Zaksa to zespół na medal!
Medal - to cel Zaksy Kędzierzyn-Koźle na nadchodzący sezon. Klub i miasto czekają na to już siedem lat. Z takim składem, jakim obecnie dysponują trójkolorowi, nie wypada mówić o innym wyniku.
- Nie tylko nie wypada inaczej mówić, ale nawet myśleć. Jest parę zespołów, które mają taki sam cel i w tym kierunku zrobiły wiele, ale moim zdaniem wszystko rozstrzygnie się pomiędzy trójką: my, Skra Bełchatów i Resovia Rzeszów - mówi prezes Zaksy Kazimierz Pietrzyk. - Celem sportowym na przyszły rok jest medal, a czy to będzie złoto? Stawiam na to 33,3 proc. - ocenia. Pierwszy sprawdzian czeka trójkolorowych już jutro - do hali Azotów zawita AZS UWM Olsztyn.
Ten sezon ma być dla Zaksy wyjątkowy, bowiem w dwóch poprzednich pod wodzą Krzysztofa Stelmacha nasz zespół zajmował miejsce tuż za upragnionym podium i teraz chciałoby się powiedzieć: do trzech razy sztuka. Nic dziwnego, że klub dokonał spektakularnych wzmocnień, a do Kędzierzyna-Koźla przyszła czwórka reprezentantów Polski: Patryk Czarnowski, Piotr Gacek, Sebastian Świderski i Paweł Zagumny, słoweński kadrowicz Tine Urnaut z włoskiej CoprAtlantide Piacenza oraz obiecujący młodzieżowiec Grzegorz Wójtowicz. Po takich wzmocnieniach klub określony został mianem króla tegorocznego rynku transferowego.
Z Zaksy odeszli natomiast: słowacki rozgrywający Michal Masny (Delecta Bydgoszcz), libero Marcin Mierzejewski (AZS UWM Olsztyn) i fiński przyjmujący Tuomas Sammelvuo (Lokomotiw Nowosybirsk). Z kolei kontraktów nie przedłużono ze środkowym Robertem Szczerbaniukiem (trafił do Fartu Kielce) oraz przyjmującymi Kamilem Kacprzakiem i Kanadyjczykiem Terencem Martinem.
Do sporych zmian doszło jednak nie tylko w naszym klubie, ale i w szeregach rywali. Dzięki temu wszystko wskazuje na to, że liga w nadchodzącym sezonie będzie jedną z najciekawszych, a na pewno najbardziej wyrównanych w ciągu minionych lat. Wystarczy spojrzeć na nowych stranieri, którzy zasilili polskie zespoły: począwszy od Resovii, do której trafili m.in. Włoch Mateja Cernic czy amerykański mistrz olimpijski Ryan Millar, a skończywszy na skazywanym przez wszystkich na pożarcie beniaminku z Kielc, który zatrudnił Francuza Xaviera Kapfera. - Wzmocnienia poczynione przez kluby wystawiają lidze świetną opinię. Poziom na pewno jeszcze się podniesie. Choćby Resovia - ma trzech zawodników uznawanych oficjalnie za graczy klasy światowej - wylicza Pietrzyk.
Z myślą o kibicach działacze wprowadzili także reformę rozgrywek, dzięki której czołowe zespoły będą częściej grały pomiędzy sobą (nawet dziewięciokrotnie), a to ma wpłynąć na podniesienie poziomu oraz jeszcze większą atrakcyjność PlusLigi, która i tak już teraz spośród wszystkich rozgrywek ligowych w Polsce ma najwyższą markę. - Ten nowy system rozgrywek jest ciekawszy, będzie też większa intensywność gier. Dla siatkarzy to niekoniecznie dobrze, ale kibice na pewno będą usatysfakcjonowani - komentuje Pietrzyk, który nie obawia się tego, że jego zespół ma jedną z najmniej licznych kadr w stawce wszystkich 10 drużyn. - Nasi trenerzy muszą racjonalnie gospodarować potencjałem zespołu. Sądzę także, że w wielu klubach jest co prawda zgłoszonych 16-17 zawodników, ale niekoniecznie wszyscy będą gotowi do gry w PlusLidze - podkreśla.
Pewną niedogodnością może być fakt, iż nasza drużyna długo trenowała w okrojonym składzie i pod okiem drugiego szkoleniowca Andrzeja Kubackiego, bowiem Krzysztof Stelmach i czterech graczy przebywało z reprezentacją Polski na mistrzostwach świata we Włoszech. Zagumny, Czarnowski, Gacek i Michał Ruciak dołączyli do kolegów dopiero 12 dni przed startem rozgrywek.
Autor: łuba Źródło: opole.gazeta.pl
|