Ile dni ma miesiąc,
czyli o tym, o czym trenerom mówić nie wolno
Wydawać by się mogło, że ułożenie kalendarza rozgrywek sportowych nie jest aż tak trudnym zadaniem Wystarczy ustalić system, przeczytać drabinkę i kalendarz spotkań organizowanych przez CEV, przyporządkować do każdego tygodnia maksymalnie 2 mecze, bowiem każdy wie, że więcej zagrać zwyczajnie nie sposób, i wszystko jest gotowe. Okazuje się jednak, że nie jest to aż tak oczywiste, bo zgodnie z obowiązującym terminarzem rozgrywek PlusLigi zawodnicy zespołów grających w europejskich pucharach powinni w lutym i marcu zagrać zarówno w środę, jak i w sobotę po 2 spotkania (Jedno w lidze, a drugie w pucharach). Jak to sie mogło stać i jak nazwać takie "niedopatrzenie" włodarzy Profesjonalnej Ligi Siatkówki?
"W październiku na piśmie pytałem PlusLigę i komisarza Matusiaka o to, co będzie, jeśli ktoś awansuje do tej fazy pucharów, bo już wówczas było wiadomo, że terminy się pokrywają. Przedstawiłem wówczas propozycję alternatywnego terminarza - opowiada prezes Pietrzyk na antenie Radia Park. - Myślę, że włodarze ligi poszli na skróty, licząc, że zespoły nie awansują tak daleko, i nie będzie kłopotu."
Okazało się jednak, że to, o czym od dawna marzyli nie tylko kibice, ale także ludzie odpowiedzialni za ten sport w Polsce, stało się faktem. Przecież nie od dziś to właśnie z ich ust słyszeliśmy opinię o tym, że nasza liga jest trzecią ligą w Europie. A ponieważ najbardziej wiarygodnym miernikiem dla takiej oceny jest gra w europejskich pucharach, bo gdzie indziej można szukać sprawdzenia swojej pozycji, jak nie tam, to trudno uwierzyć, że nikt w centrali nie dopuszczał myśli o awansie krajowych zespołów do końcowego szczebla rozgrywek pucharowych. Wszystko wskazuje, że jednak tak było, a siatkówka, którą od lata sie zajmują, spłatała im psikusa i dzisiaj nie wiadomo, co zrobić z tym kukułczym jajem" podrzuconym zarządowi przez kluby, które okazały się lepsze niż wynikało to z przyjętej oceny siatkarskiej "góry".
W takiej sytuacji rozwiązania są dwa: Jedne to wydłużenie ligi o 2 tygodnie, co jak nietrudno się domyślić, na pewno zostanie oprotestowane przez PZPS i nowego trenera kadry Andreę Anastasiego. Drugim pomysłem jest skrócenie play-offów do 2 wygranych meczów. Jak na taki pomysł zareagowali trenerzy?
"Nie będę tego komentował. Kluby, a przynajmniej ich część, dostały na piśmie od ligi zakaz komentowania terminarza..." - tłumaczył wyraźnie zbulwersowany sytuacją Krzysztof Stelmach. Zatem takie metody wywierania nacisku stosuje nasza liga. Czyżby wciąż tkwiła w sposobach rozwiązywania problemów według metod rzekomo dawno minionego ustroju? Jedno jest pewne: już wiadomo, jak należy rozumieć brak wypowiedzi szkoleniowców i zawodników na inne tematy. Pracy sędziów nie wolno oficjalnie komentować od kilku lat i bynajmniej nie wpływa to na wyższy poziom sędziowania... Być może brak zarówno pozytywnych jak i negatywnych ocen dotyczących pomysłu zamknięcia ligi także wynika z tego, że wcześniej liga zamknęła usta zawodnikom, trenerom i działaczom, a dopiero później zamknie siebie?
Bardziej rozmowny za to był trener Nawrocki. "Nie po to graliśmy 38 spotkań o rozstawienie w play-offach, aby o złocie decydowały 2 mecze! A jeśli tak ma być, to może zagrajmy te 2 mecze w formule złotego seta" - ironizował szkoleniowiec mistrza Polski.
Cóż... Klamka jeszcze nie zapadła... Ale o dobre rozwiązanie będzie niezwykle trudno. Pozostaje pytanie, dlaczego nikt nie zatroszczył się o plan B i dziś zamiast siatkarskich emocji ktoś nam serwuje dodatkowe emocje dotyczące ustalenia terminarza.
Pewnie i tak włodarze naszej ligi znajdą jakieś sensowne w swoim mniemaniu wytłumaczenie tej sytuacji. A w razie skrócenia rundy play-off usłyszymy, że znowu nic nie rozumiemy... Bo przecież dotychczas o zwycięstwie decydowały tylko czynniki sportowe, a teraz będą się liczyć także inne... No i emocji więcej! Może wart jest rozważenia pomysł, który ktoś rzucił na dzisiejszej konferencji pomeczowej w Kędzierzynie, aby zagrać wyłącznie złoty set. To dopiero będą emocje!!!
Autor: Jacek Żuk
|