"Pieniądze nie grają"
- Kazimierz Pietrzyk przed finałem
Chcemy powrócić do tych lat, kiedy kędzierzyńska siatkówka była znaną marką w Europie - zapowiada Kazimierz Pietrzyk, prezes kędzierzyńskiej ZAKSY.
Przeszło dekadę temu rozpoczęły się wspaniałe lata kędzierzyńskiej siatkówki. Ich koniec nastąpił w 2003 roku, gdy ówczesny Mostostal wywalczył piąty i na razie ostatni tytuł mistrza Polski. Od tamtego czasu ani Mostostal, ani dzisiejsza ZAKSA nie były w stanie zdobyć kolejnego medalu. Aż do tej pory. Już jutro kędzierzynianie rozpoczną walkę o szósty w historii złoty medal.
Jakub Bochenek: Po ośmiu latach wreszcie się wam udało. Medal mistrzostw Polski znów powędruje do Kędzierzyna-Koźla.
Kazimierz Pietrzyk: Nareszcie! Najpierw mieliśmy serię porażek z Jastrzębiem, ostatnimi laty z Resovią. W zeszłym sezonie byliśmy blisko finału, nie udało się, a potem na własne życzenie przegraliśmy nawet brąz. Teraz wreszcie jest długo wyczekiwany sukces. Osiągnęliśmy trzy finały, co - przy obecnym systemie rozgrywek i kadrowych perturbacjach - jest prawdziwym wyczynem. Nigdy nie mieliśmy takiej plagi kontuzji, a mimo to się udało. Poza tym namieszaliśmy w Pucharze Polski i zorganizowaliśmy finał Pucharu CEV. Przypomnę jak nas skreślano, zwalniano trenera Stelmacha... A teraz wszyscy nam gratulują. - Ale do pokonania jest jeszcze Skra Bełchatów.
Skrze trudno zagrozić, tym bardziej, że mówimy o wygraniu trzech meczów na pięć. Bełchatów odstaje od innych zasobami i możliwościami personalnymi oraz finansowymi. Lecz w Bełchatowie muszą, a my tylko możemy. To będzie nasz atut, bo zagramy bez presji. Niestety, czasu na przygotowanie do finału jest bardzo mało.
J. Bochenek: Zdenerwował się pan przyspieszeniem finałowej rywalizacji?
K. Pietrzyk: Pierwotne terminy to 20 i 21 kwietnia. Ewentualny piąty mecz półfinałowy z Resovią mieliśmy grać 14 kwietnia. Skończyło się szybciej, ale myślałem, że pierwsze mecze finału odbędą się dopiero w weekend. Gdy dowiedziałem się, że będą to środa i czwartek, to od razu zapowiedziałem, że w środę oddamy mecz walkowerem. Zawodnicy dostali dwa dni wolnego i co? Mieliśmy się spotkać we wtorek i od razu jechać na najważniejsze mecze sezonu? Skończyło się na tym, że mecze będą w czwartek i piątek. Rozumiem, że reprezentacja potrzebuje więcej czasu, ale można było to z góry założyć. Rywalizację z Resovią zaczęliśmy 2 kwietnia i wychodzi na to, że przy obecnym terminarzu, w ciągu 12 dni, zagramy sześć najważniejszych spotkań sezonu. Coś tu chyba nie gra.
J. Bochenek: W tym sezonie kontrowersji wokół terminarza i całego systemu rozgrywek było więcej.
K. Pietrzyk: Od czterech lat powtarzam, że system trzeba zmienić. Ja również zakładałem rundę zasadniczą, następnie podział na dwie grupy i kolejnych 10 kolejek. Ale na tym koniec. Drużyny z miejsc 1-2 grałyby od razu o złoto do dwóch wygranych spotkań, a trzecia i czwarta drużyna o brąz. Wtedy zarzucono mi, że robię ten system pod siebie, bo dwa razy byliśmy drudzy po rundzie zasadniczej, a medalu nie było. Teraz widać, jak przekorny jest los. Przy mojej propozycji, teraz walczylibyśmy tylko o brąz, a tak - gramy o złoto. Obecny system jest zły, bo w drugiej rundzie niektóre mecze były bez sensu, a liga niepotrzebnie się wydłużyła. Wyraźnie spadł też poziom.
J. Bochenek: Jaki system byłby dobry?
K. Pietrzyk: Trzeba się spokojnie zastanowić po zakończeniu sezonu. Każdy może zgłosić propozycję. Ja będę starał się przeforsować swoją wersję lub poprzeć taką, którą uważam za logiczną i dobrą dla naszej siatkówki.
J. Bochenek: Sporo mówiło się także o tym, że w przyszłym sezonie trzeba będzie zbojkotować europejskie puchary z powodu ich nieopłacalności. Wy już macie zapewniony udział w Lidze Mistrzów. Wystartujecie?
K. Pietrzyk: Na chwilę obecną tak. W Lidze Mistrzów są przynajmniej transmisje telewizyjne, a to ma ogromne znaczenie dla sponsorów, których loga i banery pojawiają się w całej Europie. Jeśli chodzi o nagrody finansowe, to są one śmieszne i dopóki nie pojawi się sponsor, nadal tak będzie. Nie zamierzamy jednak bojkotować tych rozgrywek, tylko powrócić do tych lat, gdy Kędzierzyn był marką w Europie.
J. Bochenek: Robi pan przymiarki personalne do kolejnego sezonu?
K. Pietrzyk: Jak skończy się obecny. Myślę, że budżet będzie porównywalny. Na pewno umożliwi on zbudowanie dobrego zespołu. Przebijanie się pomiędzy polskimi klubami jednak do niczego nie prowadzi, a zawodnicy są mocno przepłaceni. Na zachodzie - z wyjątkiem paru klubów - jest inaczej, u nas natomiast dziwnie śrubuje się kontrakty. No ale jak ktoś ma, to płaci.
J. Bochenek: Pragnie pan wzmocnić zespół?
K. Pietrzyk: Mniej więcej dwie trzecie składu ma ważne kontrakty, więc trzon drużyny pozostanie. Trzeba też pamiętać, że nie poznaliśmy pełnego potencjału tej drużyny. On miał być budowany na Sebastianie Świderskim, który z powodu kontuzji grał mało.
J. Bochenek: Mówi pan dość tajemniczo, podobnie jak przed kończącym się właśnie sezonem. Potem okrzyknięto pana królem polowania".
K. Pietrzyk: I dlatego byliśmy pod wielką presją, a i sponsorzy byli nerwowi. Od razu robi się nagonka, że skoro klub kupuje gwiazdy, to dlaczego jest taka huśtawka formy? Media już zwalniały Krzysztofa Stelmacha. W sporcie nie grają tylko pieniądze.
Źródło: sports.pl
|