"Gra w ścisłym finale to pozytyw" -
- Krzysztof Stelmach o Pucharze Polski
Za nami pierwsze siatkarskie rozstrzygnięcia. Puchar Polski wrócił do Skry Bełchatów, która w finale okazała się za silna dla ZAKSY.
Roman Stęporowski: Zespół wrócił do domu na tarczy. Został niedosyt, czy odrobina satysfakcji, że po 8 latach Kędzierzyn zagrał w wielkim finale?
Krzysztof Stelmach: Porażka w finale zawsze boli i takie uczucie pozostanie. Przed turniejem finałowym mówiłem, że jedziemy walczyć o trofeum i mocno się napracowaliśmy, by do tego finału dojść. Wygraliśmy dwa ciężkie mecze, ale w decydującym starciu polegliśmy. Ekonomicznie by było odpaść wcześniej, wtedy zaoszczędzilibyśmy sobie emocji i sił zawodników. Z drugiej strony zagraliśmy w ścisłym finale i to jest pozytyw. W starciu ze Skrą nie mieliśmy argumentów. Oni wyciągnęli największe armaty na to starcie, zagrali konsekwentnie, bez błędów. Bardzo mocną zagrywką odrzucili nas od siatki i nie pozwolili na rozgrywanie swoich akcji. Musimy uznać ich wyższość. Są mocniejsi od nas i od wszystkich innych zespołów w Polsce.
R. Stęporowski: Gdy po drugiej stronie siatki jest tak mocny przeciwnik, zespół ogarnia paraliż?
K. Stelmach: Nie ma mowy o tym, że się przestraszyliśmy, czy odczuwaliśmy paraliż. Za często ze sobą gramy i za dobrze się znamy, by ich się bać. W niedzielę Skra zagrała na takim poziomie, jaki powinna prezentować zawsze w kraju i zagranicą. Przy tak grającym zespole z Bełchatowa nikt w kraju nie ma szans.
R. Stęporowski: Turniej nie był dla was katastrofą. W ciągu kilku dni pokonaliście uznane krajowe marki, co powinno procentować w ligowej rywalizacji.
K. Stelmach: Dlatego dotarcie do ścisłego finału należy uznać za pozytyw. Po drugie w ciężkim okresie 10 dni wygraliśmy wyjazdowe mecze ligowe w Kielcach i Częstochowie, gdzie zdobyliśmy komplet punktów, a w ćwierćfinale i półfinale Pucharu Polski pokonaliśmy Jastrzębie i Częstochowę. Zwycięstwa wzmacniają morale drużyny. To ogromny kapitał.
R. Stęporowski: Przed wami liga i próba poprawy pozycji przed fazą play off.
K. Stelmach: Jutro kończymy fazę zasadniczą i szkoda by było stracić punkty z Delectą. Dlatego musimy twardo powalczyć o zwycięstwo. Niestety, odpoczynku nie będzie, bo przed nami trzy zabójcze miesiące. Do końca sezonu będziemy grać co trzy dni i postaramy się, by nasza gra wyglądała jak najlepiej. My trenerzy musimy sztukować pracę. W ciągu ostatnich 10 dni, czyli od wyjazdu na ligowy mecz do Kielc, przeprowadziliśmy dwa normalne treningi siatkarskie, gdzie mogliśmy pograć sześciu na sześciu plus dwa przedmeczowe rozruchy. Siatkówka to dyscyplina wytrenowanych i wypracowanych powtórzeń. Ich ilość wykonana na treningu procentuje w meczach. Tego nie ma. Nie żalę się, by tłumaczyć słabszą dyspozycję zespołu w jakimś meczu, bo w takiej samej sytuacji są inni trenerzy grający w lidze i pucharach. Żalę się na system, jaki w tym sezonie z góry nam narzucono. On miał podnosić poziom, a jest zupełnie odwrotnie. Bo bez pracy na treningach poziomu sportowego się nie podniesie.
Podam kolejny przykład. Podczas czterosetowego ćwierćfinału Pucharu Polski pomiędzy Resovią a Politechniką obie drużyny popełniły 50 błędów w polu zagrywki. To nie wymaga komentarza.
R. Stęporowski: Podczas turnieju w Warszawie bardzo dobrze zaprezentował się Idi. Widać coraz lepszą współpracę Brazylijczyka z Pawłem Zagumnym oraz innymi zawodnikami w bloku i obronie. Przed finiszem sezonu dobry prognostyk.
K. Stelmach: Idi pokazuje, że będzie można na niego liczyć. Miał trudne wejście do drużyny, bo doszedł w trakcie sezonu w dodatku w określonej sytuacji, by zastąpić Sebastiana Świderskiego. To nie jest łatwe i na pstryknięcie nie będzie się dobrze funkcjonowało. Potrzeba czasu i mam nadzieję, że ta współpraca będzie się jeszcze lepiej układała. Tym bardziej, że Idi preferuje specyficzną, bardzo szybką piłkę do skrzydła.
R. Stęporowski: A wspomniany Sebastian Świderski ma szanse wrócić na boisko w tym sezonie?
K. Stelmach: Na temat jego powrotu na parkiet nie będę się wypowiadał. Natomiast mogę powiedzieć, że Sebastian jest bardzo zdeterminowany. Jest z nami na treningach, jest na wyjazdach, pomaga w zajęciach. Widziałem nawet jak na treningu raz czy dwa podskoczył. Życzę mu ja najlepiej, by do nas wrócił.
Źródło: nto.pl
|