Sebastian Świderski:
"Nie dzielmy jeszcze medali"
Zaksa Kędzierzyn-Koźle w meczu z obrońcą tytułu Skrą Bełchatów doznała pierwszej porażki w sezonie, ale zaprezentowała się z dobrej strony. W niedzielę trójkolorowych czeka pojedynek z Jastrzębskim Węglem.
Łukasz Baliński:W pojedynku z mistrzem Polski przegraliście, ale równie dobrze mogliście wygrać. Czego zabrakło do zwycięstwa?
S. Świderski: Naprawdę trudno dać jedną odpowiedź, bo złożyło się na to wiele czynników. Wystarczyłoby, żebyśmy raz, może dwa zablokowali Mariusza Wlazłego w końcówce tie-breaku, gdy miał 100-procentową skuteczność. Troszeczkę też zabrakło chłodnej głowy, cierpliwości w poszczególnych akcjach, jak chociażby w tie-braku, gdy zepsuliśmy cztery zagrywki, a jak na tę część gry to bardzo dużo. Przegraliśmy spotkanie, ale nie załamujemy się, ponieważ zaprezentowaliśmy się z dobrej strony. Nie można się tutaj załamywać i długo rozpamiętywać, bo w niedzielę następny mecz, także z trudnym rywalem.
Ł. Baliński: A przyjdzie zmierzyć się z Jastrzębskim Węglem, który śmiało można nazwać postrachem Zaksy. Przygotowujecie się na niego jakoś specjalnie?
S. Świderski: Nie, bo przede wszystkim nie ma na to jakichś większych możliwości, ponieważ mamy tylko trzy dni i w tym czasie trzeba, po pierwsze, odpocząć i zregenerować się. Po drugie, przygotować się, po trzecie, zrobić trochę siłowni i na końcu jeszcze popracować nad taktyką. Tak że nie ma tutaj czasu na jakieś nowinki i będziemy robić to, co do tej pory.
Ł. Baliński: Nie tylko wy, ale i jastrzębianie, i Resovia Rzeszów postawiły się Skrze. Bełchatów jest słabszy niż przed rokiem czy rywale silniejsi?
S. Świderski: Poziom całej ligi podniósł się, ale trzeba pamiętać, że to jest dopiero początek rozgrywek i ja bym tutaj jeszcze nie dzielił medali, nie mówił, kto jest faworytem i kto jest silniejszy, bo teraz tak naprawdę jeszcze nie można tego wszystkiego odczytać. Każdy zespół przygotowuje się swoim cyklem, idzie swoją drogą i ma swoje cele. Bełchatowianie mają za chwilę bardzo ważne i trudne turnieje, Ligę Mistrzów, tak że troszeczkę inaczej się przygotowują. Dopiero koniec ligi pokaże, kto jest silny w tym roku i kto tak naprawdę "odrobił dobrze lekcje".
Ł. Baliński: Za nami już cztery kolejki, jak Pan po tych siedmiu latach od wyjazdu określiłby polską ligę wtedy i dziś?
S. Świderski: Na pewno jest znacznie większe zainteresowanie, jeśli chodzi o media i sponsorów. Jest to zrozumiałe, bo przecież sport na wysokim poziomie idzie w parze z dużymi pieniędzmi. Natomiast kibice nie zmienili się: są ciągle tacy sami i ciągle tak samo dopingują (śmiech). W sumie jest bardzo podobnie, ale jeśli już coś tam się pozmieniało, to raczej na plus.
Ł. Baliński: Powrót do Polski wręcz wymarzony. Zagrał Pan w trzech meczach i trzy razy zgarniał MVP. Forma już jest taka, jak by sobie Pan życzył?
S. Świderski: Jeszcze na zgrupowaniu kadry głośno mówiłem i powtarzałem, że ta forma była daleka od przyzwoitości. Wystarczyło przyjechać do Kędzierzyna-Koźla, trochę mocniej potrenować w mniejszej grupie, troszeczkę więcej popracować na siłowni i na sali, i forma automatycznie skoczyła do góry. Teraz mam nadzieję, że utrzymam ją jak najdłużej i że w każdym kolejnym spotkaniu będę mógł zaprezentować się tak samo albo nawet z lepszej strony. Natomiast trzeba to jeszcze raz podkreślić, że jest bardzo ciężko, ponieważ nie da się tej formy utrzymać bez treningów, a mamy ich bardzo mało. Nie ma po prostu kiedy trenować, więc tutaj też trzeba umiejętnie rozłożyć siły, by na początku ligi się nie wystrzelać, żeby później na końcu - w tym najważniejszym momencie - grać dobrze. Na pewno cieszę się z tego, co osiągnęliśmy, ale jest jeszcze wiele do poprawienia i wciąż daleka droga przed nami.
Ł. Baliński: Wspomniał Pan o kadrze. Jakie jest zdanie Sebastiana Świderskiego na temat nowego szkoleniowca? Polak czy obcokrajowiec?
S. Świderski: Nie mam zdania na ten temat, ponieważ to, co my mówimy, nie ma w ogóle wpływu na "górę", więc nie ma sensu wypowiadać się, bo i tak nas nikt tam nie słucha.
Źródło: opole.gazeta.pl
|