"Jestem z nich dumny"
- Krzysztof Stelmach o zespole
Roman Stęporowski: Walcząc na trzech frontach zagraliście w trzech ścisłych finałach. Czapki z głów?
Krzysztof Stelmach: Ten sezon to wielki sukces. Wiadomo, że jak w finale się przegrywa, to człowiek sie smuci. zarówno zawodnicy, jak i my trenerzy po żadnym finale nie byliśmy zadowoleni. Po dniu, dwóch docierało do nas, że osiągnęliśmy sukces, zrobiliśmy fajną robotę, daliśmy dużo satysfakcji ludziom z Kędzierzyna. Część osób może liczyła na więcej, inni uważali że będzie słabiej. Natomiast my wykonaliśmy swoje zadanie i czapki z głów przed moimi zawodnikami. Podziękowałem im za sezon i jestem z nich dumny za to, co demonstrowali podczas bardzo trudnych rozgrywek.
R. Stęporowski: W którym z finałów można było pokosić sie o coś więcej?
K. Stelmach: Pewnie w każdym istnieje taka szansa, chociaż chyba w Pucharze Polski Skra była w swojej maksymalnej formie i nie pozwoliła nam grać. Mógłbym upatrywać jakiejś szansy po drugim meczu finału mistrzostw Polski w Bełchatowie. Dwa pierwsze sety Skra grała perfekcyjnie, odrzuciła nas od siatki i nie pozwoliła grać. Jednak powoli wracaliśmy do gry i w czwartym secie mieliśmy piłkę setową w górze. Gdybyśmy wygrali to w tie-breaku mogło być różnie. Nie twierdzę, że Skra by pękła, bo to nie jest taka drużyna, ale tu była szansa na wygranie drugiego meczu.
R. Stęporowski: Już w piątej kolejce w wyjazdowym meczu z Resovią kontuzji doznał Sebastian Świderski. Co pan myślał, wracając z Rzeszowa?
K. Stelmach: Że będzie bardzo ciężko i zastanawiałem się. dlaczego los tak krzywdzi Sebastiana? Zresztą spytałem go: Co tu, chłopie, zrobiłeś ludziom, że takie nieszczęścia ciebie spotykają?" W jednym roku wyszedł z ciężkiej kontuzji, potem miał drugą. I kiedy sie wyleczył i wrócił do formy nieszczęście w meczu w Rzeszowie. To był cios dla niego, ale i dla drużyny. Zespół był budowany wokół Sebastiana i po pięciu kolejkach jedno z głównych ogniw nam pękło. Można się podłamać. I faktycznie wpadliśmy w pewien dołek. Ale powiedziałem sobie: chłopie, nie będziesz go miał i trzeba grać innymi.
R. Stęporowski: Legła oś , wokół której budowany był zespół. Lidera nie było nawet w szatni, bo się leczył.
K. Stelmach: To było widać i po chłopakach, i w sztabie szkoleniowym. Dlatego kiedy tylko pojawiła sie szansa, by Sebastian wrócił na treningi, kiedy juz chodził, to natychmiast z tej szansy skorzystaliśmy. Sebastian jest przywódca mentalnym i dużo nam pomógł, nawet nie trenując.
R. Stęporowski: Wracając z Rzeszowa myślał pan o weryfikacji celów na sezon?
K. Stelmach: Miałem dwie rozmowy z radą nadzorcza, bo drużyna zaczęła tracić punkty. Za każdym razem powtarzałem, że nasz cel nie uległ zmianie. I czy ze "Świdrem" czy bez niego naszym celem wciąż jest medal mistrzostw Polski. nikomu nie mówiłem, że musimy zejść z naszymi celami. Graliśmy wciąż o to, co zakładaliśmy.
R. Stęporowski: W sezonie były trudne momenty, kiedy zespół zaczął grac tak, jak pan od niego oczekiwał?
K. Stelmach: Każda drużyna w lidze miała swoje wzloty i upadki. To niemożliwe, by utrzymać zespół na takim samym poziomie przez sześć - siedem miesięcy. My zaczęliśmy bardzo dobrze, potem mieliśmy lekka zadyszkę, na co mogła mięć wpływ kontuzja Świderskiego, bo wtedy dostaliśmy obuchem w głowę. Zaczęła sie panika. Nie z naszej strony, nie ze strony zawodników, ale kibiców i ludzi dających pieniądze. Jako trener wiedziałem, że każdy zespół musi przejść taki okres. tylko jest jedna różnica. wygrywaliśmy z Kielcami i Wieluniem 3:2, ale każdy pytał, jak to możliwe, że z niżej notowanymi rywalami tracimy punkty. Ale w tym najtrudniejszym dla nas okresie, ratowaliśmy sie takimi wynikami. popatrzmy na inne zespoły. Kiedy AZS Częstochowa wpadł w kryzys, to przegrywał z tymi zespołami. A my punktowaliśmy i w tym była nasza siła. Nieraz wracając z meczu, mówiłem chłopakom: widzicie, w słabym okresie wygrywamy i gromadzimy punkty."
R. Stęporowski: Kiedy wyszliście z tego dołka?
K. Stelmach: Graliśmy na trzech frontach: Pucharze Polski, lidze i Pucharze CEV. Wszystko traktowaliśmy poważnie, nie było odpuszczania, chłopaki walczyli w każdym turnieju. To nas wzmacniało. Jak juz przeszliśmy grupę CEV i trafiliśmy na drużyny z Ligi Mistrzów, które ograliśmy, to zyskaliśmy więcej wiary. udowodniliśmy, że możemy walczyć z drużynami silnymi i poczuliśmy sie mocniejsi. Może to były te momenty. W lidze walczyliśmy do samego końca. Po półfinałach z Resovią i pierwszych starciach ze Skrą poczuliśmy, że możemy namieszać. Nie udało się, ale godnie zakończyliśmy sezon. zabrakło umiejętności.
R. Stęporowski: W swojej karierze ma pan mnóstwo medali zawodniczych, teraz wywalczył pan pierwszy krążek mistrzostw Polski jako trener. Da się porównać te osiągnięcia?
K. Stelmach: Każdy sukces cieszy i bardzo dobrze smakuje. Jestem zadowolony z tego, co osiągnąłem jako zawodnik i co wywalczyła drużyna. Ale do radości podchodzę spokojnie i stąpam po ziemi. Jak idzie źle, to nie chcę, by świat sie walił, a jak jest dobrze, to nie wpadam w hurraoptymizm. Jestem bardzo zadowolony z zawodników, bo w osiągnięcie sukcesu włożyli bardzo dużo ciężkiej pracy. Prawie każdy miał kontuzję, każdy był zmęczony, ale na treningach nie narzekali, tylko widać było po nich, że chcą coś osiągnąć. Widziałem zespół, który chce walczyć do końca, z sercem, który chce wygrywać każdy mecz. W finale sie nie udało, ale nie możemy sobie nic zarzucić. Nie mogę powiedzieć złego słowa na żadnego zawodnika.
R. Stęporowski: Co odpowie pan tym, którzy krzyczeli: "nie mamy trenera!"?
K. Stelmach: Mógłbym dzisiaj chodzić i pytać, kto miał rację, ale taki nie jestem. Było mi przykro, kiedy słyszałem to, co słyszeli wszyscy. Przykro, kiedy słyszę na meczach gwizdy i wyzwiska pod adresem zawodników ZAKSY Kędzierzyn. To nie są prawdziwi kibice. prawdziwi są ci, którzy byli na finale Pucharu CEV, na półfinałach i meczach ze Skrą. wtedy czuliśmy wsparcie prawdziwych kibiców. w każdej grupie są zawsze niezadowolone oszołomy, ale ja nikomu niczego nie zamierzam udowadniać. Dzisiaj niektórzy dziennikarze przychodzą i przepraszają, że byli zwolennikami mojego zwolnienia. Odpowiem tak: może czasem trzeba powstrzymać się od opinii. wolałbym, żeby po wygranych i przegranych meczach były zrównoważone komentarze, by potem nie trzeba było weryfikować poglądów i przepraszać.
R. Stęporowski: Nadszedł czas weryfikacji, bo przed kolejnym sezonem nastąpią roszady w kadrze. Jakich zmian należy oczekiwać?
K. Stelmach: Nigdy indywidualnie nie oceniałem zawodników i tego nie będę robił. oceniam drużynę, a ta odniosła sukces. Po każdym sezonie są korekty, to jest nieuniknione. Ja i zawodnicy poddawani jesteśmy ocenia i musimy sie liczyć z konsekwencjami sezonu.
Źródło: Nowa Trybuna Opolska
|