Druga kolejka,
czyli pierwsza porażka "Mosto",
a dalej zgodnie z przewidywaniami
23.10.2004
Rybnik SK Górnik Radlin - Pamapol Domex AZS Częstochowa 0:3 (16:25; 20:25; 22:25)
AKS Resovia Rzeszów - Mostostal Azoty Kędzierzyn Koźle 3:1 (25:20; 28:26; 18:25; 25:22)
AZS Nysa - KP Polska Energia Sosnowiec 0:3 ( 21:25; 16:25; 16:25)
24.10.2004
KS Jastrzębski Węgiel - PZU AZS Olsztyn 1:3 ( 24:26; 20:25; 30:28; 16:25)
20.10.2004
Skra Bełchatów - AZS Politechnika Warszawa - : -
W zestawieniu par drugiej kolejki tylko jeden mecz śmiało można było nazwać jej hitem. Myślę tu oczywiście o spotkaniu obrońcy mistrzowskiego tytułu z wicemistrzem kraju, PZU AZS-em Olsztyn i chyba nie zawiedli się ci, którzy niedzielne popołudnie spędzili przed telewizorem lub w hali. Dla nas, kibiców Mostostalu, najważniejsze jednak było sobotnie spotkanie "Mosto" z beniaminkiem PLS - AKS-em Resovią Rzeszów, które według wszystkich założeń miało powiększyć zdobycz punktową naszego zespołu i utrwalić dobra passę zapoczątkowaną awansem do etapu finałowego Pucharu Polski. Na tych dwóch spotkaniach chciałbym więc skoncentrować uwagę w tym odcinku cotygodniowego felietonu, który według naszych założeń ma być próbą podsumowania kolejki i oceną sytuacji po jej rozegraniu.
Porażka Mostostalu w Rzeszowie spadła jak grom z jasnego nieba na nas kibiców i dość brutalnie przyćmiła radość poprzednich zwycięstw, z których byliśmy już tak dumni, że marzył nam się mistrzowski laur i to najlepiej już zaraz i natychmiast. Bo któż z nas mógł się spodziewać, że ta sama Resovia, która w ubiegłym tygodniu była tylko tłem dla przeciwników, nie potrafiąc niczym zaskoczyć Jastrzębskiego Węgla, stanie się teraz przyczyną naszego smutku i frustracji, a są one tym większe, że Mostostal miał wszelkie dane ku temu, aby ten mecz rozstrzygnąć na swoją korzyść i był jego zdecydowanym faworytem.
Jednak już po raz trzeci nasz zespół pokazał, że pozycja faworyta nie bardzo mu odpowiada i tak samo jak w meczach z Jokerem Piła i Politechniką Warszawa, na tle słabszych teoretycznie zespołów, wypadł znów zdecydowanie słabiej. Z czego wynika taki obraz drużyny, która potrafi wznieść się na wyżyny swoich umiejętności, aby po kilku dniach grać po prostu słabo, łatwo odgadnąć i dlatego w tym sezonie musimy się chyba pogodzić z różnymi niespodziankami, zarówno tymi "in plus" jak też zupełnie przeciwnymi.
"Młodość ma swoje prawa" - powiedział w jednym z wywiadów Rastislav Chudik, trener Mostostalu, i musi upłynąć nieco wody, zanim utalentowani zawodnicy stworzą team, zdolny do walki z każdym i zawsze, bez względu na różne okoliczności zewnętrzne. W takiej sytuacji nie ma niczego dziwnego.
Ci, którzy oglądali niedzielne spotkanie Mostostalu z Energią i sobotni mecz z Resovią, widzieli jakby dwa różne zespoły. Nie chodzi tu tylko o brak Marcela, bo zgodzę się z trenerem, że z nim w składzie wynik mógłby być zupełnie inny, ale o determinację w sytuacjach, kiedy po prostu przegrywać nie wypada, a to stało się udziałem naszego zespołu w drugim i czwartym secie. Klasę zespołu poznaje się przecież właśnie wtedy, kiedy idzie ciężko i nasi siatkarze zarówno w rewanżowym meczu z Jastrzębiem jak i z Energią taką klasę pokazali. W sobotę jednak właśnie w tych momentach zawiedli i ten fakt boli najbardziej. Myślę, że boli nas wszystkich: zawodników, kibiców i trenerów, bo każdy z nas pragnął tego zwycięstwa i każdy z nas przeżył na swój sposób gorycz przegranej.
Przyjdzie nam teraz czekać na kolejne mecze i na stabilizację formy zespołu, bo woli walki zawodnikom na pewno nie brakuje. Myślę że również ta porażka wpisana powinna zostać w budowę drużyny, która ciągle się uczy, tak jak wpisane zostały wcześniejsze zwycięstwa i dlatego głęboko wierzymy, że tchnie ona w cały zespół więcej wiary we własne możliwości, a nas kibiców nauczy nieco pokory. Przed tygodniem napisałem, że w tak trudnych meczach jak z Sosnowcem drużyna w cyklu rozwojowym przeskakuje na poziom, który jest nieosiągalny podczas treningu. Wydaje mi się, że to samo można odnieść do takich niespodziewanych i nieplanowanych porażek.
Na fetowanie zwycięstw Mostostalu na pewno jeszcze przyjdzie czas, a na razie musimy wspierać ten młody zespół w chwilach najtrudniejszych i cieszyć się z każdego najmniejszego zwycięstwa, stawiając jednak drużynie konkretne wymagania co do waleczności i stylu gry.
W meczu kolejki nie było niespodzianki, chyba, że ktoś liczył na zwycięstwo mistrzów Polski w spotkaniu z PZU AZS-em Olsztyn. Myślę jednak, że oprócz kibiców Jastrzębia obiektywni obserwatorzy wyraźnie wskazywali na większe możliwości PZU, szczególnie po tym, co tej jesieni zaprezentował już Jastrzębski Węgiel w meczach z Mostostalem i Resovią. Mylił się jednak ten, kto spodziewał się srogiego rewanżu za ubiegłoroczny finał, bo cały mecz był wyrównany, chociaż zespołem dojrzalszym i lepiej prezentującym się byli na pewno Akademicy i to bez swojego podstawowego egzekutora, Pawła Papke, którego bardzo dobrze zastąpił Mark Siebeck, który w drugim secie zmienił Krzysztofa Śmigla.
W całym meczu zawodnicy PZU grali po prostu lepiej i zasłużenie odnieśli zwycięstwo za trzy punkty. Skutecznie odrzucili bowiem siatkarzy Jastrzębia od siatki mocną i celną zagrywką, z którą ci nie mogli sobie poradzić, niemal bezbłędnie przyjmowali zagrywki gospodarzy, kończyli więcej piłek w ataku, zarówno ze skrzydeł jak i z środka (Grzyb i Nowak) i popełnili mniej błędów własnych..
Już na samym początku trener Prielożny zmuszony został do zmiany rozgrywającego i przyjmującego w swoim zespole, co w tym secie zaowocowało poprawą gry mistrzów Polski, ale jednocześnie odsłoniło dość poważny problem szkoleniowca, który musiał zrezygnować z usług podstawowych swoich zawodników. Nie najlepiej to wróży przed występami w Lidze Mistrzów i w mistrzostwach kraju obrońcom tytułu Grzegorz Pilarz dość dobrze wkomponował się w zespół i od chwili jego pojawienia się na parkiecie zmieniła się diametralnie jakość gry, ale nie zmienia to faktu, że nie wszyscy zawodnicy Jastrzębia osiągnęli już formę pozwalającą na grę w europejskich pucharach i obronę mistrzowskiego tytułu. Dość dyskusyjne są również kontrakty z Viktorem i Jose Rivierą, którzy niczym właściwie się nie wyróżnili w tym czasie, kiedy przebywali na boisku. Podobać natomiast mogli się Przemek Michalczyk,
który był zdecydowanie najlepszym zawodnikiem na boisku w zespole gospodarzy i Marcin Wika, który zmienił Viktora Riverę.
Podsumowując: mecz stojący na dobrym , a chwilami bardzo dobrym poziomie, dużo walki, pełna dramaturgia w pierwszym i trzecim secie, chwilowe przestoje charakterystyczne dla początkowej fazy rozgrywek i zwycięstwo zespołu bardziej wyrównanego i bardziej pewnego własnych atutów.
KP Polska Energia Sosnowiec w kolejnym meczu potwierdziła swoje aspiracje do walki o czołową pozycję w lidze, zwyciężając dość łatwo Akademików z Nysy 3:0 po meczu trwającym tylko pięć kwadransów. Znów królem parkietu był Łukasz Żygadło, który w tym sezonie wyrasta na jednego z najlepszych rozgrywających naszej ligi. Bezbłędnie obsługiwał Jakuba Łomacza, Bartka Sorokę i Haroldasa Cywasa, który w tym meczu skutecznie kończył większość ataków, chociaż, jak do tego nas już przyzwyczaił, nie ustrzegł się kilku błędów, szczególnie w pierwszym secie. Sosnowiczanie "zagrali siatkówkę", do której przyzwyczaili już w tym sezonie kibiców w czasie turniejów sparingowych i w meczach pucharowych, opartą na silnej i celnej zagrywce, dobrym przyjęciu i szybkim rozegraniu na skrzydła do Jakuba Łomacza, Bartka Soroki i Haroldasa Cyvasa oraz na środek do Mario Zelica.
Taki styl gry zupełnie wystarczył na AZS Nysa, który po niezłym meczu ze Skrą Bełchatów, tym razem zagrał bardzo słabe spotkanie, szczególnie w dwóch ostatnich setach.
Czwarte mecz kolejki pomiędzy Górnikiem Radlin i Pamapolem Domexem AZS-em Częstochowa nie miał właściwie żadnej historii. Akademicy z Częstochowy wygrali ten mecz bardziej dzięki "wysiłkom" gospodarzy i własnemu doświadczeniu, niż sile swoich argumentów. Nierówna i chaotyczna gra Radlina była wodą na młyn dla przeciętnie grających gości, którzy jednak na tle przeciwników zaprezentowali się jako zespół dojrzalszy pod każdym względem. W drużynie gospodarzy bardzo dobre spotkanie rozegrał Marcin Grygiel, który swoimi atakami siał często spustoszenie po stronie przeciwników. Myślę, że o tym zawodniku jeszcze nieraz usłyszymy. Na wyróżnienie zasługują też Szambelski i Domonik, którzy szczególnie w trzecim secie wraz z wymienionym Grygielem wprowadzili spore zamieszanie w szeregach gości, lecz nie wystarczyło to, aby wygrać w sobotę chociaż seta.
Druga kolejka nie przyniosła zaskakujących rezultatów poza zwycięstwem Resovii nad Mostostalem i tej porażki szkoda nam oczywiście najbardziej. Faworyci powiększyli zdobycz punktową i obecnie na czele tabeli z sześcioma punktami przewodzą oba AZS-y (Olsztyn i Częstochowa), a tuż za nimi plasuje się Energia Sosnowiec i Jastrzebski Wegiel Mostostal z dwoma punktami na koncie stracił niestety dystans do ścisłej czołówki i teraz będzie musiał piąć się w górę, jeśli marzy o miejscu w pierwszej piątce przed przerwą zimową. Tabelę zamykają Górnik Radlin i AZS Nysa z zerowym dorobkiem punktów. Oczywiście należy jeszcze wspomnieć o tym, że w środę rozegrane zostanie spotkanie Skry Bełchatów z AZS-em Politechnika Warszawa i wówczas dopiero poznamy pełną sytuację po dwóch kolejkach.
Autor: Jacek Żuk
|