Będzie.... nie będzie? -
- o transmisji TV z finału CEV
Jest szansa, że oba mecze finałowe Puchary CEV, które rozegrane zostaną 9 marca o 20.30 w Treviso i 12 marca o godzinie 16.30 w Kędzierzynie, pokaże Telewizja Polsat. Taką obietnicę złożył prezes PlusLigi Artur Popko. Jednak jak na razie jest to tylko niczym nie potwierdzona deklaracja Prezesa, gdyż wszystko w tej materii zależy od CEV, a tu sytuacja jest niezwykle skomplikowana. Formalnie prawa do transmisji ze spotkań pucharowych posiada firma Sportsmen. Od początku sezonu trwają przepychanki pomiędzy właścicielem praw a TV Polsat o opłatę za prowadzenie transmisji ze startów pucharowych. Smaczku całej sytuacji dodaje fakt, że, jak mówi Prezes Pietrzyk, przed startem zapewniano polskie kluby o transmisjach z tych spotkań. Dopiero awans dwóch polskich zespołów do półfinałów sprawił, że kibice zobaczyli mecz Resovii i Sisleya Treviso. Ale i tu nie obyło się bez incydentu z udziałem federacji. Za półfinałowe spotkanie Resovii z Sisleyem, CEV żądał od Polsatu 5 tysięcy euro. "To niepojęte, bo my już za prawa do pucharów zapłaciliśmy" - mówi Piotr Pykel z Polsatu.
Sprawa pozostaje wiec dalej otwarta, a rozgrywającym karty, jak zwykle, jest europejska federacja. Czy kibice zobaczą oba mecze? "Zrobimy wszystko, żeby transmitować mecze, ale doświadczenia z europejską federacją pokazują, że z CEV do końca niczego nie można być pewnym. Największy problem jest z meczem w Belluno, bo nie ma kto wyprodukować sygnału. Trwają negocjacje pomiędzy włoską telewizją i europejską federacją. Dużo zależy też od rozmów pomiędzy prezesem PZPS i szefem CEV - kończy Pykel.
Autor: Janusz Żuk
|