Sebastian Świderski już trenuje w Zaksie
Wczoraj Sebastian Świderski po raz pierwszy brał udział w treningu Zaksy. Wrócił do Kędzierzyna-Koźla po siedmiu latach
Łukasz Baliński: Jakie to uczucie?
S. Świderski: Czuję się bardzo dobrze. Sam fakt, że chciałem tutaj wrócić, o czymś świadczy. Poprzedni pobyt w tym mieście był dla mnie bardzo udanym okresem i mam nadzieję, że teraz będzie podobnie.
Ł. Baliński: Dużo się zmieniło podczas Pańskiej nieobecności?
S. Świderski: Bardzo. Sama struktura klubu, chociażby obiekt sportowy, który jest teraz bardzo ładny i funkcjonalny. Myślę, że w Polsce jest jednym z lepszych, spokojnie odpowiada również standardom europejskim. Na pewno sporo klubów może Zaksie pozazdrościć takiego zaplecza. Samo miasto rozwija się powoli, ale widać, że idzie to w dobrym kierunku.
Ł. Baliński: Przez dłuższy czas będziecie trenować mocno okrojoną kadrą. Jak to się sprawdza?
S. Świderski: Na razie to tylko wstęp do zajęć czysto siatkarskich. Do rozpoczęcia sezonu pozostały jeszcze dwa miesiące. Spokojnie, wszyscy zdążymy się odpowiednio przygotować.
Ł. Baliński: Wciąż odczuwa Pan skutki kontuzji?
S. Świderski: Powolutku wszystko wraca do odpowiedniego stanu. Niestety, niewyleczona do końca kontuzja zablokowała mi drogę na mistrzostwa świata, ale nie załamuję się tym i skupiam na grze dla klubu.
Ł. Baliński: We Włoszech pomimo wielu sukcesów nie udało się sięgnąć po ten najważniejszy - mistrzostwo ligi. Odbije sobie to Pan z Zaksą?
S. Świderski: Jestem jeszcze w trakcie przeprowadzki, więc nawet nie było czasu na rozmowy z prezesem o celach na przyszły sezon (śmiech). Faworytem będzie Skra Bełchatów. Przede wszystkim z tego powodu, że dysponuje niemalże od kilku lat tym samym składem, a my dopiero zaczniemy się zgrywać. Na pewno jednak będziemy walczyli o medale, o innym rozwiązaniu nie ma nawet mowy.
Ł. Baliński: Łatwo jednak nie będzie. Nie tylko z powodu siły rywali, ale i przeciążonego rozkładu jazdy PlusLigi.
S. Świderski: Rozbudowywanie rozgrywek - które rozpoczynają się dopiero w październiku - do takich granic nie jest najlepszym pomysłem. Będzie czas tylko na spotkania ligowe, reprezentacyjne, a dojdą do tego jeszcze europejskie puchary. Trzeba będzie grać systemem weekend - środa - weekend, a im więcej grania, tym mniej czasu na treningi i odpowiednie przygotowywanie się do meczów. Za tym idzie słabsza forma, bo przecież nie będzie nawet kiedy jej budować. Potem dojdzie dodatkowo polska zima, która może być sporą przeszkodą w przejazdach na mecze. A jeszcze do tego trzeba dodać odległości, jak chociażby między Jastrzębiem a Olsztynem. To przecież parę godzin w autobusie w jedną i drugą stronę. Jakby tego było mało, kluby, które mają w składach reprezentantów kraju, także będą miały pod górkę. Dlatego też w wielu zespołach dużo będzie zależało od trenerów przygotowania fizycznego czy też choćby masażystów.
Źródło: opole.gazeta.pl
|