Niewiele pograli nasi siatkarze
Reprezentacja Polski udział w mistrzostwach świata zakończyła po pięciu meczach. Wraz z nią do domów powrócili czterej gracze Zaksy Kędzierzyn-Koźle: Patryk Czarnowski, Michał Ruciak, Piotr Gacek i Paweł Zagumny. Ich udział w tych zawodach, poza tym ostatnim, był jednak śladowy. "Guma" nie zawiódł, jednak od siatkarza, który jest uznawany za jednego z najlepszych rozgrywających świata, można byłoby wymagać więcej.
Czarnowski i Ruciak pograli niewiele, z kolei Gacek - choć w dużej mierze z racji specyfiki pozycji, na której występuje - wcale. Trzeba jednak oddać im, że gdy gracze Zaksy wchodzili na parkiet to raczej nie zawodzili. Czarnowski pokazał się z dobrej strony szczególnie w meczu z Serbią, z kolei Ruciak z Bułgarami. Odnosiło się wrażenie, że trener Daniel Castellani boi się korzystać z ich usług, choć często zawodnicy z pierwszego składu byli do wymiany znacznie wcześniej, aniżeli decydował się na to Argentyńczyk. - To, czy powinniśmy więcej grać, to już raczej pytanie nie do mnie. My ze swojej strony robiliśmy wszystko co w naszej mocy, ale nie udało się niczego więcej ugrać - przyznaje ze smutkiem Ruciak, który wskoczył do kadry meczowej dopiero na dwa ostatnie pojedynki.
Polacy po świetnym początku i zdemolowaniu Kanady później spuścili z tonu i niemiłosiernie męczyli się z Niemcami w meczu, w którym popełnili mnóstwo błędów własnych. Wydawało się, że wrócili do gry, gdy pokonali Serbów, jak się jednak okazało, ekipa z Bałkanów nie za bardzo chciała ten mecz wygrać. W drugiej rundzie biało-czerwoni byli już bezsilni i zespół, który miał walczyć we Włoszech o medale, został sklasyfikowany dopiero na miejscach 13.-18.
- Trudno powiedzieć, co tak naprawdę się stało. Cały czas czuliśmy się dobrze i na siłach, by walczyć o jak najwyższe cele. W drugiej rundzie jednak coś się zacięło i tak naprawdę w każdym elemencie gry ustępowaliśmy zarówno Brazylijczykom, jak i Bułgarom - nie kryje kędzierzyński przyjmujący.
Co ciekawe, gdyby Polacy w pierwszym etapie przegrali choć jeden mecz, to w kolejnym uniknęliby gry w "grupie śmierci", której skład w komplecie stanowiła trójka medalistów poprzednich mistrzostw.
Jak przed wyjazdem do Włoszech przyznawał sam Ruciak, nie mogło być mowy o podkładaniu się rywalom, a w grę wchodzą tylko zwycięstwa.
Po nieudanym turnieju rozpoczęła się rzecz jasna dyskusja, czy Castellani nadal powinien pracować z reprezentacją Polski. - To już związek powinien decydować, ja wolałbym uniknąć odpowiedzi na to pytanie - ucina krótko Ruciak.
Cała nasza czwórka ma się pojawić w Kędzierzynie-Koźlu do 10 października, bo już za dwa tygodnie Zaksa zaczyna sezon, podejmując olsztyński AZS. - Mamy jeszcze tydzień wolnego i na treningu pojawię się w następny poniedziałek. Od razu bierzemy się do pracy - zapowiada przyjmujący.
Autor: Łukasz Baliński Źródło: opole.gazeta.pl
|