zanim wykrystalizuje się obraz tegorocznej ligi. Tymczasem zapraszamy na spotkania II kolejki:
sobota, 23.10
AKS Resovia Rzeszów - Mostostal Azoty Kędzierzyn-Koźle;
AZS Nysa - K.P. Energia Sosnowiec;
SK Górnik Radlin - Pamapol Domex AZS Częstochowa;
niedziela, 24.10
KS Jastrzębski Węgiel - PZU AZS Częstochowa
środa, 27.10
AZS Politechnika Warszawa - Skra Bełchatów
Autor: Janusz Żuk
|