Okiem kibica
VI kolejka PLS
W szóstej kolejce PLS uwagę kibiców zwracały szczególnie dwa spotkania: mecz pomiędzy PZU AZS-em Olsztyn a Energią Sosnowiec oraz pojedynek niepokonanych w rundzie jesiennej - Pamapolu Częstochowa i Skry Bełchatów. O ile ten drugi mecz w pełni zasłużył na miano spotkania kolejki, o tyle sobotnia konfrontacja trzeciego i czwartego zespołu rozgrywek, zakończona bezdyskusyjnym zwycięstwem Akademików z Olsztyna, niczym specjalnym się nie wyróżniła.
Dla nas i dla kibiców mistrza Polski z kolei ogromne znaczenie miał mecz rozgrywany w sobotę w Jastrzębiu, w którym Jastrzębski Węgiel podejmował Mostostal Azoty Kędzierzyn -Koźle. Dla obu zespołów sobotnie spotkanie było nie tylko okazją do poprawienia bardzo skromnego dorobku punktowego, ale także, a może przede wszystkim, szansą na podbudowanie psychicznej kondycji zawodników. O wszystkich kontekstach tego meczu napisaliśmy już bardzo dużo w komentarzach przed tym meczem, więc pozostaje nam jedynie krótkie podsumowanie.
Niestety, Mostostal uległ aktualnym mistrzom Polski po bardzo słabej grze i z dorobkiem zaledwie pięciu punktów zajmuje przedostatnie miejsce w tabeli, wyprzedzając jedynie AZS Nysa. Kryzys siatkarzy z Kędzierzyna okazał się na tyle głęboki, że aktualnie trudno jest zauważyć jakieś symptomy poprawy. Zawodnicy zagrali słabo niemal w każdym elemencie siatkarskiego rzemiosła i potwierdzili, że po serii niespodziewanych porażek nadal nie potrafią się odbudować. Mistrz Polski niesiony na fali zwycięstwa w Lidze Mistrzów nad LevskimSofia zagrał na tyle poprawnie, że wystarczyło to do zwycięstwa nad rozbitym psychicznie Mostostalem, a trenera Igora Prelożnego na pewno ucieszyła poprawna gra Viktora Rivery, który bardzo długo szukał dla siebie miejsca w zespole.
Ponieważ jednak najciekawszym pojedynkiem szóstej kolejki był mecz rozgrywany w Częstochowie, temu właśnie wydarzeniu chcemy poświęcić więcej czasu. Licznie zgromadzeni w hali Polonia kibice oby zespołów przed meczem liczyli z pewnością na dramatyczny pojedynek, dobre widowisko i zwycięstwo swoich ulubieńców. Tylko ten ostatni element nie dla wszystkich mógł się spełnić, bo taka jest logika rywalizacji sportowej. Po zaciętym i stojącym na bardzo wysokim poziomie meczu Skra Bełchatów pokonała Pamapol Domex AZS Częstochowa w stosunku 3:0, zachowując miano jedynego już zespołu niepokonanego w rundzie jesiennej. Myli się jednak ten, kto zwiedzony wynikiem sądziłby, że to zwycięstwo przyszło podopiecznym Ireneusza Mazura łatwo i bez wysiłku. Siatkarze z Częstochow stoczyli bowiem pod batutą Pawła Woickiego pasjonujący pojedynek i, moim zdaniem, byli zespołem pod każdym względem lepszym i grającym ładniejszą siatkówkę.
Przegrali jednak ten mecz na skutek większej ilości błędów, na które złożyły się przede wszystkim niedokładności w polu zagrywki. W całym bowiem spotkaniu częstochowianie zepsuli aż siedemnaście razy zagrywkę, za wszelką cenę chcąc odrzucić gości od siatki i nieroztropność w tym elemencie wystarczyła doświadczonym siatkarzom z Bełchatowa, aby wygrać całe spotkanie. Szkoda, bo podopieczni trenera Skorka zasłużyli w pełni na co najmniej dwa punkty.
W zespole gospodarzy kolejny bardzo dobry mecz rozegrał Paweł Woicki, który bardzo mądrze posyłał piłkę, gubiąc wielokrotnie blok rywali złożony z takich zawodników, jak Szczerbaniuk, Stelmach, Gruszka czy Wnuk, co na pewno nie jest zadaniem łatwym nawet dla bardziej doświadczonego rozgrywającego. Podobać mogli się również Grzegorz Szamański i Krzysztof Gierczyński,który w całym meczu zdobył tylko z ataku dwanaście punktów. W Bełchatowie największe wrażenie zrobił niewysoki Robert Milczarek, który imponował znakomitym przyjęciem i niezłym atakiem ( dziewięć punktów z ataku).
Sobotnie spotkanie pomiędzy PZU AZS-em Olsztyn i Energią Sosnowiec obnażyło wszystkie braki gości i dało próbkę siły uderzenia gospodarzy. Powrót Pawła Papke zmusił trenera Rysia do przesunięcia Marka Siebecka na przyjęcie. O ile ten pierwszy bardzo wolno rozkręcał się, prezentując dopiero w drugiej partii siłę swojego ataku, o tyle w pierwszych dwóch setach bezkonkurencyjnym w tej roli był niemiecki przyjmujący drużyny gospodarzy, który w całym meczu zdobył jedenaście punktów. Paweł Papke zaczął ten mecz bardzo ostrożnie, ale już po kilku akcjach był wiodącym egzekutorem w swoim zespole. Tak jak za najlepszych swoich lat zaprezentował cały ogromny arsenał różnych uderzeń, od obicia bloku począwszy, przez atak po prostej, aż po silne zbicia po skosie. Co prawda sam zawodnik po meczu przyznał, że jeszcze nie najlepiej czuje się w polu zagrywki i do powrotu do pełnej dyspozycji potrzeba mu kilku tygodni,
ale to, co zobaczyliśmy na boisku, przekonało nas, że Paweł i w tym sezonie będzie mocnym punktem swojego zespołu.
Siatkarze trenera Kardasa nie mogli w tym meczu przeciwstawić rywalom niczego, czym mogliby go zaskoczyć. Słabo zagrali Cyvas, Łomacz i Bartman. Żygadło nie radził sobie z rozegraniem i jedynym zawodnikiem, który próbował nawiązać z przeciwnikami w miarę równorzędny pojedynek, był Bartek Soroka, który sprawiał sporo kłopotu swoją zagrywką i wyróżniał się w ataku. Nie mogło to jednak wystarczyć do nawiązania równorzędnego pojedynku z pretendentami do mistrzowskiego tytułu, którzy przez trzy sety niepodzielnie dominowali na boisku.
W kolejnych dwóch meczach Resovia przegrała z coraz lepiej grającą Politechniką Warszawa, a AZS Nysa uległ Górnikowi Radlin. Siatkarze trenera Felczaka jeszcze raz udowodnili, że w tym sezonie będą się liczyć w rozgrywkach PLS i chociaż w zespole brakuje gwiazd, stanowią zgrany i wyrównany team prezentujący się bardzo ciekawie na parkiecie. Wzorowe przyjęcie, gra w obronie i solidna siła ataku w zupełności wystarczają, aby walczyć o czwórkę.
Niesiony zwycięstwem nad Mostostalem Górnik Radlin odniósł swoje drugie zwycięstwo w tym sezonie, tym razem nad zupełnie rozbitym zespołem z Nysy. O ile nyscy siatkarze bardzo dobrze zaprezentowali się w pierwszym secie, o tyle w pozostałych partiach tego spotkania było już znacznie gorzej. Lekarstwem na zwycięstwo w tym meczu w ocenie trenera Luksa było wyłączenie z gry Adama Kurka, który w pierwszej partii bezlitośnie punktował rywali. Sztuka ta udała się już w drugim secie, gdy na parkiecie pojawił się Jarosław Sobczyński i od tej chwili radlinianie dominowali na boisku, prezentując dojrzalszą siatkówkę. Lepiej bronili, skuteczniej zagrywali, wykorzystując kłopoty z przyjęciem zagrywki po stronie gości, przeprowadzali skuteczne kontry. To wystarczyło, aby pokonać zespół z Nysy, któremu zabrakło przede wszystkim wiary w zwycięstwo i determinacji.
Porażka z Radlinem okazała się na tyle brzemienna w skutkach, że pociągnęła za sobą dymisję Jerzego Salwina, którego zastąpi Jan Ryś.
Szósta kolejka już za nami. Faworyci powiększyli swojezdobycze i będą spokojnie oczekiwali na kolejne mecze już środę, kiedy to dokończona zostanie piąta kolejka. Tu najciekawszym spotkaniem na pewno będzie pojedynek na szczycie pomiędzy Skrą Bełchatów a PZU AZS-em Olsztyn. Do końca rundy jesiennej pozostały jeszcze trzy kolejki i mecze "Mosto" z PZU AZS-em Olsztyn, Pamapolem AZS-em Częstochowa i Skrą Bełchatów. Po sobotnim meczu trudno o optymizm, ale liczymy na lepszą grę i jakieś symptomy poprawy. Może w konfrontacji z silniejszymi rywalami nasz zespół się odblokuje, bo moim zdaniem, wszystko zaczęło się od niespodziewanej porażki w Rzeszowie, po której coś niedobrego zaczęło się dziać z zawodnikami. Trudno już liczyć na pokaźny dorobek punktowy w tej rundzie, ale trzeba walczyć o pozycję w PLS i prestiż, i odblokowanie i nadzieję na przyszłość dla siebie i dla kibiców.
Autor: Janusz Żuk
|