"Nikogo sie nie boję"
mówi Idner Faustino Lima Martins, czyli Idi
Idner Faustino Lima Martins, czyli Idi, dołączył do zespołu Zaksy po kontuzji Sebastiana Świderskiego. - Nie zamierzam nikogo zastępować w sensie autorytetu w drużynie. Zresztą nie na tym ma polegać moja rola - mówi Brazylijczyk.
Anita Dmitruczuk: Zaaklimatyzowałeś się już w drużynie?
Idi: Zespół okazał mi bardzo dużo wsparcia zwłaszcza na początku, kiedy człowiek ląduje w zupełnie obcym miejscu i tak naprawdę nie wie, gdzie najlepiej zrobić zakupy, iść na kawę czy coś zjeść. W takich prostych sprawach miałem dużą pomoc ze strony drużyny, zwłaszcza że ja nie mówię po polsku i nigdy wcześniej tu nie byłem. Dzięki drużynie czułem się od razu trochę bardziej jak w domu. Nie musiałem się przejmować dodatkowymi rzeczami, tylko skupić na tym, żeby grać i trenować. To było dla mnie bardzo ważne. Dlatego mogę już powiedzieć, że w drużynie klimat jest świetny.
A.Dmitruczuk: Masz zastąpić Sebastiana Świderskiego, który był filarem tej drużyny, jej naturalnym liderem.
Idi: Jestem zawodnikiem i będę grał najlepiej, jak będę potrafił. Ale nie zamierzam nikogo zastępować w sensie autorytetu w drużynie. Zresztą nie na tym ma polegać moja rola. Znam Sebastiana, bo obaj graliśmy we włoskiej lidze. Wiem, że jesteśmy zupełnie różnymi zawodnikami, gramy po prostu w innym stylu. W Polsce ważniejsze są atak i blok, w brazylijskim stylu gry - a ja się z niego wywodzę - stawia się raczej na przyjęcie i kontrę.
A.Dmitruczuk: Jak dobrze znasz polską ligę? Kogo się obawiasz?
Idi: Nikogo się nie boję. Właściwie jedyną drużyna, o której mogę powiedzieć, że ją znam, jest Skra Bełchatów. Grałem przeciwko niej wiele razy, kiedy byłem w niemieckiej lidze. Grała bardzo dobrze. Nie mogę jednak powiedzieć, żebym znał polską ligę, wiem, że do Zaksy trafiłem w momencie, kiedy możemy wszystko wygrać albo sporo przegrać. Przed nami jeszcze mnóstwo meczów. Ja sam jestem natomiast na samym początku gry w tej lidze, co jest dla mnie o tyle komfortowe, że mogę się skupić na grze i sumiennie trenować, żeby pokazać się z jak najlepszej strony i pomóc drużynie. Mam nadzieję, że będziemy grali o medale. Może nawet o pierwsze miejsce w lidze? Bardzo bym tego chciał.
A.Dmitruczuk: Co Cię skłoniło do przejścia do ZAKSY ?
Idi: Przez ostatnie dwa lata grałem w Niemczech i po rozmowie z moją rodziną doszliśmy do wniosku, że czas na zmiany. Wtedy sporo się mówiło o tym, że Europa pogrąża się w kryzysie, więc plan był taki, żeby wrócić do Brazylii. Dostałem tam nawet dosyć dobry kontrakt, ale kiedy przyjechałem na miejsce, okazało się, że dużo lepiej ten cały plan wygląda na papierze. Długo nie było mnie w Brazylii i sporo się tam zmieniło. Nie czułem się tam już tak dobrze jak kiedyś. Po kolejnej naradzie rodzinnej ustaliliśmy, że jednak lepiej będzie wrócić do Europy. Moja żona jest Portugalką, moja córka też. Ja sam mam dwa paszporty - portugalski i brazylijski, ale mój dom już od jakiegoś czasu jest w Portugalii. Wróciliśmy więc i czekałem na oferty. Po tygodniu wydarzyła się ta sytuacja z Sebastianem [kontuzja - przyp. red.], a potem dostałem propozycję z Zaksy. Przyjąłem ją. Moja rodzina przyjedzie tu po świętach.
A.Dmitruczuk: Lubimy myśleć, że polscy fani siatkówki są najlepsi na świecie. To prawda?
Idi: O tak. Nawet jeśli na jakimś meczu hala sportowa nie jest pełna, to i tak na każdy mecz przychodzi ogromna liczba ludzi. Ale najlepsze jest to, że to są tak zgrani i spontaniczni fani. Bardzo to lubię. A poza tym są ogromnym wsparciem dla zawodników.
Źródło: opole.gazeta.pl
|